GKS Tychy. Lewa strona do reformy!

Po dwóch porażkach 1:2 w Radomiu i Jastrzębiu-Zdroju piłkarze GKS-u Tychy nie mogą się pochwalić zdobyczą punktową. Nic więc dziwnego, że zaczynają się pierwsze pytania, co trzeba poprawić, żeby tyszanie mogli wreszcie zapunktować.

Trener Ryszard Tarasiewicz rozpoczął analizę od gry defensywnej swojego zespołu. – W 34 meczach w tamtym sezonie w ten sposób bramek nie traciliśmy i to mi daje do myślenia. Nie mówię, że będziemy musieli popracować nad naszą grą defensywną. Trzeba raczej znowu myśleć o dobrym ustawieniu w obronie, a nie o tym, czy popełnię błąd, czy nie, bo właśnie w takich momentach najczęściej rodzą się pomyłki. Popełniliśmy ich za dużo, ale nie ma najmniejszego zwątpienia w moim zespole. Abstrahuję od tego, że na osiem pierwszych meczów sześć, mamy na wyjeździe, bo w naszej drużynie jest mała dysproporcja, jeżeli chodzi o jakość gry na wyjeździe czy u siebie. To nie powinno nam więc przeszkadzać od strony mentalnej.

Asystent trenera Tomasz Wolak zastanawia się, czy przy straconych golach lepiej mógł się zachować bramkarz Konrad Jałocha. – Obydwie bramki straciliśmy po strzałach głową i to z pola bramkowego, a w dodatku przez zawodników, którzy mają niewiele ponad 170 centymetrów wzrostu. Szczególnie przy drugim golu, patrząc na mecz z boku, wydawało się, że Konrad mógł lepiej zareagować i wyjść do piłki. Przy analizie wideo jednak było widać, że piłka została dośrodkowana tak, że nabiegali na nią dwaj zawodnicy. Jeden wbiegł „na krótki” słupek, a drugi do środka, więc bramkarz nie miał łatwej decyzji. Bardziej błąd polegał na tym, że Ken Kallaste za mało agresywnie zaatakował pomocnika, który idealnie dośrodkował piłkę z prawego skrzydła.

Komentarz „Sportu”. Kafarski i Tarasiewicz mogą odstraszyć każdego agenta ubezpieczeniowego

Nawet na treningu bez presji rywala trudno o tak dokładne podanie, a tu w trakcie meczu wyszło idealne. W poprzednim sezonie ponad 75 procent bramek straciliśmy po zagraniach z naszej lewej strony obrony, a w tym sezonie wszystkie gole rywale strzelili nam po akcjach z tego sektora. Musimy więc na to zwrócić baczniejszą uwagę i zwiększyć agresję oraz poprawić doskok do rywala. Natomiast w ofensywie musimy przyspieszyć operowanie piłką i liczyć też na więcej szczęścia. W sytuacji, w której Maciek Mańka strzelił gola, sędzia odgwizdał faul, ale analizując tę akcję, nie możemy się doszukać momentu przewinienia, a to mogło nam przecież dać punkt.

Kapitan tyszan Łukasz Grzeszczyk zwrócił uwagę na to, że zabrakło realizacji założeń taktycznych: – Przed meczem mówimy sobie, żeby w polu karnym atakować piłkę, ale właśnie tego ataku w najważniejszym momencie brakowało. Uważam, że to była przyczyna pierwszej bramki. Cofaliśmy się, zamiast zawalczyć i rywal główkował z 5 metra. Przez brak koncentracji pozwoliliśmy się pokonać. Takich bramek nie możemy tracić, bo skutkiem są porażki i gole strzelone przez nas w Radomiu oraz w Jastrzębiu nic nam nie dały. Za nami dwa mecze wyjazdowe, po których jesteśmy bez punktu. Nie można jednak tłumaczyć się terminarzem i zwalać winy na obce boiska.

Na nich też trzeba umieć wygrywać, a to jest nasza bolączka jeszcze z tamtego sezonu. Miałem nadzieję, że w tych rozgrywkach pod tym względem będzie inaczej, ale nic się niestety nie zmieniło. Uwagi można mieć też do naszej gry ofensywnej, choć strzałów w niej nie brakowało, to uderzenia były za mało celne. Utrzymywaliśmy się przy piłce. Próbowaliśmy stwarzać zagrożenie, ale to wszystko było za mało. Trzeba więc trenować i walczyć oraz mieć nadzieję, że wszystko się odwróci – przekonuje Grzeszczyk.

 

Na zdjęciu: Tyski obrońca Ken Kallaste miał swój udział przy drugiej bramce dla jastrzębian. Potem pozostały już tylko lamenty…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem