Kac gigant po katastrofie

Po sensacyjnej wtopie w Kiszyniowie reprezentacja Polski w eliminacjach do Euro 2024 nie ma już marginesu błędu.


– Ciężko jest mi w ogóle powiedzieć, co się stało. To jest po prostu niewiarygodne – powiedział po niespodziewanej klęsce w Kiszyniowie, w meczu eliminacji Euro 2024, kapitan reprezentacji Polski, Robert Lewandowski. Od razu po meczu praktycznie żaden z naszych reprezentantów nie był skory do rozmów. Przed kamerą TVP stanął tylko Jan Bednarek, a później – gdy emocje zaczęły trochę opadać, wypowiedzi udzielił Piotr Zieliński, który – przy okazji – wysłuchał kilka cierpkich słów od sfrustrowanych polskich kibiców.

Ci – rzecz jasna – stawili się w stolicy Mołdawii i bardzo trudno było im przełknąć im porażkę. Z drużyną, która w rankingu FIFA zajmuje 171. miejsce. Pomiędzy Gujaną, a Maltą. Według tej samej klasyfikacji słabsze od Mołdawii są tylko… cztery europejskie drużyny. Malta właśnie, a także Liechtenstein. Gibraltar i San Marino. I właśnie z taką drużyną przegrała reprezentacja Polski. Zespół, który był w czołowej 16 na MŚ w Katarze. Mający w składzie piłkarzy m.in. FC Barcelony, Juventusu Turyn, Napoli czy Arsenalu Londyn.

Coś niedopuszczalnego

Kilkadziesiąt minut po spotkaniu grupie polskich dziennikarzy udało się porozmawiać z Robertem Lewandowskim. – Ta porażka na pewno boli. Na tę chwilę margines błędu jest już naprawdę mały – powiedział nasz kapitan, ale od razu musimy go poprawić. Otóż margines błędu nie jest „naprawdę mały”, ale nie ma go wcale! Bo po 3 meczach eliminacyjnych mamy na swoim koncie 3 punkty i zajmujemy przedostatnie miejsce w grupie. Chyba nikt w najczarniejszych rozważaniach nie spodziewał się, że pierwszy mecz wrześniowy naszego zespołu, w którym zmierzymy się z Wyspami Owczymi, będzie konfrontacją… dwóch najsłabszych drużyn grypy E eliminacji mistrzostw Europy. A tak właśnie będzie, bo więcej punktów od nas mają nie tylko Czesi, ale też Albańczycy i Mołdawianie. O ile porażkę w Pradze można było nie tyle wkalkulować, co zaakceptować, o tyle koszmar w Kiszyniowie, to coś absolutnie niedopuszczalnego.

Szczególnie, biorąc pod uwagę przebieg tego spotkania. Dobry początek, dwa strzelone gole do przerwy i pełna kontrola nad boiskowymi wydarzeniami. Nic nie zapowiadało takiego dramatu, jaki nastąpił po przerwie. Nie wiadomo, co jest gorsze. Wynik, czy to, co stało się z naszymi graczami po przerwie. Wystarczyło tylko trochę wyżej zaatakować naszych. Wywrzeć większą presję, a wszystko się posypało. A przypomnijmy, że przeciwko sobie nie mieliśmy świetnie pressujących piłkarzy Juergena Kloppa, tylko reprezentantów Mołdawii. Na co dzień grających co najwyżej w Olympiakosie Pireus. To zdecydowanie najlepszy klub, który jest w kadrze mołdawskiej reprezentowany. Przez… jednego piłkarza.

„Nie ma mowy o dymisji”

Kac po porażce w Kiszyniowie jest gigantyczny. Piłkarze, nie tylko Robert Lewandowski, nawet nie próbowali się tłumaczyć. Bartosz Bereszyński, który dość niespodziewanie zaczął mecz na ławce rezerwowych, wprost powiedział o wstydzie. W podobnym tonie wypowiadał się również Arkadiusz Milik, który przed przerwą był pierwszoplanową postacią w naszym zespole. I jednym z nielicznych zawodników, których można za ten występ pochwalić. Zagotowało się również po meczu wśród ekspertów. [Tomasz Hajto], na antenie Polsatu Sport, były reprezentant Polski, krytykował i rzucał nazwiskami. Nie oszczędził przede wszystkim „Lewego”, Piotra Zielińskiego i Jana Bednarka. – To była największa kompromitacja w historii reprezentacji Polski – nawet na taki osąd zdecydował się uczestnik mistrzostw świata z 2002 roku.

Fernando Santos, który w czwartym meczu na stanowisku selekcjonera naszej drużyny narodowej doznał drugiej porażki, został od razu po meczu zaproszony przez prezesa PZPN-u, Cezarego Kuleszę, na rozmowę do siedzimy związku, do której doszło wczoraj. Celem tego spotkania było przedstawienie przez trenera planu na reakcję po kompromitującym meczu. – Będę chciał poznać dalszy plan działania selekcjonera. Nie ma mowy o dymisji. Ona nic nie zmieni. Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale walczymy dalej – powiedział w rozmowie z portalem meczyki.pl prezes naszego związku. Który, jednocześnie, przeprosił kibiców za to, co stało się w Kiszyniowie.


Powiedzieli

Jan BEDNAREK: – To była katastrofa. W pierwszej połowie kontrolowaliśmy mecz w 100 procentach. Ale po przerwie nie zrobiliśmy żadnej z tych rzeczy, które robiliśmy w I połowie. To był bardzo, ale to bardzo zły mecz w naszym wykonaniu. Drugą połowę chcieliśmy zagrać na stojąco. Myśleliśmy, że ten mecz sam się dogra, wygra, a my pojedziemy sobie na wakacje. Każdy z nas musi spojrzeć w lustro. Musimy między sobą porozmawiać i powiedzieć sobie kilka gorzkich słów. To nie jest do zaakceptowania. Musimy odpowiednio zareagować. Tak, jak po meczu z Czechami, bo dobrze zagraliśmy następnie z Albanią. Teraz jednak wracamy do punktu wyjścia. Robimy jeden krok do przodu, a później dwa w tył.

Piotr ZIELIŃSKI: – Wszystko, co złe w tym spotkaniu, zaczęło się ode mnie. Obudziłem Mołdawian. Popełniłem błąd, straciłem piłkę w takiej strefie, w której nie wolno tego robić. Rywal nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Czekał na ten moment, którym im… sprezentowałem. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Jesteśmy zdruzgotani. Przykra sprawa, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Mogliśmy strzelić na 3:1, a tak przegrywamy ten mecz w kuriozalnych okolicznościach. Teraz musimy już wygrać wszystkie mecze do końca. Sami sobie nawarzyliśmy tego piwa. Ale mam nadzieję, że pokażemy charakter i wyjdziemy z tej trudnej sytuacji.


Czytaj także:


Serghei CLESCENCO: – Na pewno bardzo się cieszymy, ale jesteśmy też zaskoczeni. Nikt takiego wyniku się nie spodziewał. Po pierwszej połowie byliśmy blisko porażki, ale po przerwie graliśmy coraz lepiej, a Polacy się poddali. Gdy strzeliliśmy drugą bramkę, to pomyślałem sobie, że tego meczu nie przegramy. W przerwie zapytałem swoich zawodników. „Co mamy do stracenia poza własnym honorem?” Oczywiście nie mieliśmy nic do stracenia. Powiedziałem, żebyśmy grali wyżej. Naciskali na przeciwnika na jego połowie. Po kilku takich akcjach uwierzyliśmy w siebie. Byliśmy szalenie wręcz zmotywowani i to zapewniło nam sukces.


Na zdjęciu: Mołdawia – Polska: Kac gigant udzielił się nie tylko kibicom.

Fot. Sergey Sokolov/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.