GKS Tychy. Bramkarz z pomocnikiem

Dwa oczekiwane transfery stały się faktem i do niedzielnego meczu z ŁKS-em tyszanie przystąpią wzmocnieni.


Ostatni tydzień w GKS-ie Tych stał pod znakiem bramkarskich dylematów. Cztery dni przed inauguracją sezonu poważnej kontuzji doznał etatowy od wiosny 2018 roku Konrad Jałocha i sztab szkoleniowy trójkolorowych stanął przed poważnym dylematem.

O tym jak bardzo poważnym pokazała dobitnie sytuacja z 10. minuty meczu w Chojnicach, gdzie Kacper Dana przepuścił strzał ze środka boiska. W dodatku 21-letni tyszanin na początku drugiej połowy, w przypadkowym zderzeniu ze swoim obrońcą Petrem Buchtą, doznał urazu głowy i musiał opuścić posterunek.

Na szczęście groźnie wyglądające starcie nie spowodowało poważnej kontuzji i wychowanek Chrzciciela Tychy wrócił już do treningów. Jego miejsce między słupkami w meczu z Chojniczanką zajął powracający do gry po wyleczeniu kontuzji Adrian Odyjewski i choć swój piąty występ w I lidze – tak jak wszystkie poprzednie – zakończył bez straty gola to i tak stało się jasne, że wicemistrzowie Polski z 1976 roku w trybie pilnym potrzebują golkipera.

Na dwa sezony

Nie znaczy to jednak, że włodarze tyskiego klubu zarzucili sieci na bramkarską głębię i łowili na zasadzie na bezrybiu i rak ryba. Najpierw wykonali listę kandydatów, z której wyłowili Adriana Kostrzewskiego, któremu 30 czerwca wygasł kontrakt z Górnikiem Łęczna. Do tego klubu przyszedł na początku 2019 roku i przeszedł z nim drogę od II ligi do ekstraklasy, w której wystąpił 2-krotnie.

W sumie w zespole z lubelszczyzny rozegrał 33 mecze, w których 12 razy zanotował czyste konto. Urodzony 27 sierpnia 1998 roku nowy bramkarz z GKS-em Tychy, z którym jako rywal zmierzył się 7 maja 2021 roku w spotkaniu wygranym przez tyszan 3:1, związał się na 2 sezony.

Z ekstraklasy

Ten transfer ze względu na powagę sytuacji przyćmił inne przyjście, które było jednak dłużej na tapecie. Do szatni stadionu przy ulicy Edukacji, po miesiącu spekulacji i czekania na sfinalizowanie rozmów, trafił bowiem także Mateusz Radecki, którego kibice kojarzą głównie z występów 52 występów w ekstraklasie. Urodzony 2 kwietnia 1993 roku środkowy pomocnik na najwyższym krajowym szczeblu rozgrywek zaczął występować dokładnie 4 lata temu – 21 lipca 2018 roku – w barwach Śląska Wrocław i był jego ważnym ogniwem.

Mateusz Radecki. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Po kontuzji, której nabawił się w meczu z Legią w Warszawie wiosną 2019 roku stracił jednak miejsce w wyjściowej jedenastce. Borykając się z kontuzją rozegrał jeszcze w wojskowych kilka epizodów, żeby wreszcie po długiej przerwie w 2020 roku wypłynąć w rodzinnym Radomiu.

Tyskie wspomnienia

Występy w maszerującym do ekstraklasy Radomiaku, którego barwy reprezentował w sumie 8 sezonów zaczynając od III ligi, wychowanek Młodzika 18 Radom, zaczął od domowego spotkania z GKS-em Tychy, zakończonego remisem 2:2. Natomiast w rewanżu na tyskim stadionie pograł do 45. minuty, w której opuścił boisko po drugiej żółtej kartce i resztą wygranego przez tyszan 1:0 meczu oglądał w roli widza.

To on jednak rok temu ostatecznie cieszył się z awansu, a tyszanie po przegranych barażach zostali wówczas w I lidze. W minionym sezonie Radecki rozegrał w ekstraklasie 21 spotkań okraszonych golem strzelonym Legii, a teraz chce walczyć o najwyższe cele w zespole trójkolorowych.


Na zdjęciu: Adrian Kostrzewski przed Tychami do 30 czerwca był zawodnikiem Górnik Łęczna.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus