Górak: Wszystko działo się dla mnie na Śląsku

Maciej GRYGIERCZYK: Co dla Ślązaka oznacza mecz z Ruchem Chorzów?

Rafał GÓRAK: – Dla mnie zawsze to były derby! Teraz jednak będzie inaczej. Pamiętam, że to właśnie z Ruchem zdobyłem swoją jedyną bramkę w ekstraklasie. Grałem wtedy w Szczakowiance. Poszedł kontratak, dostałem piłkę do boku od Maćka Iwańskiego i udało mi się trafić po „długim” rogu. Radość była wielka, wygraliśmy 6:2.

Z Dariuszem Fornalakiem, obecnym trenerem Ruchu, u schyłku XX wieku rywalizował pan z kolei o miejsce w składzie Polonii Bytom…

Rafał GÓRAK: – Nie, nie! To nie była rywalizacja, bo Darek był o wiele lepszym piłkarzem ode mnie. Cieszyłem się, gdy mogłem zagrać u jego boku. Często bywało też tak, że on był wystawiany w linii pomocy, a ja – za nim. To był superzawodnik i bardzo fajny kolega. Wiadomo, że kontakt jest już ograniczony, ale zawsze staraliśmy się go utrzymywać i tak jest do dzisiaj.

Jak Ślązak odnalazł się w Toruniu?

Rafał GÓRAK: – Na pewno nigdy nie powiem o sobie „torunianin”, ale nie ukrywam, że mocno związałem się z ludźmi, z miastem. Nie sposób się nie zakochać w tak pięknym miejscu, jakim jest Toruń. To jednak jedna kwestia, a druga jest taka, że odnalazłem się tu sportowo. W oparciu o działaczy staramy się rozwijać i coś nam z tego wychodzi.

W futbolu modne stało się mówienie o „projektach”. W kontekście Elany chyba też można je powtórzyć?

Rafał GÓRAK: – Elana to klub właścicielski, zarządzany przez dwóch doskonałych menedżerów z firm Marwit i Nice. Narzucają standardy nowoczesności.

Czuje się, że Elana jest prywatna?

Rafał GÓRAK: – To zupełnie inna rzeczywistość niż miejska, choć trzeba pamiętać, że oprócz dwóch właścicieli, trzecim filarem klubu jest miasto. To bardzo ważne i nie można o tym zapominać. Widzę, że w klubie prywatnym jest inny – o wiele lepszy – kontakt z ludźmi. To po prostu nasza wspólna sprawa, bardziej bliska sercu, bardziej intymna. Między właścicielami a prezesem jest więcej pozytywnych emocji. Czuje się, że idziemy wszyscy w jednym kierunku. Kluby miejskie mają to do siebie, że nie ma tam takich codziennych doraźnych działań, bo włodarze miast mają przecież na głowach wiele różnych, często po prostu ważniejszych spraw. Tu współpraca jest kapitalna. Stały kontakt, codzienne burze mózgów… O to w tym wszystkim chodzi.

I też dlatego niedawno przedłużył pan kontrakt?

Rafał GÓRAK: – Poczułem się doceniony. Cieszę się, że działacze wyszli z tą propozycją. Nie rozmawialiśmy długo, praktycznie tylko dzień, bo to bardzo konkretni ludzie. Czułem, że są zadowoleni, ale nie przypuszczałem, że podpiszę umowę aż do 2021 roku. Gdy to usłyszałem, to na chwilę przysiadłem, ale stwierdziłem, że Toruń to jest właśnie „to” miejsce. Teraz sam do siebie mówię, że będzie tylko trudniej. Wychodzi na to, że zakończyliśmy pierwszy etap. To taki koniec początku. Chciałbym w Elanie zbudować coś trwałego.

Ma pan taką refleksję, że być może to taka nagroda za trudne okresy, które ma pan za sobą? Ruch Radzionków, GKS Tychy, GKS Katowice, BKS Stal Bielsko-Biała… Wszystkie kluby, w których pan pracował, miały swoje mniejsze czy większe problemy.

Rafał GÓRAK: – W piłce widziałem bardzo dużo. Wiele było sytuacji, które z pewnością nie doprowadzały do dobrobytu, ale za to kształtowały charakter. Przeszedłem szkołę życia już jako piłkarz – Polonii Bytom, Szczakowianki… Bardzo trudnych momentów nie brakowało, jestem zaprawiony. W Elanie – Bogu dzięki – jest grunt, po którym chodzą ludzie odpowiedzialni za to, co robią i mówią. Dzięki temu jest dużo łatwiej. Długo czekałem na miejsce, gdzie będę mógł pracować tak komfortowo.

Wychodzi też na to, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju…

Rafał GÓRAK: – Mam 45 lat. Do 2017 roku wszystko działo się dla mnie na Śląsku, w granicach województwa. Granie w piłkę, trenowanie… Nie powiem, że bałem się wyjazdu, ale byłem sceptycznie nastawiony. Miałem jednak motywatora w osobie żony. Powtarzała: „Ty powinieneś wyjechać, zrealizować się w innym miejscu, bo tu już tym wszystkim przesiąknąłeś”. Na Toruń namawiała mocno. Chylę czoło przed małżonką, bo okazało się, że miała 100 procent racji.

Na początku sezonu wypowiadał się pan o szansach Elany ostrożnie i z pokorą. Czy fakt, że po 14 kolejkach jesteście wiceliderem i macie na koncie tylko jedną porażkę, coś zmienia w tej optyce?

Rafał GÓRAK: – Po awansie wiedzieliśmy, że będziemy musieli bardzo mocno uczyć się II ligi; że każdy mecz będzie potężnym wyzwaniem. Jeśli tylko się da, staramy się zbierać punkty pełnymi garściami. Dotąd się to udaje, ale naprawdę patrzymy chłodnym wzrokiem na to, co dzieje się w tabeli.

Na razie – wraz z Widzewem – idziecie śladami ŁKS-u czy GKS-u Jastrzębie, czyli w stronę szybkiego drugiego awansu.

Rafał GÓRAK: – Dotyczy to też Garbarni Kraków i Warty Poznań, które miały mniejszy potencjał, a w ubiegłym sezonie awansowały. Widocznie do odważnych świat należy. Jeśli rodzi się szansa na coś dużego, to trzeba zrobić wszystko, by ją wykorzystać. Na razie jednak po prostu grajmy.

Ale jest pozytywne zaskoczenie?

Rafał GÓRAK: – Przed sezonem wydawało mi się, że przepracowany wspólnie czas i solidna szkoła, jaką mieliśmy w III lidze, to nasz największy plus. Widzimy, jak ciężko z tej III ligi wyjść i dotyczy to wszystkich czterech grup. Gorsze boiska, mniejsze kluby mocno „napinające” się na mecze z większymi… My przez to razem przeszliśmy. Wiedziałem też, że ogromnym atutem będzie niewielka rotacja w składzie. W letniej przerwie nie dokonaliśmy wielu zmian. Nie będę jednak ukrywał, że w tej rundzie drużyna wielokrotnie zaskoczyła mnie na plus. To cieszy.

Małą furorę robi Filip Kozłowski, na Śląsku znany z gry w Rozwoju Katowice, który walczy teraz o tytuł króla strzelców.

Rafał GÓRAK: – W Filipie wcześniej wielu ludzi widziało potencjał, ale nie potrafiło go wykrzesać. W Rozwoju często był wystawiany na boku pomocy, a w moim rozumieniu piłki nie jest to pozycja dla niego. To napastnik, który pilnie się uczy. Ma w sobie pokorę i wielką chęć do nauki. Wychodzi na to, że robimy wokół niego dużo dobrego, rozwija się. Pracy jednak przed nim tyle, że hu-hu…

Bramkostrzelni napastnicy zawsze są w cenie. Zimą ktoś może się po niego zgłosić.

Rafał GÓRAK: – Wtedy nasi właściciele z pewnością powiedzą: „Zapraszamy do stołu”.

Kozłowskiemu posłużył powrót w rodzinne strony, a czy panu nie brakuje śląskiego powietrza?

Rafał GÓRAK: – Najbardziej brakuje żony i dzieci. Śląsk był, jest i zawsze będzie najważniejszy w życiu. Czasu nie jest zbyt wiele, ale staram się tu bywać. Z Torunia – gdy jest spokój na trasie – to jakieś 3,5 godziny drogi. Jeśli Częstochowa jest zakorkowana – 4. Nie jest więc źle.

Jakiego meczu spodziewa się pan w środę?

Rafał GÓRAK: – Bardzo dla nas trudnego. Gdybyśmy dziś wzięli dwie kartki i przeanalizowali składy, to nie sposób byłoby powiedzieć, że to Elana jest faworytem. Nie ogłupiajmy się. Znam ludzi, którzy grają w Ruchu i wiem, jaką jedenastkę mogą tworzyć. To zawodnicy ograni, prezentujący wysoki poziom. Ostatnio oberwali dość mocno z Widzewem i będą z pewnością zmotywowani. Nam jednak niczego nie brakuje. To może być dobry mecz. Szkoda tylko, że nie zobaczą go kibice.

 

Na zdjęciu: Choć, niech cię uściskam – zdaje się nawoływać trener Rafał Górak po jednym z ośmiu zwycięstw w tym sezonie.