GKS Tychy. Liczą na jego bramki

Nowy napastnik GKS-u Tychy rozpoczyna dzisiaj nowy rozdział swoich piłkarskich wojaży


Dzisiaj o godzinie 10.30 tyszanie rozpoczynają przygotowania do sezonu 2021/2022. Drużyna, która w minionych rozgrywkach zajęła trzecie miejsce w I lidze, chce zrobić kolejny krok do przodu, a ma jej w tym pomóc mistrz Słowacji i Norwegii oraz uczestnik rozgrywek Ligi Europy Tomasz Malec.

Od Norwegii do Włoch

– Jestem bardzo szczęśliwy, że mogą być w GKS-ie – powiedział 28-letni napastnik. – Przedstawiciele tyskiego klubu skontaktowali się ze mną w miniony poniedziałek i chcieli żebym przyjechał, zobaczył stadion, miasto i przekonał się, jak to wszystko tutaj funkcjonuje. Spodobało mi się więc w moim ostatnim klubie FK Senica, w którym byłem kapitanem i którego działacze chcieli żebym został, powiedziałem, że chcę grać w Polsce. Z tą myślą wróciłem do Tychów w piątek i podpisałem dwuletni kontrakt. Jest tu piękny stadion i mam nadzieję, że kibice będą mogli przychodzić na mecze, bo przez koronawirusa ostatnio różnie to wyglądało. Nie mogę się już doczekać poniedziałkowego treningu, żebym mógł poznać wszystkich zawodników mojej nowej drużyny. Mam nadzieję, że wspólnie zaliczymy dobry sezon. Miałem okazję poznać historię klubu i wiem, że GKS Tychy grał kiedyś w ekstraklasie. Wiem też, że teraz celem jest powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej i to był też powód dla którego chce tutaj grać. Mam nadzieję, że pomogę zespołowi i to jest cel, który chcę tu osiągnąć.

Wprawdzie z rodzinnego Trenczyna do Tychów Tomasz Malec ma niewiele ponad 200 kilometrów, ale jego droga z grodu, który dziesięć wieków temu należał do Polski do miasta, którego sportową wizytówką jest klub obchodzący 50-lecie istnienia, była bardzo okrężna. Wychowanek FK Melczice-Lieskove swoje piłkarskie umiejętności ukształtował w FK AS Trenczyn, w którym jako 17-latek zadebiutował w słowackiej ekstraklasie i jako 21-latek zdobył tytuł króla strzelców, a następnie wyruszył w podróż dookoła Europy. Norwegia, Czechy, Litwa, Łotwa i Włochy były przystankami na drodze na tyski stadion.

Żona lubi Polskę

– Zagrałem w kilku towarzyskich spotkaniach z polskimi drużynami – dodaje napastnik mierzący 199 centymetrów. – Dawno temu chciałem nawet zagrać w Polsce, ale nie miałem takiej oferty, dlatego jestem szczęśliwy, że mogą się teraz tutaj spróbować. Moja żona mieszkała blisko granicy z Polską i mówi nawet całkiem dobrze w waszym języku. Ona także chciała przyjechać tutaj. Mam nadzieję, że będzie to dobra decyzja dla nas, a dla mnie najważniejsze będzie to, żeby z dobrej strony pokazać się na boisku i udowodnić, że jestem najlepszą opcją. Jako wysoki zawodnik zwykle dostawałem dużo piłek w pole karne. Nie zdobywam jednak dużo bramek głową, bo wolę strzelać nogą. Lubię dostawać długie piłki, ale najważniejszy dla mnie jest zespół.

Słowak dodaje. – Walczę dla drużyny i ona jest zawsze na pierwszym miejscu, a dopiero później jestem ja. Jeżeli będą walczył, to przełoży się to na bramki. Taka jest moja życiowa filozofia, z którą przejechałem kawałek Europy. Bardzo polubiłem Norwegię. W Rosenborgu byli fajni ludzie i piękny stadion, a jako zawodnik dostawałem dużo podań, z których strzeliłem kilka goli. Lubię tę ligę, ale najlepsi kibice byli we Włoszech. Atmosfera na trybunach była niesamowita. Cieszę się, że mogłem poznać wiele piłkarskich lig oraz kultur. To dla mnie duże doświadczenie i mam nadzieję, że pomoże mi to na polskich boiskach. W poprzednich klubach zwykle podpisywałem kontrakt na rok. Tym razem jednak wspólnie z moją rodziną zdecydowaliśmy, że spróbujemy czegoś nowego. Kto wie, może zostanę w Polsce na dłużej? – kończy Tomas Malec.


Na zdjęciu: W Tychach liczą i wierzą, że Słowak Tomasz Malec poprowadzi ich do upragnionej ekstraklasy.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl