Siatkówka. Trzy mecze od celu

Biało-czerwoni czwartkowym meczem z Iranem rozpoczynają walkę o pierwszy triumf w Lidze Narodów. – Musimy rzucić wszystko, co mamy. Być agresywni od początku do końca – podkreślił Paweł Zatorski, libero naszej drużyny.


Do turnieju finałowego zakwalifikowało się osiem czołowych zespołów po fazie zasadniczej. Wyłonione zostały w sześciu turniejach interkontynentalnych. W tym gronie są Polacy, którzy zakwalifikowali się z drugiego miejsca. Ustąpili tylko Włochom, którzy mieli lepszy stosunek setów, a z racji bycia gospodarzem turnieju bez względu na lokatę w fazie grupowej i tak byliby najwyżej rozstawieni.

Już na inaugurację hit. USA zmierzy się z Brazylią. Słaba postawa „canarinhos” w fazie zasadniczej była największą niespodzianką. Przegrali cztery mecze, w tym ze słabiutkimi Chinami. Porażką zakończyło się też ich starcie z Amerykanami (1:3). Do tego trener Renan Dal Zotto ma do dyspozycji tylko jednego atakującego – Darlana; Alan Souza, który w większości meczów pełnił rolę pierwszego atakującego, zerwał ścięgno Achillesa i leczenie potrwa kilka miesięcy.

Siatkarze z USA, podobnie jak Polacy, w fazie zasadniczej przegrali dwa spotkania i mimo że w ich szeregach brakuje takich gwiazd, jak Matthew Anderson czy Taylor Sander, to imponują skutecznością. Znakomicie radzili sobie Aaron Russell, Kyle Ensing czy znany z krajowych parkietów Torey DeFalco.

Pierwszego dnia zawodów zmierzą się jeszcze Włosi z Holendrami. W tej parze nie jest trudno wytypować faworytów. Są nimi gospodarze finałowych zawodów. Włosi mają bardzo mocną i równą drużynę. Obok biało-czerwonych są głównymi kandydatami do triumfu.

– Włosi będą najgroźniejsi. Zbudowali mocną reprezentację, a ich siatkówka jest bardzo trudna, bo we wszystkich elementach są dobrzy i trzymają dyscyplinę gry. Oczywiście bazują na zagrywce, choć mają momenty, podobnie jak nasza drużyna, że serwis jest słabszy i wtedy gra im się trochę gorzej. Są już jednak mistrzami Europy, mają przekonanie o własnej sile, no i grają u siebie. Trzeba pamiętać, że Włosi na własnym terenie dają z siebie jeszcze 20 procent więcej niż normalnie – ocenił Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z 1976 roku, a następnie trener m.in. reprezentacji Polski.

Polacy do walki przystąpią w czwartek. By zdobyć złoto, muszą wygrać trzy mecze. Już w ćwierćfinale czeka ich bardzo trudne zadanie. Trafili na nieobliczalny Iran, z którym w fazie zasadniczej przegrali 2:3. By myśleć o udanym rewanżu, w porównaniu z tamtym spotkaniem muszą przede wszystkim poprawić przyjęcie zagrywki.

– Po meczu z Iranem, mimo porażki. byłem strasznie zbudowany. Spotkania z Australią czy Kanadą w niczym nam nie pomogą, nie nauczą nas, jak radzić sobie w trudnych momentach. Inaczej było w spotkaniu z Iranem, kiedy zawodnik przy piłce meczowej zaserwował prawie 130 km/h. Była to najlepsza lekcja, jaką mogliśmy mieć przed kluczowymi meczami – przekonywał Paweł Zatorski.

– Musimy na tem mecz rzucić wszystko, co mamy, być agresywni od początku do końca. Jeśli pozwolimy Irańczykom się rozwinąć, to później trudno będzie nam ich zatrzymać – dodał.

– Iran jest niewygodnym zespołem. Zawsze bardzo dobrze gra przeciwko Polsce, ale będzie to zupełnie inne spotkanie niż to, które można było oglądać w Gdańsku – ocenił z kolei Grzegorz Łomacz, rozgrywający biało-czerwonych.

TERMINARZ TURNIEJU FINAŁOWEGO

Środa, 20 lipca

Ćwierćfinały

  • USA – Brazylia (godz. 18.00)
  • Włochy – Holandia (21.00)

Czwartek, 21 lipca

Ćwierćfinały

  • Francja – Japonia (18.00)
  • Polska – Iran (21.00)

Sobota, 23 lipca

Półfinały

  • Włochy/Holandia – Francja/Japonia (18.00)
  • Polska/Iran – Brazylia/USA (21.00)

Niedziela, 24 lipca

  • Mecz o 3. miejsce (18.00)
  • Finał (21.00)

Na zdjęciu: W Gdańsku irański blok okazał się dla Polaków – w akcji Bartosz Kurek – bardzo trudną przeszkodą. W Bolonii biało-czerwoni liczą na rewanż.
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus