GKS Tychy. Podwójnie zmotywowany

Maciej Mańka jest tym piłkarzem, który najbardziej czeka na Nowy Rok.


Maciej Mańka Nowego Roku wypatrywał… pięć miesięcy. Dokładnie 18 lipca podczas meczu w Olsztynie obrońca GKS-u Tychy, tuż po podpisaniu nowego kontraktu obowiązującego do 30 czerwca 2023 roku, doznał kontuzji. 31-letni piłkarz, który w poprzednim sezonie wystąpił w 32 spotkaniach i strzeli w nich 6 goli, musiał przejść operację zerwanego więzadła krzyżowego i rozpoczął okres rehabilitacji.

– Najtrudniejszy był ten krótki na szczęście okres od diagnozy do operacji – mówi Maciej Mańka. – Bo tego dnia, w którym już zabieg się skończył przed oczami miałem jeden punkt na horyzoncie czyli powrót na boisko. Wiem, że niektórzy wracają do gry po pięciu miesiącach, ale znam też takie przypadki, że dopiero po dziesięciu miesiącach można było mówić o pełnym odzyskaniu formy. Tego kiedy ja wrócę jeszcze nie wiem, ale czuję, że to już niedługo. Tak naprawdę nie było czasu myśleć, bo na początku rehabilitacji postępy były widoczne gołym okiem, a później – choć ćwiczenia się powtarzały – to zwiększały się obciążenia. Dzisiaj mogę już powiedzieć, że jestem na 90 procent zdolny do powrotu na boisko. To znaczy, że doktor Bartłomiej Kacprzak zakończył już swoją pracę. Na początku grudnia byłem u niego na ostatniej konsultacji i po rezonansie oraz testach mięśniowych usłyszałem, że wszystko jest w porządku. Po powrocie do Tychów zacząłem więc ostatni etap zajęć pod okiem naszych klubowych fizjoterapeutów Leszka Simiłowskiego i Łukasza Tatoja. O przerwie świąteczno-urlopowej oczywiście nie było mowy, bo chcę jak najszybciej dołączyć do drużyny. Na pewno rozpocznę z nią zajęcia 7 stycznia, ale będę musiał spokojnie wchodzić w rytm ćwiczeń, szczególnie tych z bezpośrednim kontaktem. Bieganie, siła, kopanie piłki to już nie sprawia mi problemów, ale teraz trzeba to wszystko połączyć żeby wrócić do gry.

Zdrowie na pierwszym miejscu

Najważniejszy jednak jest optymizm, a tego Maciejowi Mańce nie brakuje.

– Od 26 listopada jestem szczęśliwym ojcem – dodaje Maciej Mańka. – Co prawda nie mogłem uczestniczyć w porodzie Antosia, ale mogłem się cieszyć tym, że przez cały czas jestem blisko żony i że wiadomość o narodzinach nie zastała mnie na przykład w autokarze na mecz. W tym czasie, w którym nie mogłem grać w piłkę miałem trochę czasu na przestawienie priorytetów i mogę powiedzieć, że doceniłem wartość rodziny. Dlatego tegoroczna Wigilia, tradycyjnie u teściów, ale już z nowym członkiem rodziny była wyjątkowa. Na pewno szczególny, choć domowy i normalny, będzie też moment powitania Nowego Roku, bo pierwszy raz będziemy to robić w trójkę. I na pewno wśród życzeń noworocznych na pierwszym miejscu będzie zdrowie. Dla wszystkich, bo gdy jest zdrowie to można wszystko. A więc życzę go sobie, żonie, synowi, wszystkim bliskim i sympatykom GKS-u Tychy, żebyśmy się mogli znowu spotykać na boisku i cieszyć się radością, którą daje piłka nożna.

Trzy awanse po rehabilitacji

Kibice GKS-u Tychy nie ukrywają, że w roku 50-lecia klubu chcieliby świętować powrót trójkolorowych do ekstraklasy. Mają także nadzieję, że wyleczony prawy obrońca pomoże zespołowi Artura Derbina wywalczyć awans, po który Maciej Mańka już trzy razy sięgał z tyskim zespołem po… kontuzji. Najpierw był sezon, gdy jako junior przyszedł do drużyny, która weszła do II ligi. Następnie w zespole Piotra Mandrysza był po rekonwalescencji, tak samo jak w drużynie Kamila Kieresia.

Głodny gry

– Nie chcę tego wątku za bardzo przypominać, żeby nie zapeszyć – wyjaśnia Maciej Mańka. – Porozmawiamy o nim jeżeli faktycznie za pół roku będziemy świętować awans. Na razie powiem tylko, że pozycja wyjściowa jest całkiem dobra. To samo mogę powiedzieć o drużynie, na którą przez całą rundę jesienną patrzyłem co prawda z boku, ale jednocześnie byłem blisko. Jubileusz klub też jest w tym przypadku ważny, bo sprawia, że wszyscy będziemy się jeszcze bardziej mobilizować. Ja na pewno będę podwójnie zmotywowany, bo jestem głodny gry i chcę się zapisać w historii mojego klubu.


Fot. Dorota Dusik