GKS Tychy. Nie lubię się droczyć

Można powiedzieć, że Bartosz Szeliga jest doświadczonym zawodnikiem. Wychowanek Sandecji Nowy Sącz ma 26 lat i 118 występów w ekstraklasie, w której występował w barwach Piasta Gliwice i Bruk Betu Termalica Nieciecza. W seniorskiej piłce nominalny prawy obrońca zadebiutował jako 17-latek. W wyjazdowym meczu nowosądeckiej drużyny w Ostrowcu Świętokrzyskim zmienił 16 lat starszego… napastnika Macieja Kowalczyka. Przepustkę do stałej gry na zapleczu ekstraklasy wywalczył już jednak jako pełnoletni piłkarz. Sygnał, że myśli o czymś więcej niż I liga, dał 3 września 2011 roku. To ważna data. W tedy strzelił swojego pierwszego gola, a dokładniej mówiąc, zdobył dwie bramki, w meczu z maszerującym po awans Piastem Gliwice. Pojawił się na boisku w Nowym Sączu w 62 minucie i zdążył dwa razy pokonać Jakuba Szmatułę.

Rok później, już jako młodzieżowiec regularnie grający w Sandecji, znalazł się na celowniku Marcina Brosza. Na początku 2013 roku trafił do Piasta. Na inaugurację rundy wiosennej zagrał w wyjazdowym meczu z Górnikiem Zabrze, rozpoczynając nowy rozdział. Rok później strzelił swojego pierwszego ekstraklasowego gola, pokonując na wyjeździe bramkarza Widzewa Łódź. A za najlepszy okres „Szeli” w Gliwicach należy uznać sezon 2014/2015. Zaczął go co prawda w trzecioligowych rezerwach. Gdy w 5 kolejce wskoczył do pierwszego składu, „Piastunek” został do końca rozgrywek, zaliczając 31 występów i strzelając 5 goli.

W sumie, na boiskach ekstraklasy zdobył 12 bramek. Ten dorobek uzupełnić trzeba jeszcze 6 golami z I-ligowych boisk, bo 5 strzelił dla Sandecji, a w trzecim występie w barwach GKS-u Tychy, w środowym spotkaniu z Chrobrym Głogów, popisał się bombą, która mogłaby być ozdobą meczów na największych światowych stadionach.

– To była jedna z moich najładniejszych bramek – stwierdził Bartosz Szeliga. – Mówię „jedna z”, bo podobną strzeliłem Piastowi Gliwice, grając w Sandecji. Z tą tylko różnicą, że wtedy włączyłem się do akcji ofensywnej jako prawy obronie i uderzałem z prawej strony boiska, a teraz strzelałem jako lewy obrońca. To dla mnie nowa pozycja, ale szybko się na niej odnalazłem. Co prawda w okresie przygotowawczym grałem jako prawy obrońca, po 45 minut, na zmianę z Maćkiem Mańką. Wtedy trener Ryszard Tarasiewicz podkreślał, że na prawej stronie mają grać zawodnicy preferujący grę prawą nogą, a na lewej stronie lewonożni.

Specjalista od łapania karnych

Dlatego, gdy dowiedziałem się, że zagram na lewej obronie, byłem zaskoczony, ale wtedy trener podpowiedział mi, że gdy już wyprowadzę piłkę i znajdę się w strefie strzeleckiej, to mam złamać akcję do środka i uderzyć. Tak właśnie zrobiłem i miałem się z czego cieszyć. Radość była tym większa, że ostatni raz zdobyłem bramkę prawie dwa lata temu, w ekstraklasie z Lechią Gdańsk, a przez rundę wiosenną tego roku leczyłem kontuzję. Jednak jak już minęła pierwsza euforia, to pamiętając o obietnicy złożonej żonie, która była na trybunach, włożyłem piłkę pod koszulkę i ogłosiłem światu, że Natalia nosi pod sercem nasze dziecko.

Radość ze zdobycia efektownej bramki oraz z wysokiego zwycięstwa z Chrobrym, który wyjechał z Tychów z bagażem pięciu goli, nie mógł jednak trwać zbyt długo. Tyszanie już w niedzielę zmierzą się bowiem w Sosnowcu z Zagłębiem i nie chcą wrócić do domu z pustymi rękami tak jak z dotychczasowych wyjazdów.

– W meczu z Chrobrym był taki moment, że prowadząc 2:0, a później 3:1, graliśmy chaotycznie – dodał Bartosz Szeliga. – Na szczęście wszystko skończyło się po naszej myśli, ale analizując spotkanie, zwróciliśmy na to uwagę i wiemy, co musimy wyeliminować, żeby wreszcie zagrać na zero z tyłu. Mogliśmy się przekonać, co znaczy chwila nieuwagi w Nowym Sączu, bo tam jeden błąd zadecydował o porażce Sandecją. Jeżeli więc do naszych atutów, których efektem jest najwięcej strzelonych bramek wśród I-ligowców w tym sezonie, dodamy skuteczność prezentowaną na naszym boisku, na którym gramy ładnie dla oka, odważnie i strzelamy gole, to możemy pomyśleć o zwycięstwie.

Taki jest nasz cel, bo chcemy ruszyć w górę tabeli. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że nie będzie łatwo, bo sosnowiczanie w ostatnich dwóch meczach nie stracili gola. Zagłębie to doświadczony zespół, w którym mam przyjaciół z czasów gry w Niecieczy. Co prawda Rafał Grzelak leczy kontuzję, której nabawił się w meczu inaugurującym ten sezon, więc nie zagra przeciwko nam, ale Szymon Pawłowski jest kapitanem sosnowieckiej drużyny. Na temat naszej rywalizacji jednak nie rozmawiamy. Nie lubię się droczyć przed pierwszym gwizdkiem. Po prostu życzę każdemu powodzenia i koncentruję się na tym, żeby moja drużyna wygrała.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem