Moskal znów nie dał rady

Jeden punkt w sześciu meczach od 26 sierpnia i ostatnia pozycja. Czy może być lepsze uzasadnienie dymisji trenera niż takie wyniki prowadzonego przez niego zespołu?


Moskal znów nie dał rady

Jak już informowaliśmy odwołanie Kazimierza Moskala z funkcji trenera ŁKS-u nie jest niespodzianką. Można się było takiej decyzji spodziewać półtora tygodnia wcześniej, po przegranym w fatalnym stylu meczu z Cracovią na swoim boisku. Wtedy, jak i podczas ostatniego spotkania z Radomiakiem, nie prowadził on już zespołu bezpośrednio z ławki, zawieszony po czerwonej kartce. Przerwa dla reprezentacji jest dogodnym momentem na zmianę szkoleniowca, a Łódź jest w tym sezonie w awangardzie zmian – wcześniej Widzew zamienił Janusza Niedźwiedzia na Daniela Myśliwca.

Bez niesławy

Stało się to samo, co cztery lata temu. Latem 2019 roku ŁKS pod kierunkiem Moskala awansował do ekstraklasy, gdzie jednak nie poradził sobie. Został po roku zdegradowany, a sam trener też nie dotrwał na stanowisku do końca sezonu. Wówczas odszedł już w sytuacji beznadziejnej. Spadek był w praktyce przesądzony, a ŁKS skończył sezon ze stratą 21 punktów do bezpiecznego miejsca. Teraz po powrocie do Łodzi znów wyczarował awans, by nie poradzić sobie w ekstraklasie. Za wysokie progi? ŁKS jest czwartym klubem, który prowadził w ekstraklasie, po Wiśle (dwukrotnie, nie licząc tymczasowego debiutu w roku 2007), Pogoni i Sandecji. Jego najlepsze rezultaty to szóste miejsca z Wisłą (2015) i z Pogonią (2017, plus półfinał Pucharu Polski).

Pełny sezon przepracował tylko w Szczecinie, a jego zespół spadał dwukrotnie (Sandecja 2018 i ŁKS 2020). Najdłużej pracował w ŁKS-ie (licząc również okres gry w I lidze): rok i jedenaście miesięcy za pierwszym razem oraz rok i cztery miesiące za drugim.

Nie odchodzi jednak z ŁKS-u w niesławie – liczy się nie tyle kurtuazyjne oświadczenie klubu, w którym szefowie ŁKS dziękują mu za pracę, co opinia u kibiców i dziennikarzy. Przekonał ich do siebie dwoma awansami, zyskując sympatię widowni. Identyfikował się z klubem, a fani na trybunach widzą przecież, z kim przyszło mu pracować. To nie on dobierał zawodników do zespołu. Chociaż – jak to zwykle trener – za niepowodzenie sam musi zapłacić, podczas gdy inni pochowali się w swoich gabinetach.

Przerwać marazm

Latem sprowadzono do drużyny jedenastu (!) zawodników, nie licząc Michała Mokrzyckiego, który przyszedł jeszcze w poprzednim sezonie. Tylko za niego ŁKS musiał zapłacić, pozostali to bezgotówkowe „wolne transfery”. Nie poprawili jakości gry zespołu zawodnicy z przeszłością w polskiej ekstraklasie i w I lidze (Flis, Głowacki, Guelen). Z całego pociągu zawodników zagranicznych odpiąć można najwyżej jeden wagon (Hoti), a resztę można spokojnie odstawić na bocznicę. Rozczarowaniem okazał się powrót Ramireza (dwa gole, ale oba z karnych). Kay Tejan rozpoczynał mecze w wyjściowym składzie.Pokazywał jednak głównie chęć do walki. Ze skutecznością nie było dobrze, chociaż i tak lepiej (dwie bramki) niż legendarny już w Łodzi Balongo, który nie strzelił gola w 20 meczach i nadal męczy się w rezerwach, bo ma ważny kontrakt.


Czytaj także:


Nowym trenerem nie będzie Marcin Pogorzała, który jest w klubie od 2018 roku. Pracował już z Kazimierzem Moskalem jako asystent w jego pierwszej kadencji. Potem pełnił przez kilka tygodni funkcję trenera tymczasowego, teraz zaś został odwołany razem ze swoim szefem. ŁKS nie ma na razie w planie żadnego sparingu w przerwie w rozgrywkach. Trudno spodziewać się też poważniejszych zmian kadrowych. Jedyne, co nowy szkoleniowiec może zrobić, to przerwać marazm w drużynie i uzupełnić ją zawodnikami z dobrze spisujących się w II lidze rezerw. Warto iść tą drogą. Tak trafili niedawno do pierwszego zespołu Mateusz Kowalczyk (dzisiaj w Broendby) i Aleksander Bobek (bramkarz kadry młodzieżowej, już w notesie u Probierza).

Teraz są w kadrach juniorskich sprawdzani już w sparingach 17-letni Jan Łabędzki (debiutował w pierwszym zespole w pucharowym meczu w Kaliszu) i dwa lata starszy Ricardo do Nascimento. Obaj z dobrych piłkarskich rodzin: ich ojcowie grali w ŁKS-ie w ekstraklasie.


Na zdjęciu: Moskal znów nie dał rady i nie jest już (znowu) trenerem ŁKS-u.
Fot. Łukasz Laskowski/Press Focus