Ironia losu

Trener GKS-u Tychy Dariusz Banasik przeprosił kibiców swojej drużyny.


Po 6. kolejce GKS Tychy zajmował 2. miejsce w tabeli I ligi i tracił jeden punkt do lidera. Nic więc dziwnego, że w roli zdecydowanego faworyta jechał do Głogowa na spotkanie z Chrobrym, plasującym się na ostatniej pozycji. Ba, głogowianie nie mieli wtedy w swoim dorobku ani jednego punktu, ale z tyszanami wygrali 2:1. Po 10. serii gier natomiast podopieczni Dariusza Banasika jako trzecia drużyna zaplecza ekstraklasy udała się do Rzeszowa na mecz z zamykającą stawkę Resovią i przegrała 0:2.

Zamiast planowanego skoku do strefy bezpośredniego awansu, trójkolorowi wykonali krok do tyłu, a kibice zastanawiają się, dlaczego zespół, który jako jedyny w tym sezonie pokonał najlepszą w stawce Odrę Opole i z dobrej strony pokazał się w rywalizacji z zaliczanymi do czołówki Miedzią Legnica oraz Wisłą Kraków, tak blado wypada w konfrontacjach z autsajderami?

Bez dnia wolnego

Czasu na wyciąganie wniosków jest sporo, bo w przerwie na potrzeby reprezentacji sztab szkoleniowy tyszan nie dał piłkarzom ani jednego dnia wolnego. Po niedzielnej „wpadce” od poniedziałku zespół, w którym brakuje powołanych do kadry U-20 Marcela Błachewicza, Macieja Kikolskiego i Krzysztofa Machowskiego, zaczął zajęcia, a ich podsumowaniem będzie piątkowy mecz z MFK Karwina. Goście zza południowej granicy zajmują przedostatnie miejsce w czeskiej ekstraklasie, ale chyba nie ich miejsce było powodem zakontraktowania potyczki, tylko okazja odzyskania pewności siebie.


Czytaj także:


– W Rzeszowie zagraliśmy pod każdym względem najsłabszy mecz z tych 11 kolejek – stwierdził trener tyszan. – Powiedziałem to od razu zawodnikom w szatni, że nie wyobrażam sobie naszej gry w kratkę. Raz potrafimy zdominować Wisłę Kraków i zagrać wspaniały mecz, a za chwilę przegrać w Głogowie, czy z Resovią. Nie tak wyobrażam sobie prowadzenie zespołu. Piłkarze muszą wiedzieć, że w Rzeszowie praktycznie nie stwarzaliśmy sytuacji, nie było zagrożeń, nic nie funkcjonowało. Ratowaliśmy się jeszcze zmianami w składzie, które nic nie dały i zmianami ustawienia, które też nic nie dały.

Pretensje do sędziów

Ale nie tylko do swojego zespołu szkoleniowiec GKS-u Tychy miał uwagi i pretensje. Uważa, że sędziowie skrzywdzili jego drużynę. – Tracimy pierwszą bramkę po kontrowersyjnym karnym, a drugą po problematycznym spalonym – dodał opiekun trójkolorowych.

– W mojej ocenie za pierwszym razem był ewidentny faul na bramkarzu. Nie wiem, po co jest ten VAR i jak sędziowie to interpretują, natomiast zawodnik Resovii wszedł nakładką i bardzo mocno wpadł w bramkarza, ale nasz zawodnik nie udawał, a napastnik udawał i dlatego był rzut karny po długo trwającej analizie. Dlaczego? Dla mnie to jest zagadka. W drugiej sytuacji ze spalonym można się zastanawiać był – nie był. Nam się wydaje, że był minimalny spalony, ale sędzia znowu zmienił decyzję.

– To nas jednak w niczym nie usprawiedliwia, bo przegraliśmy zasłużenie. Jestem niezadowolony z zespołu i myślę, że musi być nasza reakcja. Przez dwa tygodnie musimy popracować, wziąć się za siebie. Chcemy grać tak jak na początku sezonu, łapać serię, być pewnym siebie. Za mecz w Rzeszowie, który totalnie nam nie wyszedł, mogę ze swojej strony przeprosić kibiców, którzy przyjechali, bo na pewno nie chcieli zobaczyć takiego zespołu, jaki im przyszło oglądać. Zespołu, który przeszedł troszkę obok meczu, łącznie z niepomyślnymi decyzjami sędziowskimi.


Na zdjęciu: Trener GKS-u Tychy Dariusz Banasik miał mnóstwo zastrzeżeń do gry swoich podopiecznych w meczu z Resovią.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus