GKS Tychy. Przyzwyczajony do rywalizacji

W meczu z Resovią stoper GKS-u Tychy Łukasz Sołowiej ma najwięcej do wygrania.


W meczu z Resovią najwięcej do wygrania wydaje się mieć… stoper GKS-u Tychy, Łukasz Sołowiej. Zbliżający się do 32. urodzin wychowanek Dębu Dąbrowa Białostocka ten sezon rozpoczął na ławce rezerwowych, ale wszedł do gry, gdy na początku II połowy meczu z Sandecją Nową Sącz Kamil Szymura został usunięty z boiska. Mierzący 189 centymetrów środkowy obrońca spełnił swoją rolę bez zarzutu i poprawnie zagrał także w kolejnym spotkaniu, w którym pauzujący za czerwoną kartkę kolega nie mógł uczestniczyć.

Dla mającego 35 I-ligowych występów w tyskich barwach zawodnika jest to więc szansa na zakotwiczenie w wyjściowej jedenastce. – Można powiedzieć, że jestem przyzwyczajony do tego, że o miejsce w jedenastce trzeba walczyć – mówi Łukasz Sołowiej. – Pozycja stopera jest specyficzna i w kadrze musi być kilku zawodników gotowych do gry na środku obrony, a występować może tylko dwóch.


Czytaj jeszcze: Nie ma co wrzucać granatów do szatni

Na przykład w Jagiellonii cztery lata temu trener Michał Probierz miał piątkę stoperów: Marka Wasiluka, Dawida Szymonowicza, Gutiego, Ivana Runje i mnie. Tam się nie przebiłem, ale w Rakowie, z którym pod wodzą Marka Papszuna wszedłem na zaplecze ekstraklasy, nasza rywalizacja z Tomaszem Petraszkiem i Lukaszem Duriszką przyniosła korzyść i mnie, i drużynie. Tak samo było w Stomilu Olsztyn, gdzie z Pawłem Baranowskim i Tomkiem Wełnickim rywalizowaliśmy o miejsce na boisku.

Również w GKS-ie Tychy, w którym gram od wiosny 2019 roku, chętnych do gry na środku obrony było zawsze kilku, a rok temu również zacząłem sezon od zajęcia miejsca na ławce rezerwowych, ale się z niej podniosłem. I tak jest także teraz. Każdy z nas na treningach stara się pracować jak najlepiej i pokazać trenerowi, że jest gotowy do gry, a decyzja należy do Artura Derbina.

Chłodnym okiem

Łukasz Sołowiej, tak samo jak na swoją rywalizację z Kamilem Szymurą i Nemanją Nediciem, chłodnym okiem patrzy na miejsce GKS-u Tychy w tabeli i dorobek zespołu po 4. kolejkach.

– Rok temu po 4. kolejkach mieliśmy 3 punkty – przypomina Łukasz Sołowiej. – Teraz mamy pięć. Wtedy nasz bilans bramkowy był 6:6, a teraz jest 3:4. Nie mówię tego, żeby się usprawiedliwiać, czy kogoś uspokajać, ale uważam, że poza końcówką meczu w Sosnowcu, gdzie w ciągu ostatniego kwadransa gry straciliśmy trzy gole, nasza gra obronna wygląda lepiej.

Rozegraliśmy już dwa mecze bez straty gola, a to była w poprzednim sezonie nasza największa bolączka. To jest budujące i na tym fundamencie można stawiać kolejne piętra myśląc o ofensywie. Nie zapominajmy, że gramy w tym roku do 12 grudnia i tego dnia tak naprawdę będzie dopiero można podsumować to, co zrobiliśmy latem i co wykonujemy na każdym treningu.

Z dużym niedosytem

Przed tyszanami mecz z Resovią, która grając wszystkie mecze na wyjeździe ma na koncie jedno zwycięstwo i trzy porażki oraz bilans bramkowy 3:8. – To wcale nie znaczy, że beniaminek przyjedzie do nas w roli chłopca do bicia, a my już możemy myślami wybiegać do czekających nas w najbliższych dniach meczach z Arką Gdynia i Koroną Kielce – dodaje Łukasz Sołowiej.

– Nic z tych rzeczy. Mecz z Resovią jest w tej chwili dla nas najważniejszy. Przez cały tydzień przygotowań myśleliśmy tylko o nim i pod jego kątem pracowaliśmy nad taktyką. Zdajemy sobie sprawę z tego, że przyjedzie do Tychów drużyna z dużym niedosytem. My też mamy to samo uczucie, bo po zremisowanym meczu w Bełchatowie wracaliśmy do domu pewni, że mogliśmy tam zdobyć więcej niż jeden punkt.

Marsz po zwycięstwo

– Dlatego chcemy wyjść na boisko i samym sobie udowodnić, że potrafimy grać lepiej i wygrywać. Żeby to osiągnąć musimy lepiej budować swoje ataki, a jednocześnie nie możemy zapomnieć o organizacji gry w obronie. Przeciwnik też może przecież zaatakować i jako nieobliczalny beniaminek potrafi być groźny. Wiemy doskonale, że nikogo nie można lekceważyć, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie innego scenariusza jak tylko pewny marsz po zwycięstwo. Taki jest nasz cel na mecz z Resovią – kończy Łukasz Sołowiej.


Na zdjęciu: Obrońca GKS-u Tychy Łukasz Sołowiej (z prawej) nie wyobraża sobie, by jego drużyna z Resovią nie zdobyła kompletu punktów.

Fot. Dorota Dusik