GKS Tychy – GKS Katowice. Błysk i polot Wronki

Najpierw 6:2, a dzień później 2:6, czyli przewrotność losu. Bo taki jest play-off!


Patryk Wronka po drugim, przegranym meczu 2:3 po dogrywce było mocno rozgoryczony i nie szczędził krytycznych słów pod swoim adresem. – Mamy wiele dobrych sytuacji, ale w tym play-offie się zaciąłem. Może się „odkorkuję”. I zrobił to w odpowiednim momencie, ponieważ w rewanżu w Tychach dał popis skuteczność i zdobył 4 gole. To on był fundamentem sukcesu, ale cała „GieKSa” zasłużyła na słowa uznania. Najpierw 6:2, a dzień później 2:6! Przewrotność losu… Zanosi się na 7 meczów w tej serii.
Trener Jacek Plachta nie miała za dużego personalnego i stąd zespół wystąpił w tym składzie. Z jedną drobną korektą w 2. ataku Igor Smala zastąpił Patryk Krężołek. Z kolei Andrej Sidorenko nie miał powodów do zmian, wszak jego ekipa prezentowała niezwykle okazale zwłaszcza w I tercji. Jednak spotkanie zaczęło się w zupełnie innym stylu. Patryk Wronka z lewej strony na niebieskiej linii otrzymał krążek i w swoim stylu wjechał w tercję i biernej postawie obrońców (Bartlomiej Pociecha – Marek Biro) przedostał się przed bramkę i nie miał problemów z umieszczeniem krążka w siatce. Dla miejscowych kibiców to było spore zaskoczenie. Nieoczekiwane prowadzenie wzmocniło gości, którzy mieli inicjatywę i częściej utrzymywali się przy krążku. A gospodarze dopiero w miarę upływu czasu nabierali odpowiedniego rytmu i gra była już wyrówna. Gdy goście byli już myślami w szatni, na sekundę przed końcową syreną Denis Sergiuszkin wyrównał. Sędziowie jeszcze analizowali zapis video, ale uznali gola.

A kolejna odsłona rozpoczęła się wypisz wymaluj jak pierwsza. Wronka przejął krążek po błędzie Biry i podał do Grzegorza Pasiuta. Kapitan „GieKSy” przymierzył i Tomas Fuczik ponownie był bez szans. Stracić 2 gole w takich okolicznościach i w tak krótkim czasie świadczy tylko słabej koncentracji hokeistów po wyjściu z szatni. A potem rozpoczęło się mozolne odrabianie straty. Owszem, było gorąco pod bramką Johna Murraya, ale gospodarze wyrównali, gdy Mateusz Michalski przebywał w boksie kar. Tyszanie wręcz książkowo rozegrali przewagę i ponownie Sergiuszkin doprowadził do remisu. Potem jeszcze kilka razy grali w przewadze, ale tym razem nie zdołali pokonać Murraya.

Początek ostatniej tercji znów był marny w wykonaniu gospodarz, ale grali w przewadze i może dlatego nie stracili gola. A potem rozpoczął taniec Wronki, który gubił defensorów gospodarzy i precyzyjnym uderzeniami pokonywał Fuczika. 2-bramkowa sprawiła, że Czech zjechał z tafli i miejsce między słupkami zajął Kamil Lewartowski. Nie zdołała on zachować „czystego” konta, ponieważ goście byli w natarciu i w rezultacie za sprawą Miro-Pekki Saaralainena oraz ponownie Wronki.

Katowiczanie po przegranej 2:6 szybko odrobili lekcję i wyciągnęli wnioski. A przede wszystkim mieli w swoich szeregach Wronkę, który odzyskał wigor, fantazję, a przede wszystkim skuteczność. Teraz rywalizacja przenosi się do „Satelity”. Oj, będzie się działo…

GKS TYCHY – GKS KATOWICE 2:6 (1:1, 1:1, 0:4)

Stan rywalizacji 2-2

0:1 – Wronka – Fraszko (0:25), 1:1 – Sergiuszkin – Dupuy – Fiefanow (19:59), 1:2 – Pasiut – Wronka (20:21), 2:2 Sergiuszkin – Fieofanow – Żełdakow (28:16, w przewadze), 2:3 – Wronka – Hudson (45:47), 2:4 – Wronka – Fraszko – Wanacki (47:53) 2:5 – Saaralainen – Michalski (55:50, w przewadze), 2:6 – Wronka – Fraszko – Rompkowski (57:02).

Sędziowali: Michał Baca i Paweł Breske – Rafał Noworyta i Mateusz Bucki. Widzów 2500.

TYCHY: Fuczik (47:54. Lewartowski); Pociecha – Biro (2), Seed – Kotlorz, Smirnow – Żełdakow, Bizacki; Gościński – Galant (2) – Jeziorski, Mroczkowski – Cichy (2) – Szczechura, Sierguszkin – Fieofanow – Dupuy, Wróbel – Starzyński (2) – Marzec. Trener Andrej SIDORENKO.

KATOWICE: Murray (2); Kolusz – Rompkowski, Kruczek – Wajda, Hudson – Wanacki; Wronka – Pasiut (2) – Fraszko, Saarelainen – Monto – Krężołek, Smal – Michalski (6) – Bepierszcz, Wielkiewicz. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Tychy – 8 min, Katowice – 10 min.


Na zdjęciu: Patryk Wronka „kręcił” rywalami i nie było mocnych na niego.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus