Metoda małych kroczków

Mołdawia przed Polską. Mimo otwartej sytuacji w tabeli, w Mołdawii nie mówi się głośno o awansie reprezentacji do finałów przyszłorocznego EURO. – Koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu – mówi selekcjoner Siergiej Kleszczenko.


Czerwcowa wygrana Mołdawii z Polską 3:2 w Kiszyniowie była największą sensacją ze wszystkich spotkań rozegranych w grupie E eliminacji mistrzostw Europy. Polska była w niej wszak zespołem rozstawionym, a Mołdawia została dolosowana z najniższego koszyka. Biało-czerwoni w ubiegłorocznych finałach mistrzostw świata zakwalifikowali się do najlepszej szesnastki. Tymczasem zawodnicy trenera Siergieja Kleszczenko nie zdołali wydostać się z najniższej dywizji D Ligi Narodów. Przegrali awans z Łotwą gorszym bilansem bezpośrednich spotkań. Nawet teraz, po zwycięstwie nad drużyną Fernando Santosa i wrześniowej, wyjazdowej wygranej 1:0 z Wyspami Owczymi, w rankingu FIFA Mołdawianie klasyfikowani są na miejscu 159. Za Afganistanem, Jemenem i Malediwami…

Zmiana pokoleniowa

Kleszczenko, jeden z najlepszych w historii mołdawskich piłkarzy, objął kadrę na początku ubiegłego roku. Zaskoczeniem był fakt, że władze federacji, zmieniające wcześniej trenerów drużyny narodowej jak rękawiczki, podpisały z nim aż czteroletni kontrakt. Mając tak długą perspektywę zdecydował się przeprowadzić w reprezentacji gruntowną zmianę pokoleniową. Do pierwszego meczu z Polską dal szansę debiutu aż 14 młodym zawodnikom. Byli głównie z roczników 1998-2000, z którymi pracował wcześniej w reprezentacji młodzieżowej.

– Liczymy, że ci młodzi gracze, na których zaczęliśmy stawiać, poprzez występy w reprezentacji będą trafiać do mocnych klubów. Potem wracać na zgrupowania silniejszymi, lepiej przygotowanymi – prezentował swoją koncepcję selekcjoner.

Wie czego chce

Jako że Kleszczenko otwarcie mówił o problemach toczących mołdawski futbol, był w swym kraju powszechnie krytykowany. – Stara się być do bólu uczciwy i obiektywny w tym co mówi, ale to się nie wszystkim podoba. Atakują go i z jednej i drugiej strony. Wie czego chce i dzisiaj jest jego wielki dzień – mówił po pokonaniu Polski Siergiej Lisiewcz, doświadczony mołdawski dziennikarz, z którym Kleszczenko przed pomeczową konferencją prasową serdecznie się wyściskał. – On zawsze tak robi, wita się ze wszystkimi dziennikarzami – tłumaczył żurnalista.

– Ze mną faktycznie szczególnie serdecznie, ale znam go przecież tyle lat. Opisywałem jego pierwsze mecze jak wchodził do dorosłej piłki jako młody, 17. letni chłopak. To człowiek oddany futbolowi, nawet ślub brał na stadionie Zimbru Kiszyniów. Pamiętam, jak zszedł w przerwie meczu, a gdy ten się skończył, to wyszedł na murawę w garniturze z narzeczoną w ślubnej sukni.

Największym problemem przy budowaniu reprezentacji, na który zwraca uwagę Kleszczenko, jest wąska grupa, z której selekcjonuje piłkarzy do kadry. – Jeśli wypadają nam piłkarze z powodu kartek czy kontuzji to jest to bardzo wielki kłopot. Zmiennicy nie prezentują tej samej klasy. A zmiany i tak muszę robić, bo mamy jeszcze inny kłopot. Nie wytrzymujemy intensywności na poziomie międzynarodowym. Zawodnicy nie grają w silnych ligach. Wielu powołuję też z ligi mołdawskiej, w której intensywność i poziom rozwoju piłkarzy jest jeszcze niższy niż w tych zagranicznych ligach, gdzie grają nasi reprezentanci. Inna rzecz, że tam z kolei nie zawsze mają miejsca w składach.

Słaba liga

O tym jak słaba jest mołdawska liga, najlepiej świadczą dokonania jej reprezentantów w europejskich pucharach. Pomijając zespół Sheriffa Tyraspol, o którym później, pozostali trzej pucharowicze zdołali w tegorocznych kwalifikacjach wygrać tylko jeden dwumecz. Ale uwaga, Zimbru Kiszyniów wyeliminował La Fioritę z San Marino po uratowanym na wyjeździe remisie 1:1 i skromnej wygranej u siebie 1:0.

Gdy w następnej rundzie wpadł na Fenerbahce Stambuł w dwumeczu było… 0:9. Od Milsami z Orgiejowa lepsza była litewska Poniewież, a Petroclubowi z Hincesti, który uchodzi za najlepiej pracujący z młodymi zawodnikami i ma w szeregach kilku reprezentantów, żadnych szans nie dało Maccabi Tel Aviv, które w dwumeczu triumfowało 5:0.

Absurd

Mołdawska Divizia Națională liczy aktualnie 8 drużyn. Jest nie tylko słaba, ale jeszcze toczy rozgrywki według jednego z najdziwniejszych systemów na świecie. W trakcie ubiegłego sezonu kluby z zaplecza grały ze słabszymi z najwyższej ligi! Po rozegraniu 14 meczów przez każdy z zespołów, w tradycyjnym modelu mecz i rewanż, pierwsza szóstka stworzyła grupę mistrzowską.

Dwa ostatnie zespoły, z czterema najlepszymi z dwóch grup drugiej ligi – grupę spadkową. Mistrz grupy spadkowej utrzymywał się automatycznie. Ale uwaga, o drugie miejsce premiowane utrzymaniem czy też, jak kto woli awansem, rywalizowały w systemie play-off pozostałe zespoły. Do nich dołączono najlepszych z grupy spadkowej drugiej ligi! Na końcu i tak miejsca premiowane utrzymaniem zajęły dwa najsłabsze zespoły sezonu zasadniczego Divizia Națională czyli nikt z niej nie spadł. Zupełny absurd.

Mafia w grze

Przedziwnej reformy ligi dokonano w wyniku wykrycia wielkiego skandalu korupcyjnego. W grudniu 2020 r. Europol i Mołdawski Departament Zwalczania Korupcji opublikowały informację, że przez całe lata w mołdawskiej piłce systemowo ustawiano mecze. Robili to wszyscy, czyli piłkarze, trenerzy, sędziowie, działacze. Śledczy ustalili, że tylko od lipca do grudnia 2020 r. ustawiono co najmniej 20 meczów. Wiadomo, że było ich o wiele więcej. Jeden z piłkarzy anonimowo zeznał, że „niektóre kluby istniały tylko po to, by zarabiać na ustawianiu meczów, a nie na grze w piłkę nożną”. Mecze ustawiano obstawiając na nie zakłady na różne zdarzenia, często na żywo, głównie u azjatyckich bukmacherów.

Inny świat Sheriffa

Flagowym zespołem reprezentującym Mołdawię na arenie europejskiej od lat jest Sheriff Tyraspol. W XXI wieku aż 21 razy zostawał mistrzem kraju. Problem w tym, że w praktyce klub ten ma swą siedzibę na terytorium innego państwa. Tyraspol to stolica Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej, która powstała w wyniku wojny domowej zakończonej rozejmem w lipcu 1992 roku.

Formalnie Naddniestrze jest częścią Mołdawii, de facto zaś nie uznawanym przez świat, osobnym państwem ze swoimi władzami, walutą, armią. By do niego wjechać trzeba przejść kontrolę graniczną. W obszarze sportu Naddniestrze nie zerwało jednak związków z Mołdawią dzięki czemu jego sportowcy mogą występować w międzynarodowych rozgrywkach.


Czytaj także:


Sheriff sportowo i finansowo przerasta całą ligę o kilka długości. Jego gracze inkasują po kilkadziesiąt tysięcy euro miesięcznie, gdy zawodnicy konkurencji często mogą pomarzyć o choćby tysiącu. W tym sezonie zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Europy. Jednak podobnie jak Raków Częstochowa nie zdobył punktu w dwóch pierwszych meczach. Reprezentacja z jego sukcesów nie ma jednak w zasadzie żadnego pożytku. Na mecz z Polską Kleszczenko nie powołał ani jednego zawodnika klubu z Tyraspola. – Sheriff bazuje na obcokrajowcach, Afrykańczykach, Brazylijczykach, Portugalczykach czy jeszcze innych obcokrajowcach. Taka jest ich polityka i filozofia. Nie możemy na to w żaden sposób wpłynąć – tłumaczy selekcjoner.

Bez bujania w obłokach

W obliczu takich realiów nie może dziwić, że twardo stąpający po ziemi Kleszczenko, przed meczem w Warszawie mówi, że remis z tak silną drużyną jak Polska by go zadowolił. Przy okazji nie bacząc, iż szanse na awans do przyszłorocznych mistrzostw w Niemczech przedłuża w zasadzie tylko wygrana. Nie chce dywagować na temat możliwości historycznej, bo pierwszej kwalifikacji Mołdawii do dużego turnieju. Ostatecznie sytuacja w tabeli czyni ją przed meczem w Warszawie zupełnie realną. – Słyszę niekiedy takie pytania, ale zawsze odpowiadam, że nie myślimy o tym, tylko koncentrujemy się na każdej kolejnej grze. Jest jeszcze wiele elementów nad którymi musimy pracować. Czas na szersze wnioski przyjdzie po zakończeniu serii meczów rewanżowych, gdy będziemy podsumowywać eliminacje – ucina temat.

W podobnym tonie wypowiada się Ilie Cebanu. To były bramkarz reprezentacji Mołdawii, syn honorowego prezesa federacji, zdobywca mistrzostwa Polski z Wisłą Kraków w 2008 roku. – Matematycznie mamy szansę, ale myślę że dzisiaj nie ma co mówić o dużych marzeniach, tylko o kolejnych meczach. A ten z Polską nie będzie łatwy, może dziesięć razy trudniejszy niż w Kiszyniowie.

Tamta wygrana pozwoliła chłopakom uwierzyć w ich możliwości. Przez te półtora roku pracy trenera były różne momenty, ale teraz atmosfera jest wspaniała. Kleszczenko ma swoją wizję i zarówno zawodnicy, sztab szkoleniowy. Podobnie ludzie z federacji jadą obecnie na jednym wozie w tym samym kierunku. Wiedzą czego od siebie oczekują i co chcą osiągnąć. A co im się uda, zobaczymy.

Jarosław Tomczyk

LICZBA

12

MECZÓW w historii swoich gier w eliminacjach Euro, począwszy od 1994 roku wygrała reprezentacja Mołdawii. Po trzy wygrane o punkty zaliczyła przed ME 1996, 2008 i 2012. Teraz na koncie „Tricolorii” dwa zwycięstwa, z Polską 3:2 i z Wyspami Owczymi przed miesiącem 1:0.


Na zdjęciu: Mołdawia przed Polską. Piłkarze reprezentacji Mołdawii mają ostatnio spore powody do radości. Jak będzie w niedzielę na Narodowym?

Fot. Siergiej Sokołow/PressFocus