GKS Tychy. Satysfakcja sportowa i finansowa

Od gola Sebastiana Stebleckiego w Suwałkach zaczęła się dobra passa GKS-u Tychy.


Walczący o zachowanie miejsca w pierwszej szóstce GKS Tychy przygotowuje się do meczu z Puszczą Niepołomice, która po restarcie rozgrywek I ligi stała się mistrzem… wyjazdów. Podopieczni Tomasza Tułacza na obcych boiskach pokonali ostatnio Wartę Poznań i Bruk-Bet Termalikę Nieciecza, a wcześniej zremisowali z Podbeskidziem Bielsko-Biała i Stalą Mielec.

– To jest na pewno bardzo dobra seria, ale my też możemy się pochwalić dobrą passą – mówi Sebastian Steblecki, pomocnik tyszan.

– W ostatnich pięciu meczach trzy razy wygraliśmy i zanotowaliśmy dwa remisy. W dodatku był to solidny maraton i dobrze, że przed sobotnim meczem z Puszczą wreszcie mieliśmy normalny tygodniowy mikrocykl. Po spotkaniu z Miedzią był czas na dwudniową regenerację, po której można było pomyśleć o treningach, bo do tej pory praktycznie mecz gonił mecz. Mogliśmy więc solidniej popracować i było też więcej czasu na analizę naszych błędów, które trzeba wyeliminować oraz atutów przeciwnika, na które musimy zwrócić uwagę. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Puszcza ma tylko trzy punkty od nas, a nie tylko ona jest tuż za naszymi plecami. Czeka nas więc trudny mecz, ale do tego to już w tym sezonie przywykliśmy.

Mecz z gwiazdką

Dobra passa tyszan zaczęła się 18 czerwca, kiedy to gola Sebastiana Stebleckiego zapewnił w Suwałkach zwycięstwo drużynie przyjętej przez trenerski duet Tomasz Horwat-Jarosław Zadylak.

– Patrząc na ostatnie pięć spotkań, mogę chyba powiedzieć, że to był właśnie mecz, po którym mogłem być najbardziej zadowolony z siebie – dodaje zawodnik, mający za sobą 84 występy w ekstraklasie.

– Po pierwsze zwycięstwo było nam wtedy bardzo potrzebne, bo czuliśmy na plecach oddech drużyn ze strefy spadkowej. Po drugie drużyna w tym trudnym momencie, po rezygnacji trenera Ryszarda Komornickiego, zaprezentowała się jako prawdziwy zespół, któremu mój gol dał zwycięstwo 1:0. Dlatego to spotkanie ma u mnie gwiazdkę i cieszę się, że od tego momentu pniemy się w górę tabeli.

Więcej swobody

Kibice i dziennikarze obserwujący grę GKS-u Tychy dostrzegają rolę, jaką po przejęciu zespołu przez duet szkoleniowców odgrywają w tyskim zespole skrzydłowi. Po lewej stronie Łukasz Moneta z Maciejem Mańką, a po prawej Sebastian Steblecki z Dominikiem Połapem za plecami, stali się siłą napędową akcji ofensywnych trójkolorowych.


Przeczytaj jeszcze: Dominik Połap cofnięty na swoją pozycję


– To dla mnie nowy układ – wyjaśnia 28-letni zawodnik.

– Praktycznie od początku sezonu miałem z tyłu, a często obok siebie Maćka Mańkę, który też lubi ofensywną grę. Teraz jest za mą młodzieżowiec, który głównie koncentruje się na grze obronnej. Dzięki temu mam trochę więcej swobody w kreowaniu akcji ofensywnych. Mogę sobie z większą swobodą i fantazją pozwolić na próby indywidualnych wejść, bo wiem, że w razie straty piłki tyły mam zabezpieczone. Czuję się w tej grze dobrze, ale wiem też, że i we mnie i w całym zespole, który na pewno gra solidnie, jest jeszcze potencjał, który pozwala myśleć o walce o najwyższe cele w tym sezonie.

Aneks o przedłużeniu

O sile indywidualnych umiejętności Sebastiana Stebleckiego mieli się okazje przekonać boczni obrońcy wielu rywali. Dlatego, gdy skrzydłowy GKS-u Tychy podpisał aneks o przedłużeniu o miesiąc kontraktu obowiązującego do 30 czerwca, tyscy kibice odetchnęli z ulgą.

– To jest bardzo ważny miesiąc – wyjaśnia Sebastian Steblecki.

– Mamy świadomość, że od tego, jak zakończy się ten sezon, bardzo wiele zależy zarówno dla klubu, jak i indywidualnie dla każdego zawodnika. Dlatego wszyscy staramy się pokazać z jak najlepszej strony, ale nie grając dla siebie tylko dla zespołu, bo tylko wtedy tak naprawdę można się pokazać. Jesteśmy profesjonalistami i wiemy, że dobra gra przykłada się na satysfakcję i sportową, i finansową.


Fot. Dorota Dusik