GKS Tychy. Tak to sobie wyobrażał

Gdy drużyna gra co trzy dni trudno złapać kibicowski rytm. Sympatycy GKS-u Tychy z przyjemnością podyskutowaliby jeszcze o tym, co się wydarzyło w środowy wieczór na boisku w Bełchatowie gdzie tyszanie wygrali 2:0 i awansowali do następnej rundy Pucharu Polski, a tu już nadchodzi sobotnie spotkanie o I-ligowe punkty z Olimpią Grudziądz.
Wróćmy jednak bełchatowskiej potyczki, bo była niecodzienna i to z kilku powodów. Po pierwsze drużyna została przetasowana przez trenera Ryszarda Tarasiewicza, który dał szansę pokazania się na tle także I-ligowego rywala aż pięciu zawodnikom, mającym do tej pory status zmienników. Po drugie Dario Kristo, nominalny defensywny pomocnik, zagrał na nowej dla siebie pozycji środkowego obrońcy. Po trzecie z systemu gry dwójką defensywnych pomocników tyszanie przeszli na grę w ustawieniu 4-1-4-1. Po czwarte na pomeczową konferencję prasową przyszedł… drugi trener Tomasz Wolak i pojawiły się pytania, czy to miało znaczyć, że Ryszard Tarasiewicz nie utożsamiał się z zespołem, który pierwszy raz w tym sezonie nie stracił gola.

– Nie, nie, nie, takich wniosków proszę nie wyciągać – wyjaśnia Ryszard Tarasiewicz.

– To jest jak najbardziej mój zespół, a uznałem, że raz na jakiś czas mogę sobie na taką „zamianę” pozwolić i dlatego Tomek Wolak poszedł na konferencję prasową. Wszyscy, jako klub GKS Tychy, bardzo poważnie potraktowaliśmy pierwszą rundę Pucharu Polski i cieszymy się ze zwycięstwa w Bełchatowie. Liczyliśmy na awans i wywalczyliśmy go w bardzo dobrym stylu. Uważam, że w pełni zasłużyliśmy na to zwycięstwo, które moim zdaniem nie podlegało dyskusji. Oczywiście to nie oznacza, że mieliśmy łatwą przeprawę, bo GKS Bełchatów ma swoje atuty. Szczególnie musieliśmy uważać na szybki atak oraz kontrataki więc potrzebna była pełna koncentracja od początku do końca.

Zmiany i roszady, choć Ryszard Tarasiewicz znany jest z tego, że niechętnie „miesza w składzie”, miały swoje logiczne uzasadnienie.

– Mamy na tyle szeroką kadrę, że zawodnicy, którzy do tej pory mniej grali w meczach ligowych, dostali swoją szansę gry – dodaje szkoleniowiec tyszan.

– Łukasz Sołowiej na stoperze to konkurencja dla częściej grających na tej pozycji Marcina Biernata, który w pucharowym meczu musiał pauzować z powodu kartek oraz Marcina Kowalczyka, grającego regularnie i też potrzebującego fizycznego i psychicznego odpoczynku.

Dario Kristo przesunięty, na pozycję stopera to był natomiast test. W systemie gry dwójką defensywnych pomocników razem z Keonem Danielem tworzą uzupełniającą się parę. W przypadku zmiany systemu i ustawienia jednego pomocnika defensywnego uznałem, że lepiej w tej roli spisze się „Kiki”, bo tak grał na przykład w Miedzi Legnica. Natomiast Dario jest impulsywny i wolałem, żeby zagrał na stoperze. Jestem zadowolony z tej gry, bo nie tylko dobrze bronili, ale także wychodzili spod pressingu i wyprowadzali piłki. Trzymaliśmy przeciwnika w szachu, nie dając mu okazji podejścia pod naszą bramkę, a zadanie na mokrym boisku i przy padającym deszczu nie było łatwe, bo w takich warunkach łatwo o jakiś techniczny błąd.

Także przejście na nowy system gry było uzasadnione próbą poszerzenia możliwości gry tyskiej drużyny, a gole Wojciecha Szumilasa i Szymona Lewickiego potwierdziły, że też są gotowi do gry w pierwszym zespole.

– W sparingach z Wisłą Płock i ŁKS-em graliśmy w takim ustawieniu 20, 30-minutowe fragmenty – wyjaśnia Ryszard Tarasiewicz.

– W Bełchatowie na tle przeciwnika z naszej ligi mogliśmy ten wariant sprawdzić w dłuższym wymiarze, żeby mieć większy wachlarz pomysłu na rozgrywanie piłki w środku boiska. Wyglądało to nieźle i wiem, że na tych zawodników, których mamy w kadrze mogę liczyć. Trzeba jednak pamiętać o tym, że kreatywność i ofensywa muszą się równoważyć z odpowiedzialnością za grę defensywną. Dlatego zadowolony jestem, że ci zawodnicy, którzy mieli dłuższą przerwę w występach w grze o stawkę, wrócili i – choć nie jest to łatwe zadanie – stanęli na wysokości zadania. Tak to sobie przed meczem wyobrażałem, bo wiedziałem, że tych trzech-czterech zawodników siedzących na ławce mają zbliżone umiejętności do tych, którzy grają. Jednak w piłce nożnej na boisko może wybiec 11 zawodników, a rolą trenera jest taki dobór ludzi, żeby dobrze funkcjonowali jako drużyna. Mamy już poukładaną grę, w której obowiązują zasady i wypracowane założenia taktyczne. Funkcjonują one na tyle dobrze, że nie musimy dokonywać roszad i szukać nowych rozwiązań, ale warto je mieć, żeby w razie potrzeby skorzystać z tego, co już zostało sprawdzone. Dlatego od razu po meczu nie zastanawiałem się co zrobić z tym kłopotem… bogactwa. Mecz z Olimpią Grudziądz mamy w sobotę więc przyjdzie czas na to, żeby pomyśleć o składzie i taktyce na to spotkanie. A dalej nie ma co wybiegać i nie mam jakiegoś zespołu, na który chciałbym trafić w następnej rundzie Pucharu Polski. Nie chciałbym jednak jeszcze rywala z ekstraklasy.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem