GKS Tychy. Piątek, czyli temat tygodnia

W piątym roku grania w GKS-ie Tychy środkowy pomocnik GKS-u Tychy wystrzałowo podkreślił swoje miejsce w drużynie.


Na trzy tygodnie przed dniem 23. urodzin Jakub Piątek w GKS-ie Tychy stał się tematem dnia, a nawet tygodnia. Pomocnik, grający w tyskiej drużynie od początku 2017 roku, w szlagierowym spotkaniu 29 kolejki I ligi poprowadził bowiem tyszan do zwycięstwa z Górnikiem Łęczna. Dwie bramki, po których trójkolorowi schodzili na przerwę prowadząc 2:0, były fundamentem wygranej 3:1. Zdobyte trzy punkty za jednym zamachem zapewniły zespołowi trenera Artura Derbina pozostanie na drugim miejscu w tabeli oraz oddaliły pokonanych łęcznian na dystans sześciu punktów – licząc lepszy bilans bezpośrednich starć z łęcznianami. Kim jest więc bohater tygodnia?

– Pochodzę z Ornontowic, to miejscowość leżąca jakieś 30 km od Tychów i mniej więcej tyle samo od Chorzowa – przedstawił się starszy z braci Piątków. – Piłkarską przygodę zaczynałem w Gwarku Ornontowice, gdzie razem z bratem pracowaliśmy z trenerem Robertem Picułą, który przechodząc do Stadionu Śląskiego zabrał nas „ w pakiecie” ze sobą. Kacper po pół roku odszedł stamtąd trenerem APN Tychy. Ja zostałem na całe gimnazjum, czyli na kolejne trzy lata w Chorzowie. Tu zostałem zauważony przez skautów Legii i przeszedłem do Warszawy. Cały nasz rocznik uczęszczał do tej samej klasy Liceum Lotnictwa Polskiego na Bielanach. Miłosz Szczepański, Mateusz Żyro, Patryk Klimala. W tym samym wieku był też Mateusz Hołownia, ale już wtedy znajdował się blisko pierwszego zespołu, więc więcej czasu zajmowały mu treningi niż szkoła.

Jako junior Jakub Piątek chciał grać wśród seniorów i dlatego po roku spędzonym w stolicy przeprowadził się do Częstochowy. W Rakowie sześć lat temu zadebiutował w II lidze, a w całym sezonie 2015/2016 zaliczył trzynaście występów.

Czekanie na debiut

– W drużynie z Częstochowy pojawiałem się na boisku dość często to jednak na krótko, z ławki – przypomina czas spędzony pod Jasną Górą. – W Tychach, gdzie znalazłem się na początku 2017 roku, zresztą było podobnie. Jurij Szatałow nie za bardzo mnie widział w składzie. Dopiero trener Ryszard Tarasiewicz dał mi szansę w ostatnim spotkaniu rundy wiosennej w 2017 roku i kilka dni po 20. urodzinach, w wyjazdowym meczu z Zagłębiem Sosnowiec zagrałem jako podstawowy zawodnik. Wykorzystałem swoją szansę, bo w następnym sezonie byłem już podstawowym zawodnikiem.

Pierwszy gol

Świadczą o tym liczby. Jakub Piątek wystąpił w sezonie 2018/2019 w 29 spotkaniach, z których 26 rozpoczął w wyjściowej jedenastce, a 17 rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty. Wtedy też strzelił swojego pierwszego gola w I lidze, trafiając na 2:0 w meczu z Garbarnią Kraków, która wyjechał z tyskiego stadionu z bagażem pięciu trafień. Od 22 sierpnia 2018 roku do minionego piątku ten jeden gol był rodzynkiem na strzeleckiej liście środkowego pomocnika tyszan. Teraz ma już na koncie trzy gole, a warto podkreślić, że bramka na 1:0 była wyjątkowej urody. Po wrzutce Bartosza Szeligi środkowy pomocnik w pełnym biegu, po przebiegnięciu 20 metrów, uderzył z woleja z 12 metra i ulokował piłkę w okienku. Za drugim razem natomiast rozpoczął akcję podaniem ze środka boiska na lewe skrzydło, a po chwili znalazł się w polu bramkowym i po zagraniu Bartosza Biela uderzeniem z 4 metrów podwoił swój strzelecki dorobek.

Dwa trafienia

– Bardzo się cieszę, że po długim czasie znowu strzeliłem i w dodatku w jednym meczu zdobyłem dwie bramki – dodaje Jakub Piątek. – I to naprawdę bardzo ważne bramki, a w dodatku po wypracowanych akcjach. Trener wymaga od nas żebyśmy się znajdywali w polu karnym dużą liczbą zawodników. Pomyślałem więc w trakcie tych dwóch akcji, że wbiegną więc w szesnastkę gości, a gdy tam dostałem piłkę to strzeliłem i fajnie. Wygraliśmy mecz i cieszymy się bardzo.

Nowa krew

– Były też trudne momenty w tym spotkaniu, ale poradziliśmy sobie z tym. Straciliśmy niestety bramkę, ale odpowiedzieliśmy trzecim golem i komplet punktów został w Tychach. To też był ważny moment w meczu, bo Górnik trochę nas zdominował, cofnął nas do defensywy i strzelił kontaktowego gola, ale po jego stracie nasz zespół zagrał jakby była w nim nowa krew. Efektem tego zrywu był nie tylko trzeci gol, ale po nim próbowaliśmy też zdobyć czwartą bramkę. Nie udało się, ale ważne, że w trudnym momencie potrafiliśmy się wziąć w garść i ciesząc się ze zwycięstwa z Górnikiem Łęczna czekamy na następny mecz – kończy Jakub Piątek.


Fot. Dorota Dusik