„Górale” bardziej odważni

Chociaż po pierwszym meczu stawianie tego typu sądów może okazać się mocno ryzykowne, to po występie i wygranej Podbeskidzia w Katowicach można stwierdzić, że trener Krzysztof Brede jest człowiekiem rzetelnym, godnym zaufania i prawdomównym. Skąd takie stwierdzenie? Bo w rozmowie ze „Sportem”, dwa tygodnie przed wznowieniem rozgrywek, nowy szkoleniowiec „górali”, zapytany o to, jak zespół będzie grał w nowym sezonie, odpowiedział, że ofensywnie. Że drużyna pod jego wodzą zamierza dominować i stwarzać sobie dużo okazji strzeleckich. Zresztą nie tylko szkoleniowiec wygłosił taki sąd, bo powtarzali go następnie zawodnicy.

Jeszcze wiele przed nim

I w trakcie meczu przy Bukowej, szczególnie w pierwszej połowie, Podbeskidzie rzeczywiście nie kalkulowało. Atakowało, stworzyło sobie kilka znakomitych sytuacji i gdyby Kacper Kostorz był nieco bardziej rozgarnięty pod bramką przeciwnika, to już do przerwy byłoby po meczu. Udało się strzelić jednego gola, konkretnie Valerijsowi Szabali, który wziął w obronę wspomnianego… Kostorza. – Nic się nie stało, że Kacper nie strzelił bramki. Zwykle jest tak, że jeżeli ma się dwie sytuacja, to trzeba wykorzystać jedną z nich. To mu się nie udało, ale chcę podkreślić, że to młody zawodnik i jeszcze wiele przed nim. Przyznaję, że grało mi się z nim bardzo dobrze – powiedział łotewski napastnik Podbeskidzia. Niewątpliwie na uwagę zasługuje fakt, że przy Bukowej bielszczanie zagrali odważnie. Ofensywnie, czego już dawno w drużynie spod Klimczoka nie oglądano. W poprzednim sezonie, kiedy zespół prowadził Adam Nocoń, „górale” byli ustawieni bardziej defensywnie. Zazwyczaj grali jednym napastnikiem i wysoko ustawionymi skrzydłowymi. Teraz siła rażenia była zdecydowanie większa.

Może przynieść korzyści

Na placu gry od pierwszej minuty pojawiło się bowiem trzech zawodników, a o każdym z nich można powiedzieć, że jest napastnikiem. Oprócz wspomnianych Szabali i Kostorza w wyjściowym składzie znalazł się Grzegorz Goncerz. Na papierze ustawienie Podbeskidzie wyglądało na klasyczne 4-4-2, a rolę jednego ze środkowych pomocników pełnił nominalny środkowy obrońca, Kamil Wiktorski. Jego obecność na placu gry, u boku Adriana Rakowskiego, teoretycznie wykluczała kreowanie gry w drugiej linii, ale Podbeskidzie wykorzystało sprawdzony sposób czyli grę skrzydłami. Właśnie po takiej akcji padł jedyny gol w sobotnim spotkaniu. Wszystko zaczęło się od dośrodkowania z prawej, a skończyło po dośrodkowaniu z lewej strony boiska. Tak Podbeskidzie już grało, ale dzięki temu, że pozostali piłkarze poszli do przodu było ich więcej w polu karnym i ktoś w końcu mógł całą akcję wykończyć. Trzeba przyznać, że taka droga, zaproponowana przez trenera Brede, może przynieść bielskiemu zespołowi jeszcze większej korzyści.