Upór nagrodzony

Górnik Łęczna – Zagłębie Sosnowiec. Zdziesiątkowane kontuzjami Zagłębie pokazało charakter i wywalczyło punkt, choć z przebiegu meczu zasłużyło na więcej.


Przed meczem w Łęcznej sytuacja kadrowa sosnowiczan była na tyle kiepska, że trener Artur Derbin musiał sięgnąć do rezerw i do meczowego składu wskoczyli Igor Dziedzic oraz Łukasz Uchnast, którzy do tej pory nie mieli okazji występować. Mimo to Zagłębie nie zamierzało składać broni i od początku podjęło rękawicę. Już w 2 minucie w stronę bramki gospodarzy uderzał Nikodem Zielonka. Kilka chwil potem strzelał Kamil Biliński, ale piłka odbiła się od jednego z rywali i opuściła boisko, a z kolei po uderzeniu Sebastiana Boneckiego piłkę na rzut rożny sparował Maciej Gostomski.

Gospodarze w pierwszej połowie nie zdołali poważniej zagrozić bramce Mateusza Kosa, ba zespół Górnika nie oddał ani jednego strzału. Za to sosnowiczanie sprawdzali formę Gostmskiego, w przeszłości golkipera Zagłębia. Bramkarza łęcznian zatrudnił m.in. Joel Valencia, ale i z jego strzałem bramkarz miejscowych sobie poradził. W dobrej sytuacji znalazł się także Konrad Wrzesiński, ale po zagraniu Marcela Ziemanna minimalnie przestrzelił, mierząc przy „długim” słupku. Do przerwy w Łęcznej bramki nie padły, ale znacznie lepsze wrażenie zrobili gracze Artura Derbina.


Czytaj także:


Początek drugiej połowy należał do miejscowych, którzy w przerwie musieli zapewne usłyszeć parę gorzkich słów od swojego szkoleniowca. Pierwszy celny strzał łęcznian w wykonaniu Damiana Gąski obronił Kos. Za chwilę bramkarz Zagłębia poradził sobie także z anemicznym uderzeniem Egzona Kryziu, ale w 52 min musiał wyciągać piłkę z siatki. Z lewej strony dośrodkował Marcin Grabowski, w polu karnym piłka odbiła się od Maksymiliana Rozwandowicza i spadła po nogi Pawła Żyry, a ten huknął bez zastanowienia z około 14 metrów i dał miejscowym prowadzenie. Zanim futbolówka zatrzepotała w siatce odbiła się jeszcze od słupka.

Zagłębie nie zamierzało się poddać. W odpowiedzi z dystansu próbował zaskoczyć bramkarza Wrzesiński, a chwilę potem obok bramki uderzał głową Biliński. Zagłębie szukało swojej szansy na wyrównanie, a gospodarze szukali okazji, aby skontrować sosnowiczan i zamknąć mecz.

W 82 minu Bonecki minął w polu karnym jednego z rywali i z ostrego kąta próbował pokonać bramkarza, ale Gostomski po raz kolejny nie dał się zaskoczyć parując piłkę na rzut rożny. Za chwilę nad bramką główkował Biliński. Zagłębie w końcówce zepchnęło ekipę z Łęcznej do głębokiej defensywy, a pod bramką Gostomskiego, który raz po raz ratował miejscowych przed stratą golą, co rusz było gorąco. W 86 min zmierzającą w okienko piłkę po strzale rezerwowego Kamila Bębenka Gostomski kapitalną interwencją wybił na rzut rożny.

Upór i konsekwencja Zagłębia zostały nagrodzona w 88 min, a w roli głównej wystąpił Bębenek, który zaliczył debiutanckie trafienie na zapleczu ekstraklasy. Biliński wycofał piłkę na linię pola karnego, a pomocnik Zagłębia przymierzył lewą nogą w „długi” róg bramki Gostomskiego i doprowadził do wyrównania zapewniając ambitnie walczącym sosnowiczanom punkt.


Górnik Łęczna – Zagłębie Sosnowiec 1:1 (0:0)

1:0 – Żyra 52 min, 1:1 – Bębenek 88 min

GÓRNIK: Gostomski – Zbozień, Klemenz, de Amo, Grabowski – Starzyński (69. Cisse), Deja, Kryeziu, Żyra, Gąska (81. Łukasiak) – Podliński (64. Janaszek). Trener Ireneusz MAMROT.

ZAGŁĘBIE: Kos – Wrzesiński (82. Matynia), Bykov, Jończy, Dalić, Ziemann – Zielonka (77. Bębenek), Rozwandowicz (82. Guezen), Bonecki, Valencia – Biliński. Trener Artur DERBIN.

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk). Widzów 2100. Żółte kartki: Zbozień, Grabowski – Bonecki.


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus