GKS Tychy. Jest czas na trening i nie tylko

 

Mający na swoim koncie 20 ligowych występów w tym sezonie filar obrony GKS-u Tychy Marcin Biernat trenuje w rytmie, który ma mu zapewnić powrót do gry, w momencie kiedy stan epidemii zostanie odwołany.

– Praktycznie codziennie jestem w klubie i realizuję zajęcia w meczowym mikrocyklu – mówi Marcin Biernat. – We wtorek miałem na przykład pierwszy trening o godzinie 10.00, a drugi o 15.00. Natomiast w piątek, w który wypada przedmeczowy rozruch, zacząłem zajęcia o 10.00 i koncentrując się na startach wykonywanych na boisku skończyłem o 13.30.

A w sobotę biegałem już w meczowym rytmie i wymiarze czasowym. Niektórzy tak jak ja przychodzą do klubu, których jest otwarty i możemy, oczywiście z zachowaniem środków ostrożności, a inni trenują w swoich mieszkaniach i biegają w parkach, albo w lesie. Powierzchnia nie jest najważniejsza.

Jeśli chcemy potrenować w domu, to jest wiele ćwiczeń z wykorzystaniem ciężaru własnego ciała. Ponadto mamy do użytku gumy, TRX, które zabraliśmy z klubu w momencie, gdy nastąpiła decyzja o zawieszeniu rozgrywek oraz treningów.

Każdy z nas zabrał również ze sobą piłkę oraz niezbędny sprzęt do treningów. To jak realizujemy swoje rozpiski jest sprawą indywidualną, ale w dalszym ciągu jesteśmy zespołem i wszyscy w stu procentach robią to co do nich należy. Wszystko po to, żeby w momencie gdy już wróci normalność być przygotowanym do gry. Oby w tym sezonie się udało, a gdy zapadnie decyzja, że możemy grać, to będziemy gotowi wybiegać na boisko co trzy dni.

Od kuchni

Nie samym treningiem w czasach stanu epidemii żyje jednak piłkarz. Ma też czas na odrobienie rodzinnych i domowych zaległości.

– Zaczęliśmy zwracać uwagę na coś co wcześniej wydawało się mniej istotne – dodaje Marcin Biernat. – Do wielu ludzi dotarło, że higiena i odżywianie są na przykład kluczowe dla zdrowia.

Staram się też teraz więcej czasu poświęcić córce, która ma już prawie roczek i w trakcie sezonu mam mniej czasu dla niej, bo gdy w każdy weekend rozgrywa się spotkania, a do tego dochodzą też zgrupowania to czas ucieka.

Poza tym oglądamy filmy i seriale na netflixie oraz mecze Realu Madyrt, bo to mój ulubiony klub, a Sergio Ramos to mój wzór środkowego obrońcy. Pokazałem się też naszym kibicom od kuchni nagrywając film przy gotowaniu. Lubię jeść zdrowo i przede wszystkim wiedzieć co jem. Zawsze sprawdzam skład produktów, z których przygotowuję posiłki. Wiadomo, że w trakcie sezonu żona bardzo mi pomaga i to głównie właśnie ona przygotowuje posiłki.

Jednak teraz ja mam więcej czasu i wykorzystuję go także „przy garach”. Przygotowuję nowe dania, testuję kolejne produkty. Ostatnio zrobiłem tagliatelle z wędzonym łososiem i szpinakiem choć nigdy wcześniej tego nie robiłem.

Na jedzenie zawsze jednak zwracałem uwagę. Kiedyś waga w kuchni stała na wierzchu i każdy produkt ważyłem. Teraz myślę, że przez tak długi czas kiedy odżywam się zdrowo, jestem w stanie „na oko” policzyć, jaki dany produkt ma wagę. Zdaję sobie jednak także sprawę z tego, że jak zjem 5 gramów więcej ryżu czy mięsa, to w żaden sposób nie wpłynie to na moją wagę w jakiś zły sposób.

Moim zdaniem z każdego człowieka jedzeniem można wyciągnąć wiele i każdy może dobrze wyglądać. To nie jest tylko kwestia siłowni. Dieta i dobre odżywanie również odgrywa ważną rolę. Oczywiście trzeba ciężko pracować, ale gdy nie mamy nagromadzonych pokładów tkanki tłuszczowej to mięśnie są bardziej odsłonięte i lepiej pracują. A więc w naszym przypadku dieta i zdrowie odżywanie są najważniejsze.

Może być bardzo ciężko

Marcin Biernat nie ukrywa jednak, że najważniejsza dla piłkarza jest możliwość rozgrywania meczów.

– Chciałbym przede wszystkim, żeby pandemia koronawirusa przystopowała i liczba zachorowań zaczęła spadać – wyjaśnia Marcin Biernat.

– Zdrowie jest najważniejsze, ale każdy z nas chciałby już normalnie trenować z zespołem i kontynuować rozgrywki. Bardzo chciałbym, żeby pod koniec kwietnia zapadła decyzja, że w maju wznawiamy grę, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację, może być bardzo ciężko.

Dla zawodnika mecz jest nagrodą za pracę wykonaną na treningach, a my będziemy mieć podwójną radość, bo licząc od grudnia mamy już drugi okres przygotowawczy i coraz mocniej czujemy, że samo trenowanie jest znacznie bardziej męczące niż najtrudniejsze nawet mecze.