Prezent dla byłego prezesa

Resovia – GKS Tychy. Resovia odbiła się od dnia tabeli i wydostała się ze strefy spadkowej.


Wynik 2:0 jest bez wątpienia sensacją I-ligowego weekendu. Najbardziej ucieszył Leszka Bartnickiego, czyli byłego prezesa tyskiego klubu. Ten odszedł z klubu składając w maju rezygnację. Obecnie stoi na czele „bezdomnych” z Rzeszowa.

Początek spotkania wbrew temu co przed pierwszym gwizdkiem pokazywała tabela należał do rzeszowian. To oni oddali pierwszy celny strzał. W 4 minucie Bartłomiej Ciepiela uderzył z 16 metra. Dobrze ustawiony Maciej Kikolski pewnie złapał piłkę. Jednak w następnej akcji uruchomiony podaniem za plecy tyskich obrońców Kelechukwu Ibe-Torti dynamicznie wbiegł w pole karne. Dotknięciem piłki uprzedził wybiegającego z bramki golkipera gości zanim nastąpiło zderzenie. Wprawdzie sędzia w pierwszym momencie wskazał na rzut rożny. Po podpowiedzi Sebastiana Krasnego czuwającego na VAR-ze podbiegł do monitora i stwierdził, że skrzydłowy gospodarzy został sfaulowany. W sumie przerwa na wyjaśnienia wątpliwości trwała 5 minut, ale najistotniejsze jest to, że wykonujący rzut karny wykorzystany przez Rafała Mikulca uśpił mecz.

Niedokładnie grający tyszanie nie potrafili skonstruować groźnej akcji, a gdy w 36 minucie Mateusz Bondarenko sfaulował tuż przed linią pola karnego Daniela Rumina to uderzenie Jakuba Tecława po rzucie wolnym rozegranym przez Przemysława Mystkowskiego zostało zablokowane przez ofiarnie interweniujących obrońców Resovii.


Czytaj także:


Warto jeszcze odnotować jedną sytuację z I połowy, bowiem po solowej akcji, którą przeprowadził w 43. minucie Ibe-Torti piłka trafiła w rękę Norberta Wojtuszka, a arbiter wskazał na „wapno”. Natychmiast jednak został wezwany przed ekran, żeby dokładnie przyjrzał się sytuacji i odwołał swoją decyzję, a trwająca 7 minut dłużej I połowa zakończyła się prowadzeniem Resovii 1:0, która oddała w tej części gry 3 celne strzały, a trójkolorowi ani jednego.

Nic więc dziwnego, że Dariusz Banasik zdecydował się w przerwie na dwie roszady w składzie, a widząc, że niewiele one dały, po godzinie gry dorzucił kolejne dwa przetasowania i nawet zmienił schemat gry z 3-4-3 na 4-4-2. Poprawy jednak nie było, a w dodatku wprowadziło to zamieszanie w obronie co sprawiło, że przyjezdni w 78. minucie gry „złamali linię spalonego”. Wykorzystał to Mikulec i po podaniu Ibe-Tortiego w sytuacji oko w oko z Kikolskim posłał piłkę do siatki. Nie od razu mógł się jednak cieszyć z pierwszego w swojej karierze „dwupaku”, bo sędzia asystent podniósł chorągiewkę. VAR przeanalizował jednak akcję i stwierdził, że spalonego nie było, więc z 3-minutowym opóźnieniem Damian Krumplewski pokazał na środek, a 26-letni skrzydłowy mógł odbierać gratulacje od kolegów i kibiców.

W ten sposób został ustalony rezultat spotkania, w którym tyszanie oddali wprawdzie tyle samo strzałów co rzeszowianie, ale tylko raz zatrudnili Branislava Pindrocha. Natomiast jego vis a vis oprócz dwóch przepuszczonych piłek zaliczył jeszcze 4 skuteczne interwencje. I znowu okazało się, że skuteczność w piłce nożnej jest najważniejsza.


Resovia – GKS Tychy 2:0 (1:0)

1:0 – Mikulec, 10 min (karny), 2:0 – Mikulec, 81 min.

RESOVIA: Pindroch – Tomal, Bondarenko, Osyra, Adamski – Mikulec, Urynowicz, Kanach, Łyszczarz (90+2. Bąk), Ibe-Torti (90+2. Mazek) – Ciepiela (78. Eizenchart). Trener Mirosław HAJDO.

TYCHY: Kikolski – Tecław (60. Śpiączka), Nedić, Budnicki – Machowski (88. Skibicki), Wojtuszek (46. Radecki), Żytek, Błachewicz – Mystkowski (46. Niewiarowski), Rumin, Mikita (60. Szpakowski). Trener Dariusz BANASIK.

Sędziował Damian Krumplewski (Olsztyn). Widzów 1500. Żółte kartki: Ciepiela, Kanach – Kikolski.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus