GKS Tychy – GKS Katowice. Gramy dalej!

Po raz drugi w półfinałowych derbach pomiędzy GKS-ami z Tychów i Katowic rozgrywano dogrywkę, ale o przedłużenie tyskich szans zadecydowały karne…


Obaj trenerzy doszli do wniosku, że na tym etapie rywalizacji już nie ma co „majstrować” przy składach. Jedynie pojawił się w katowickiej defensywie Fin Kalle Valtola, który wcześniej był chory. Pierwsza tercja zdecydowanie różniła się od tej z sobotniego meczu. Tym razem katowiczanie wyszli założenia, że z gospodarzami trzeba podjąć grę od pierwszych minut i byli stroną dominującą. W 4 min mogli już objąć prowadzenie – najpierw Mateusz Rompkowski silnie uderzył i krążek przeszedł tuż obok słupka, odbił się od bandy i przejął go Bartosz Fraszko. Skrzydłowy GieKSy strzelił niemal z zerowego konta i „guma” przemknęła wzdłuż linii bramkowej na drugą stronę tafli. Goście objęli prowadzenie gdy Patryk Wronka uderzał na bramkę, krążek odbił się od Grigorija Żełdakowa i wpadł do siatki. Gospodarze grali 2 razy w przewadze i niemal przez cały czas przebywali w tercji rywali, jednak nie znaleźli drogi do bramki.

W kolejnej odsłonie gorących spięć pod bramką Johna Murraya nie brakowało. Jakub Witecki (31 min), Bartłomiej Jeziorski, Christian Mroczkowski (35) i Michael Cichy (39) mieli okazje do wyrównania. Ten pierwszy, „głodny” gry, popisał się efektownym rajdem i należy tylko żałować, że krążek minimalnie minął cel. Przewaga gospodarzy była spora i trener Jacek Płachta poprosił o czas, by jego podopieczni ochłonęli i uporządkowali grę. Tomas Fuczik nie miał wiele pracy, ale poważnie zagrozili mu Grzegorz Pasiut oraz Anthon Eriksson. Trener Andrej Sidorenko, by zmobilizować jeszcze bardziej zawodników, dokonał roszad w swoich formacjach.

Tyszanie grali w jednostajnym tempie, bez błysku, a minuty mijały. Goście od czasu do czasu wyprowadzali kontry, ale nie byli zainteresowani forsowaniem zbyt szybkiego tempa. Wprawdzie prowadzili tylko golem, ale on ich promował do finału. Wydawało się, że gospodarze jakby nieco zwątpili, jednak w 55 min Cichy w końcu pokonał Murraya. Radość gospodarzy była ogromna, ale krótka. W kolejnej akcji gości w roli głównej wystąpili dwaj Mateusze. Bepierszcz zagrał zza bramki, a Michalski ponownie dał GieKSie prowadzenie. W 58:20 z lodu zjechał Fuczik i pojawił dodatkowy napastnik. Na 18 sek. przed końcem kapitan Michał Kotlorz zdobył wyrównującego gola. W dogrywce było kilka soczystych uderzeń, ale krążek nie chciał wpaść do siatki. Zadecydowały „najazdy”.

GKS TYCHY – GKS KATOWICE 3:2 (0:1, 0:0, 2:1, 0:0) w karnych 2-1

Stan rywalizacji 2-3

0:1 – Wronka – Fraszko (10:12), 1:1 – Cichy – Dupuy (54:17), 1:2 – Michalski – Bepierszcz (54:34), 2:2 – Kotlorz (59:42, 6 na 5), 3:2 – Mroczkowski (karny).

Sędziowali: Michał Baca i Paweł Breske – Andrzej Nenko i Mateusz Bucki Widzów 2550.

TYCHY: Fuczik; Smirnow – Żełdakow, Seed – Kotlorz, Pociecha – Bizacki, Biro; Jeziorski – Galant – Gościński, Mroczkowski – Cichy – Szczechura, Sierguszkin – Fieofanow – Dupuy, Marzec – Starzyński – Wróbel, Witecki. Trener Andrej SIDORENKO.

KATOWICE: Murray; Kolusz – Rompkowski, Kruczek – Wajda, Hudson – Wanacki (2), Valtola; Wronka – Pasiut (2) – Fraszko, Smal – Monto – Saaralainen, Eriksson – Wielkiewicz – Lehtonen (2), Krężołek – Michalski – Bepierszcz. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Tychy – 0 min, Katowice – 6 min.


Liczba

17

SEKUND minęło między pierwszym golem dla tyszan i drugim dla katowiczan.


Polska Hokej Liga

We wtorek grają

  • JASTRZĘBIE, 18.00: JKH GKS – Re-Plast Unia Oświęcim (stan rywalizacji 2-3)

Środa, 30 kwietnia

  • KATOWICE, 18.30: GKS – GKS Tychy (3-3)

* mecze w sezonie zasadniczym i play offie


Na zdjęciu: Michael Cichy w końcu odczarował bramkę Johna Murraya.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus