GKS Tychy. Im więcej pracy, tym więcej szczęścia

Trener Artur Derbin doskonale zdaje sobie sprawę, że od patrzenia w tabelę punktów nie przybędzie.


Dlatego szkoleniowiec GKS-u Tychy, z jednej strony zadowolony z tegorocznych zwycięstw, które umocniły tyszan w czołówce I ligi, cieszy się z udanego początku wiosny, ale z drugiej strony chłodnym okiem spogląda w terminarz, w którym coraz bliżej mecz z Zagłębiem Sosnowiec.

– Ponieważ mecz z Zagłębiem mamy w niedzielę to przesunąłem nasz mikrocykl i przygotowania do tego spotkania zaczęliśmy od wtorku – wyjaśnia szkoleniowiec tyszan. – W związku z tym najbardziej pracowitym dniem w tym tygodniu stała się środa, bo zaczęliśmy ją od zajęć na siłowni, następnie mieliśmy analizę meczu w Olsztynie, a po obiedzie i odpoczynku mieliśmy trening na boisku.

Pierwszy raz w tym roku piłkarze GKS-u weszli wczoraj na tyską trawę i na niej przygotowywać się będą także podczas czwartkowego treningu, piątkowych zajęć regeneracyjnych oraz sobotniego rozruchu, zaplanowanego na godzinę 12.00 na głównej płycie.

Pokazali charakter

– Długo czekaliśmy na wyrażenie zgody na zajęcia na murawie – dodaje trener GKS-u. – Najważniejsze jednak, że wreszcie możemy „deptać trawę” oraz że wszyscy zawodnicy są zdrowi i chętni do gry. Wprawdzie w Olsztynie, co było także widać na środowej analizie, nie brakowało męskiej walki, bo to był mecz „drugich piłek”, ale pokazaliśmy charakter i podnieśliśmy rzuconą przez przeciwnika rękawicę. Do tego dodaliśmy też sporo jakości i dorzuciliśmy szczyptę szczęścia, czyli gola Sebastiana Stebleckiego po centrostrzale. Powtarzam jednak, że im więcej pracy tym więcej szczęścia i w tych właśnie kategoriach odbieram zwycięstwo ze Stomilem.

Plusy i minusy

Z dokładnej analizy sobotniego meczu wynikają także inne spostrzeżenia trenera Derbina, który dostrzegł zarówno plusy jak i minusy.

– Podkreślam to od początku tegorocznych zajęć, ale mecz w Olsztynie kolejny raz to potwierdził, że mamy dobrą, wyrównaną kadrę, w której każdy zawodnik jest bardzo ważnym ogniwem – przypomina Artur Derbin.

– Wypadł za kartki Oskar Paprzycki więc zastąpił go Łukasz Norkowski, który w Olsztynie wywiązał się z roli defensywnego pomocnika, a jednocześnie rozpoczął akcję, która dała nam zwycięskiego gola. O tym jaką rolę odegrali zmiennicy, którzy weszli do gry w drugiej połowie też warto wspomnieć, bo Łukasz Moneta i Sebastian Steblecki rozegrali akcję, która zapewniła zespołowi zwycięstwo.

Ale przypomnę też dobrą robotę, wykonaną na początku przez tych, którzy zeszli z boiska, bo Łukasz Grzeszczyk powalczył o piłkę przed polem karnym gospodarzy, a Szymon Lewicki po wrzutce Maćka Mańki strzelił pierwszego gola.

Siłą jest zespół

– I to jest nasz podstawowy atut, na który zwracałem uwagę na przedmeczowej odprawie i mówiłem też o tym zawodnikom wchodzącym do gry w trakcie meczu. Naszą siłą jest zespół. Są jednak także mankamenty, bo choć w Olsztynie obydwie bramki strzeliliśmy po wygraniu tak zwanych drugich piłek to jednak ten element jest jeszcze do poprawy. Szczególnie, że taka „walka wręcz” jaką zaproponował nam Stomil będzie nas czekać w wielu wiosennych meczach więc musimy ten element doskonalić.


Czytaj jeszcze: Nie odprowadzają się za rączkę do domów

Wyszarpane zwycięstwo, w którym najważniejsze będą zaangażowanie i cechy wolicjonalne da tyle samo punktów co wygrana po efektownej grze. Zdajemy sobie z tego sprawę i trenujemy, żeby w każdym meczu dać z siebie wszystko – kończy Artur Derbin.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus