GKS Tychy. Miał być szlagier, będzie sparing

Zamiast iść za ciosem, piłkarze z ul. Edukacji 7 zagrają sparing, żeby podtrzymać meczowy rytm.


To miał być szlagier 17. kolejki. Piłkarze trzeciej w tabeli Korony i tracącego do niej 2 punkty GKS-u Tychy mieli się spotkać w Kielcach, ale spotkanie zamykające półmetek rozgrywek na zapleczu ekstraklasy zostało przeniesione. Wbrew pierwotnym sugestiom, że powołanie Zvonimira Patrovicia do młodzieżowej reprezentacji Bośni i Hercegowiny nie wpłynie na I-ligowy terminarz, kielczanie po porażce 0:1 z GKS-em Katowice postanowili sięgnąć po przysługujące im prawo. Zawodnik, który w rundzie jesiennej rozegrał 13 spotkań, dwukrotnie wybiegł w wyjściowej jedenastce, a ani razu nie był na murawie od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego, stał się pretekstem do wysłania wniosku o zmianę daty terminu meczu.

– Nie ma czego komentować – stwierdził trener tyszan Artur Derbin.

– Otrzymaliśmy oficjalny komunikat Departamentu Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN o przeniesieniu terminu meczu z Koroną i tyle. Żeby pozostać w meczowym rytmie i podtrzymać dobrą formę, zasygnalizowaną w meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie, wygranym 4:1, zaplanowaliśmy na sobotę mecz sparingowy z Zagłębiem Sosnowiec, z którym zagramy o godzinie 11.00 na Stadionie Ludowym. W ten sposób zachowamy ciągłość gry, co jest dla nas istotne, bo przecież 21 listopada czeka nas zaplanowane jako ostatnie w tym roku spotkanie pierwszej kolejki rundy rewanżowej z ŁKS-em Łódź.

Są na fali wznoszącej

W tonie wypowiedzi szkoleniowca GKS-u Tychy można było wyczuć nutkę niezadowolenia z przełożenia terminu meczu w Kielcach. Trudno się jednak dziwić Arturowi Derbinowi, bo po przełamaniu, które nadeszło tydzień temu, wydawało się, że trójkolorowi są na fali wznoszącej.

– Mecz z jastrzębianami był idealny na przełamanie – mówi Jakub Piątek, autor gola, po którym rozwiązał się worek z bramkami.

– Chcieliśmy bardzo to spotkanie wygrać i stwarzać sobie dużo sytuacji. To się nam udało, dzięki temu zdobyliśmy cztery bramki i świętowaliśmy efektowne zwycięstwo. Moje trafienie otworzyło ten mecz. Cieszę się bardzo, że udało mi się strzelić tego gola, bo przez wiele spotkań, choć próbowałem, piłka nie chciała wpaść do siatki. A później grało się nam już łatwiej i kolejne nasze bramki stabilizowały sytuację na boisku. Stracony gol też nie podciął nam skrzydeł, bo odpowiedzieliśmy czwartą bramką i wygraliśmy zasłużenie.

Potrafią zdobywać bramki

O wysokiej dyspozycji Jakuba Piątka świadczyła nie tylko efektowna bramka zdobyta płaskim strzałem z 22 metra. Chwilę później znowu przymierzył z dystansu i choć tym razem mierzył w okienko, bramkarz rywali popisał się skuteczną paradą.

– Co prawda po tym strzale bramka nie padła, ale to był sygnał, że jedno trafienie nas nie zadowala – dodaje 23-letni pomocnik tyszan.

– Cały czas chcieliśmy atakować i nie mieliśmy zamiaru poprzestać na jednym golu. W sumie strzeliliśmy cztery i pokazaliśmy, że potrafimy atakować i zdobywać bramki.

Trochę czasu minęło

– Dla mnie osobiście też było to ważne trafienie, bo po golu strzelonym w meczu wygranym 5:1 z Odrą Opole na finiszu poprzedniego sezonu prawie pięć miesięcy musiałem czekać, żeby się znowu cieszyć z bramki. Pamiętam też mecz sprzed pół roku z Górnikiem Łęczna, w którym trafiłem dwa razy i wygraliśmy 3:1. Trochę czasu więc minęło, ale cieszę się, że się przełamałem i że drużyna wygrała. To ważne, bo na finiszu rundy chcemy pokazać jak najwyższą dyspozycję – kończy Jakub Piątek.


Na zdjęciu: Jakub Piątek na ligowego gola dla tyskiego GKS-u czekał prawie pięć miesięcy.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus