Jak „Wyszu” gwardzistów zatrzymał

Górnik Zabrze – Gwardia Opole. Jeżeli w ciągu 60 minut pozwala się rywalom zdobyć 19 bramek, to można odnosić efektowne zwycięstwa.


Czeka nas bardzo trudne zadanie, na pewno trudniejsze niż na inaugurację sezonu. Górnik dysponuje bardzo mocnym składem, a długą i wyrównaną ławkę rezerwowych. Nie będzie nam łatwo, ale postaramy się o dobry wynik – zapowiadał przed pierwszym gwizdkiem trener opolan, [Bartosz Jurecki].

Legendarny i utytułowany obrotowy z niejednego pieca jadł chleb. Wiedział więc co mówi, a mecz kończący 2. serię Orlen Superligi tylko to potwierdził. „Shrek” nie chciał prognozować, który zawodnik sprawi najwięcej kłopotów jego podopiecznym, ale w podświadomości miał z pewnością Piotra Wyszomirskiego. Bramkarz, który swego czasu był podporą reprezentacji, rozegrał kapitalne spotkanie i stąd tytuł relacji, będący parafrazą słynnej bajki o rozbójniku Rumcajsie. Starsi Czytelnicy pewnie pamiętają poszczególne odcinki z przebiegłym brodaczem w roli głównej zatytułowane „Jak Rumcajs poskromił smoka” czy „Jak Rumcajs przechytrzył księcia”.


Czytaj także:


„Wyszu” jest zwykle gładko ogolony, zawsze ma starannie ułożoną fryzurę, ale przede wszystkim imponuje fantastycznymi umiejętnościami. Golkiper Górnika rozkręcał się powoli (jego koledzy także) i upłynęło 12 minut, nim odbił pierwszą piłkę. Szansę na 6. gola zmarnował Piotr Jędraszczyk, a zabrzanie mieli w tym czasie zaledwie 2 trafienia. Ich akcje były zbyt czytelne, by zaskoczyć nieźle funkcjonującą defensywę Gwardii. Nie minęło jednak 120 sekund, a zrobiło się 5:5.

W 16 minucie (6:6) miała miejsce sytuacja, która będzie kandydować do interwencji nie meczu, nie kolejki, a sezonu! Próbujący zatrzymać akcję Wyszomirski wybiegł daleko z bramki, ale minął się z piłką. Daniel Jendryca miał otwartą drogę do rzutu z lewego skrzydła, ale doświadczony golkiper… zdążył wrócić i kapitalnym wolejem zablokował rywala. To wydarzenie natchnęło nie tylko jego, ale i cały zespół, który od tego momentu zaczął grać swoje, sukcesywnie powiększając przewagę. Do przerwy nie była ona wysoka, stąd [Tomasz Strząbała] zachęcał: – Nasze prowadzenie to na razie zasługa bramkarza. Zmobilizujcie się bardziej i zacznijcie coś rzucać – mówił trener Górnika, gdy w 26 minucie (11:10) poprosił o czas.

Więcej do powiedzenia miał w przerwie. Na druga połowę jego zespół wyszedł bardziej skoncentrowany, a efekt był widoczny na tablicy wyników. Wydawało się, że lekiem na gaśnięcie gwardzistów będzie Adam Malcher. Teny w 41 minucie (19:15) obronił karnego Jakuba Szyszki, ale za chwilę jego wyczyn powtórzył Wyszomirski, zatrzymując Jędraszczyka. Z biegiem minut „górnicy” odskakiwali rywalom, bombardując ich bramkę z każdej pozycji. Gdy na 10 minut przed końcem było 25:17, stało się jasne, że punkty zostaną w Zabrzu, a warto podkreślić, że w składzie zwycięzców zabrakło narzekającego na drobny uraz środkowego rozgrywającego, Lukasa Morkowskiego.


Górnik Zabrze – Gwardia Opole 29:19 (13:11)

GÓRNIK: Wyszomirski, Ligarzewski – Szyszko 6/2, Tokuda 4, Baczko, Kaczor, Przytuła 7, Artmenko 3, Minocki 7, Wąsowski, Krawczyk 1, Dudkowski 1, Bogacz, Ilczenko, Molski. Kary: 10 min. Trener Tomasz STRZĄBAŁA.

GWARDIA: Ałaj, Malcher – Hryniewicz 4, Czyczykało 3/1, Jędraszczyk 2/2, Jankowski 3, Kawka 4, Milewski, Sosna 1, Wojdan, Jendryca, Monczka 2/1, Stempin, Wandzel. Kary: 6 min. Trener Bartosz JURECKI.


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus