GKS Tychy. Czekając na rozdanie kart

W kadrze GKS-u nie powinno zimą dojść do wielu zmian. Wolnej ręki na poszukiwanie nowego klubu nie otrzymał od sztabu szkoleniowego ani jeden zawodnik; rozwiązano jedynie kontrakt z Remigiuszem Szywaczem. 23-letni defensor 2018 rok i tak jednak spędził w całości poza Tychami – bo w Stomilu Olsztyn, do którego był wypożyczony. W niższej lidze szwajcarskiej z kolei w rundzie jesiennej występowali młodzieżowcy Piotr Fortuna i Mateusz Pańkowski, ale mało prawdopodobne, by po powrocie do Polski wywalczyli sobie miejsce w pierwszoligowej tyskiej ekipie. Obaj zaprezentowali się sztabowi szkoleniowemu podczas grudniowego sparingu z MFK Frydek-Mistek (1:0).

Napastnik przede wszystkim

Co ze wzmocnieniami? Na razie przy Edukacji panuje duży spokój… – Będziemy czekać do 20-25 stycznia. Ekstraklasa rusza 9 lutego. Do tego 25 stycznia karty będą więc rozdane i wtedy będziemy działać. Najbardziej realne jest to, że będziemy wypożyczać – mówi trener Ryszard Tarasiewicz.

Nie jest żadną tajemnicą, że najbardziej palącą potrzebą jest sprowadzenie napastnika. Pozycja „dziewiątki” została w końcówce letniego okienka transferowego nieco osierocona. Co prawda po krótkim rozbracie z klubem kontrakt podpisał Jakub Vojtusz, ale rozczarował, trafiając do siatki tylko w jednym meczu (4:2 z Odrą Opole). Słowak nie miał praktycznie konkurencji. 17-letni Michał Staniucha ma swoje atuty – raz wybiegł nawet w wyjściowym składzie – ale jest melodią przyszłości.

– Nowe twarze mogą być dwie, trzy. Może trafi się też ktoś nastoletni, nie obciążający finansowo, mający szansę okazać się realnym wzmocnieniem za kilkanaście miesięcy. Nie ma sensu też kapać po 4-5 tysięcy na 2-3 zawodników, skoro nie dadzą dużej jakości, a zablokują nas na konkretnego gracza do sektora ofensywnego. Szukamy przede wszystkim napastnika. Skrzydła mamy zdublowane. Zobaczymy też, czy coś się nie urodzi w tej przerwie dla zawodników z naszej kadry – zwraca uwagę szkoleniowiec GKS-u.

Trener trochę się obawia

W Tychach nie brakuje zawodników, którym przyglądają się wyżej notowane kluby. Przede wszystkim mowa o bloku defensywnym. Konrad Jałocha to bramkarz, który poradziłby sobie w ekstraklasie, ale jego kontrakt wygasa dopiero za półtora roku. Już za pół roku – 30 czerwca – kończą się z kolei umowy Marcina Biernata i Daniela Tanżyny. Obaj ci środkowi obrońcy nie są już zupełnie pierwszej młodości i nie mają za sobą spektakularnej jesieni – wiosna była przecież w wykonaniu zespołu znacznie lepsza – ale jeśli są w formie, na swojej pozycji należą do pierwszoligowej czołówki. Biernat, podobnie jak lewy obrońca Dawid Abramowicz (kontrakt do 2020 roku) ma w swoim kontrakcie wpisaną kwotę odstępnego.

– Czy obawiam się, że ktoś odejdzie? Trochę. To by nam kompletnie wytrąciło atuty. Chcemy w trzech-czterech meczach zdobyć maksymalną liczbę punktów, a potem myśleć o czymś więcej. W przypadku odejść, zastąpienie 2-3 zawodników będzie nie tyle trudne, co praktycznie niemożliwe. Z drugiej strony, byłby to casus Kamila Zapolnika, który odszedł do Górnika Zabrze w ostatnim dniu letniego okienka, ale trudno go było blokować – przyznaje trener Tarasiewicz.

Nieduża rotacja

W linii obrony panowała nieduża rotacja – Maciej Mańka i Łukasz Bogusławski najczęściej wchodzili na boisko z ławki, zaś Marcin Kowalczyk stracił sporą część rundy wskutek kontuzji.

– Nie wymagam, by zawodnicy teraz jak najszybciej określili się w sprawie swojej przyszłości, bo sami jej jeszcze nie znają. Gdy pojawi się coś konkretnego, na pewno do mnie przyjdą – podkreśla szkoleniowiec GKS-u.