Duży zawód i wstyd

– Trzeba zaczekać do końca eliminacji i zobaczymy, jak się to wszystko potoczy – mówi Jakub Kamiński po meczu z Mołdawią


Rozmowa z Jakubem Kamińskim, skrzydłowym reprezentacji Polski

Jak miałby pan ocenić mecz z Mołdawią i naszą sytuację w grupie eliminacyjnej, to co by pan powiedział?

Jakub KAMIŃSKI: – Duży zawód i duży wstyd. Mieliśmy wszystko w naszych, głowach, rękach, nogach, a nie udało się zrealizować tego co sobie założyliśmy, nie wygraliśmy meczu, a tylko go zremisowaliśmy. Znowu musimy liczyć na innych.

Nie udało się

Czego w takim razie zabrakło w tym niedzielnym spotkaniu? Szczególnie pierwsza połowa w waszym wykonaniu była fatalna. Jakby pan to ocenił?

Jakub KAMIŃSKI: – Było dużo nerwowości, każdy zdawał sobie sprawę z rangi spotkania, jak ono jest ważne dla układu tabeli. Nie wyglądało to dobrze, ale patrząc ogólnie, to mieliśmy tyle sytuacji, że po prostu w takich sytuacjach trzeba trafić, trzeba zdobyć gola i wygrać. Niestety, nie udało się.

Druga połowa lepsza, bramka, ale potem nie poszło to w tym kierunku w którym chcieliście, bo gra „siadła”. Dlaczego tak się stało?

Jakub KAMIŃSKI: – Nie wiem. Kiedy się bije głową w mur, to trzeba być skoncentrowanym także w tyłach. My byliśmy skoncentrowani, żeby zdobyć tą kolejną bramkę, ale Mołdawia też co jakiś czas wychodziła z groźną kontrą i trzeba było uważać też w defensywie, żeby przypadkiem jeszcze jednej bramki nie stracić, choć nie wiem czy oddali celny strzał w drugiej połowie. Grali na czas, urywali te sekundy i finalnie nie udało się tego drugiego zwycięskiego gola nam strzelić. Jak mówię – zabrakło nam tego wykończenia i siebie możemy tylko za wszystko winić.

To było widać

Mołdawia zajmuje 159 miejsce w rankingu FIFA, mieliście przewagę w statystykach, ale nie przełożyło się to na wynik. Dlaczego?

Jakub KAMIŃSKI: – Brakowało nam wykończenia akcji i to było widać. Kilka dobrych momentów, szczególnie w drugiej połowie, kiedy dominowaliśmy, graliśmy w ataku pozycyjnym, szukaliśmy dośrodkowań na dwóch naszych wysokich napastników, którzy dobrze grają głową. Były te okazje, ale ich nie wykorzystaliśmy, za brakło koncentracji pod bramką przeciwnika.

Jaka atmosfera była w szatni po meczu?

Jakub KAMIŃSKI: – Jest duży zawód, rozczarowanie i wstyd na naszych twarzach, bo każdy zdaje sobie sprawę, jak te eliminacje w naszym wykonaniu wyglądają od początku i ta otoczka wokół reprezentacji nie jest zbyt dobra. Trzeba sobie z tym radzić, my jako zawodnicy musimy sobie z tym poradzić, a także sztab nowych ludzi w kadrze, który jest od tego zgrupowania. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Trzeba zaczekać do końca eliminacji i zobaczymy, jak się to wszystko potoczy.

Za wami dwa kolejne mecze w eliminacjach i pierwsze zgrupowanie pod okiem nowego selekcjonera Michała Probierza. Jak pan wszystko ocenia?

Jakub KAMIŃSKI: – Trener Probierz od razu chciał dać nową energię, żeby na naszych ustach pojawił się uśmiech po tym, co było wcześniej w tych eliminacjach za trenera Santosa. Atmosfera się decydowanie poprawiła co do ostatniego zgrupowania i każdy to widział. Fajnie to wyglądało i tylko szkoda, że tego meczu z Mołdawią nie udało się nam rozstrzygnąć na naszą korzyść.


Czytaj także:


Selekcjoner mówił, że przyjechał pan na kadrę trochę na kredyt, bo w Wolfsburgu mało co pan gra. Występ z Mołdawią przełoży się na pana sytuację w VfL Wolfsburg?

Jakub KAMIŃSKI: – Trener Probierz zaufał mi powołując na zgrupowanie. Na teraz moja sytuacja w klubie nie jest tak dobra, jak miało to miejsce w poprzednim sezonie. Na razie minęło 7 kolejek, a ja mam nadzieję, że po naszej ostatniej porażce w lidze trener Kovacz da mi szansę w kolejne grze w Bundeslidze, że zagram od początku, od pierwszej minuty, bo w bieżących rozgrywkach jeszcze takiej szansy nie dostałem. Zobaczymy jak będzie, jak to będzie wyglądało po powrocie do klubu.


Na zdjęciu: Jakub Kamiński (nr 13) w walce o piłkę z Olegiem Reabciukiem.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus