GKS Tychy. Ekstraklasa to już tylko marzenie

Odkąd w 2016 roku GKS Tychy wrócił na zaplecze ekstraklasy, każda kolejna jesień okazuje się wielkim rozczarowaniem. Przed dwoma laty drużyna zimę spędzała na przedostatnim miejscu w tabeli. 12 miesięcy temu plasowała się tuż nad „kreską”, tyle że przedsezonowe aspiracje sięgały nawet awansu. Oddać trzeba jednak, że wtedy mówienie o promocji do elity było życzeniowe, bo skład został totalnie przebudowany.

Mając te punkty odniesienia, minione półrocze sprawiło kibicom w Tychach chyba największy zawód. Tym razem przecież marzenia o ekstraklasie zostały uprawnione dwoma faktami: kapitalną wiosną (11 zwycięstw w 15 meczach) oraz letnim zatrzymaniem czołowych zawodników. Po sezonie nie tyle nikt nie opuścił GKS-u, co jeszcze kadra została uzupełniona ogranymi na szczeblu centralnym zawodnikami: Piotrem Gielem, Marcinem Kowalczykiem i Sebastianem Stebleckim.

 

GKS Tychy bez strzelb

Mimo tego – nie wyszło. W okresie przygotowawczym trener Ryszard Tarasiewicz wdrażał ustawienie z trójką środkowych obrońców, którym zespół rozpoczął ligę, niespodziewanie przegrywając wyjazdowy mecz z Odrą Opole (1:2). Jak się okazało, nie był to wypadek przy pracy…

FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl

Po konsultacji z radą drużyny, sztab szkoleniowy GKS Tychy wrócił do sprawdzonego 4-2-3-1, ale punktowanie przychodziło z nieporównywalnie większym trudem niż wiosną. Bardzo ważnym momentem okazały się ostatnie godziny okienka transferowego, gdy po czołowego napastnika Kamila Zapolnika zgłosił się Górnik Zabrze. Tyszanie nie chcieli blokować 26-latkowi szansy przeprowadzki do ekstraklasy. A że wcześniej rozstano się z Michałem Fidziukiewiczem (Olimpia Elbląg), Dawidem Rogalskim (Gryf Wejherowo) i… Gielem (Ruch Chorzów), Tarasiewiczowi w ataku ostali się jedynie junior Michał Staniucha oraz Jakub Vojtusz. Odejście „Zapola” zbiegło się z rozpoczęciem przez drużynę serii 10 meczów bez zwycięstwa, na co złożyło się 9 ligowych starć oraz pucharowe niepowodzenie z III-ligową Legionovią.

Zrobiło się nieprzyjemnie

Miała być walka o awans, a zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Podczas przegranego (1:4) spotkania w Bytowie, doszło do małej wymiany zdań między kibicami a kapitanem Łukaszem Grzeszczykiem, który tydzień później, na meczu z Podbeskidziem, był wielokrotnie „pozdrawiany” przez najzagorzalszych fanów. Takie „pozdrowienia” – dla drużyny, włodarzy spółki Tyski Sport, prezydenta Andrzeja Dziuby – pojawiły się też na listopadowym starciu z Odrą Opole.


„Niepotrzebna ekstraklasa, skoro z miasta płynie kasa”, „Mecz przegrany, smutna sprawa, w Tyskim Sporcie trwa zabawa”, „Panie prezydencie czas na zmiany!”, „Wiosną liczyć znów na cuda… Może przyjdzie Franek Smuda?” – tej treści transparenty dostrzec można było na trybunach. Paradoksalnie, to właśnie wtedy GKS odbił się, odnosząc efektowne zwycięstwo, do którego poprowadzili Jakub Vojtusz (były to jego jedyne dwa jesienne gole) oraz młodzieżowiec Hubert Adamczyk, który – choć sprowadzony „za pięć dwunasta” – okazał się w zespole najjaśniejszą postacią. Dzierżyć to miano może wraz z Konradem Jałochą. Bramkarz obronił 3 z 5 rzutów karnych.

 

„Wiosną liczyć znów na cuda…”

Po pokonaniu Odry, przyszło jeszcze wyjazdowe przełamanie w Głogowie oraz efektowny triumf w derbach nad Katowicami (4:0), co odrobinę oczyściło klimat. Ryszard Tarasiewicz powtarzał niczym na zdartej płycie, że był spokojny o to, iż jego zawodnicy wreszcie „odpalą”. GKS zimuje na 11. miejscu z dorobkiem 26 punktów. Teoretycznie, nie grozi mu ani awans, ani spadek. Pamiętajmy jednak, że powtórzenie wyniku z wiosny 2018 (35 punktów, 11 zwycięstw, 2 remisy, 2 porazki) najprawdopodobniej da ekstraklasę. Nie traćcie nadziei…

 

GDZIE MOŻNA KUPIĆ „SPORT”?

„Sport” w niezmienionym nakładzie będzie dostępny w dobrze rozwiniętej sieci sprzedaży Kolportera i Garmondu, w salonikach prasowych, między innymi na dworcach i stacjach benzynowych, w dużych centrach handlowych i sklepach.

 

Adam Godlewski po zarządzie PZPN