GKS Tychy. Trzeci mecz bez zwycięstwa

Jeszcze niedawno tyszanie liczyli spotkania, w których nie doznali porażki i na dziesięciu się… zacięło.


Rok temu po 14 kolejkach I-ligowych rozgrywek GKS Tychy z dorobkiem 21 punktów plasował się na 8 miejscu. Dzisiaj zajmuje 6 pozycję i ma na koncie 23 oczka, ale nikt w ekipie „trójkolorowych” nie mówi o zadowoleniu. Można nawet było zauważyć, że po bezbramkowym remisie ze Skrą Częstochowa tyszanie schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami, przeżywając nieudaną serię trzech spotkań bez zwycięstwa. Przecież po dziesięciu spotkaniach bez porażki – dziewięciu w lidze i jednym w Pucharze Polski – już byli w ścisłej czołówce. Ba, mieli nawet szansę na pozycję wicelidera i wtedy się… zacięło. Na swoim boisku najpierw przegrali z ostatnim zespołem tabeli, a następnie zgubili punkty z bezdomnym beniaminkiem.

– Czkawkę odbija się nam szczególnie ten przegrany mecz ze Stomilem Olsztyn – mówi trener tyszan Artur Derbin.

– Oczywiście tamto spotkanie nam nie wyszło, bo popełniliśmy w pierwszej połowie błędy, które rywale bezwzględnie wykorzystali. My natomiast choć oddaliśmy ponad 20 strzałów nie potrafiliśmy odwrócić losów spotkania. A w potyczce ze Skrą strzałów było jeszcze więcej, ale żaden nie przyniósł nam gola, choć Marcin Kozina w 26 minucie gry był blisko otwarcia wyniku. Chcieliśmy narzucić swój styl gry, ale częstochowianie też mieli plan na ten mecz i kilka razy groźnie zaatakowali. Wybroniliśmy się jednak z tego i to „zero z tyłu” można zapisać jako plus z tego spotkania.

Czegoś brakuje

Jego analizę Artur Derbin zaplanował na dzisiejsze przedpołudnie i będzie szukał sposobu na poprawę skuteczności, bo bilans bramkowy 14:13 świadczy o tym, że w ofensywie tyszanie mają największy problem. Pod względem liczby zdobytych bramek tylko dwa zespoły są gorsze od GKS-u Tychy.

– Zdajemy sobie z tego sprawę – dodaje szkoleniowiec trójkolorowych.

– Jeszcze w meczu z GKS-em Katowice, bo od niego, po tej naszej bardzo dobrej serii zwycięstw, zaczynają się te mecze, w których nie zdobyliśmy kompletu punktów, wybroniliśmy się w końcówce stałymi fragmentami gry. Ale w dwóch następnych spotkaniach nawet ta broń nie przynosi efektu. Jest blisko, ale czegoś brakuje na etapie finalizacji tak samo jak naszym akcjom przez środek i po dośrodkowaniach ze skrzydeł. To wszystko funkcjonuje dobrze do tego ostatniego momentu, a wiadomo, że na grę drużyny kibice patrzą głównie przez pryzmat wyniku. Nie wygrywaliśmy, bo za mało strzelaliśmy goli i dlatego głównie nad tym elementem pracujemy w tym tygodniu. Nie zapominamy też o innych aspektach, ale finalizowanie akcji jest teraz na pierwszym miejscu.

Trochę blasku

Bardzo ważna w tej sytuacji, w jakiej znalazł się obecnie GKS Tychy, jest także motywacja i mobilizacja zawodników. Jeszcze niedawno byli na fali i cieszyli się z serii dziesięciu meczów bez porażki, a teraz już liczą spotkania bez zwycięstwa.

– Na początku sezonu mieliśmy trzy mecze, w których zdobyliśmy jeden punkt – przypomina opiekun GKS-u Tychy.

– Wtedy trzeba było reagować, bo wyniki odzwierciedlały naszą grę, w której nie było strzałów. Teraz jednak uderzeń na bramkę rywali nie brakuje więc uważam, że nie potrzeba żadnych nerwowych ruchów tylko pracą na treningach musimy doszlifować ten element, który w piłce nożnej jest najważniejszy. Marcin Kozina, który pierwszy raz zagrał w I-ligowym meczu zagrał ze Skrą w wyjściowym składzie był w sumie najbliżej szczęścia, ale strzał w słupek to także strzał niecelny. Szkoda, że zabrakło mu tych niewielu centymetrów do trafienia, ale w jego przypadku ten nieudany w sumie dla drużyny mecze ze Skrą ma jednak trochę blasku i liczę na to, że uda się rozświetlić także resztę zespołu i na finiszu rundy jesiennej znowu będziemy kompletować punkty.


Fot. Lukasz Sobala / PressFocus