GP Szwecji. Powrót do normalności

Grand Prix nareszcie wyjeżdża poza granice Polski oraz Czech – zawita do Szwecji, gdzie fani czekają z niecierpliwością.


Po dwóch latach przerwy Grand Prix wraca do Szwecji. W poprzednim sezonie przez obostrzenia pandemiczne większość rund cyklu odbyła się w Polsce i zawodnicy tylko w jeden weekend pojawili się poza granicami naszego państwa – w Pradze.

Jednak nareszcie w sobotę najlepsi żużlowcy na świecie zmierzą się w Malilli, co jest symbolicznym powrotem do normalności. A o tym, jak bardzo tęsknili za nią kibice, niech świadczy fakt wczorajszego zwiększenia puli biletów przez organizatorów. Ma być to święto speedwaya, nie tylko z powodu samego powrotu GP na północ Europy, ale również, a może przede wszystkim, przez aspekt sportowy i ciekawą sytuację w walce o tytuł.

Dwóch faworytów

Jesteśmy już za półmetkiem tegorocznego cyklu Grand Prix. Ostatnie dwie rundy, które odbyły się w Lublinie, wyklarowały nieco sytuację na szczycie tabeli. Wydaje się, że o mistrzostwo świata w tym roku będzie walczyć głównie dwóch zawodników – Artiom Łaguta oraz Bartosz Zmarzlik, którzy wypracowali sobie sporą przewagę nad resztą stawki i prezentują wysoką, stabilną formę.

Z tym problem ostatnimi czasy ma Maciej Janowski. Po pierwszych zawodach w sezonie wydawało się, że do końca będzie walczył o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Tymczasem w poprzedni weekend sporo stracił do czołówki, dwukrotnie nie kwalifikując się nawet do półfinałów. Ale nie skreślajmy reprezentanta Sparty Wrocław. W szwedzkiej lidze Janowski na co dzień występuje w miejscowej Dackarnie, dzięki czemu doskonale zna tor i może to wykorzystać.

Będzie deptał po piętach

Podobny atut posiada Fredrik Lindgren, który od najmłodszych lat mógł mierzyć się na Skotfrag Arenie. Co więcej, nie tak dawno, bo dwa lata temu, wygrał zmagania w cyklu mistrzostw świata właśnie w Malilli. Szwed jest w stanie namieszać nie tylko w sobotnich zawodach, ale również wciąż może walczyć z Łagutą i Zmarzlikiem o tytuł mistrzowski.

Choć w tym roku w ligowych zmaganiach nie radzi sobie najlepiej, to w Grand Prix utrzymuje wysoki poziom i aktualnie zajmuje t3. miejsce w klasyfikacji generalnej, a w poprzednich dwóch rundach w Lublinie bez problemu zakwalifikował się do biegów finałowych zawodów.

Lindgren ma z pewnością co wspominać z turnieju sprzed dwóch lat. Nie tylko udało mu się zwyciężyć na swojej ziemi, ale został też okrzyknięty bohaterem. To właśnie w Malilli w 2019 roku doszło do groźnego upadku z udziałem Szweda oraz Patryka Dudka. Lindgren jechał za upadającym na tor Polakiem i poświęcając swoje zdrowie, uniknął uderzenia w ciało żużlowca. Szczęśliwie dla obu zdarzenie zakończyło się bez długotrwałych w leczeniu kontuzji i oby tym razem 35-latek nie musiał podejmować tak trudnych decyzji.


Na zdjęciu: Czy Fredrik Lindgren jest w stanie zagrozić czołówce GP? Turniej w Malilli może mu w tym pomóc.

Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus