Henryk Kasperczak: Potrzeba zmian!

 

W meczu z Łotwą wszyscy przypisują nam trzy punkty. Słusznie?
Henryk KASPERCZAK: – Myślę, że tak. Z tym potencjałem, który mamy, to powinniśmy odnieść dwa zwycięstwa w czekających nas eliminacyjnych spotkaniach. Łotwa jest dużo od nas słabsza, choć na pewno trzeba uważać, bo to wyjazdowy mecz i choćby z psychologicznego punktu widzenia do takiego spotkania podchodzi się inaczej.

Nie widzę jednak innej możliwości, jak wygrana naszej reprezentacji. Co kolejnego spotkania z Macedonią, to jest to drużyna, która – jak ją obserwuję – robi postępy, ale oczywiście jest w naszym zasięgu. Tutaj zresztą nie ma co dywagować. Jak się chce pojechać na mistrzostwa Europy, to te dwa nadchodzące spotkania trzeba rozstrzygnąć na swoją korzyść.

Jak podejść do takiego meczu, jak ten w Rydze z rywalem, który w meczach traci po pięć, sześć bramek?
Henryk KASPERCZAK: – Na pewno nie można lekceważyć nikogo, bo jak mówię, to mecz wyjazdowy i już choćby to jest pewnym utrudnieniem. W tych dwóch nadchodzących i czekających nas meczach trzeba potwierdzić swoje aspiracje.

Gdyby przyszło nam grać ze Słowenią i Austrią, to być możne zawracalibyśmy sobie głowy wszystkim, bo to rywale na podobnym poziomie jak my, gramy jednak ze słabszymi piłkarsko drużynami i powinniśmy to potwierdzić na boisku.

U zawodników na pewno nie zabraknie odpowiedniej motywacji. Wszyscy zdają sobie sprawę w jakim miejscu jesteśmy, o co gramy i ile te dwie najbliższe wygrane mogą nam dać.

Czego zabrakło panu we wrześniowych meczach. Tym przegranym w Lublanie i remisie u siebie z Austriakami?
Henryk KASPERCZAK: – Przede wszystkim skuteczności w ofensywie. Z czego to może wynikać? Wcześniej mieliśmy na bokach, choćby obrony zawodników, którzy sporo dawali też z przodu, w akcjach ofensywnych. Teraz tego brakuje.

To samo dotyczy boków pomocy. Ustawienie tam takich graczy jak Zieliński czy Kownacki, jak to było w tych ostatnich meczach, nie zdaje egzaminu. To przecież gracze o innych predyspozycjach niż typowi skrzydłowi. Nie mają takiej umiejętności wygrania pojedynku jeden na jeden i dobrego dośrodkowania, jak nominalni skrzydłowi. Tutaj mamy braki, to szwankuje.

Przed nami finisz eliminacji Euro i ostatnie mecze w październiku i listopadzie. Jest pan optymistą jeśli chodzi o biało-czerwonych?
Henryk KASPERCZAK: – Raczej tak. Myślę, że jeśli wygramy te dwa najbliższe mecze, to wszystko przełoży się też na większe zaufanie do zespołu narodowego. Inaczej też potem będzie się grało choćby z taką Słowenią u siebie, gdzie wiadomo, w meczach na swoim stadionie kibice sprawiają, że gra się nie w jedenastkę, a w dwunastu.

Jesteśmy też w o tyle korzystnej sytuacji, że ci nasi bezpośredni przeciwnicy do walki o awans czyli wspomniani Słoweńcy oraz Austriacy, grają między sobą, więc wszystko się jeszcze w układzie tabeli naszej grupy zmieni. My musimy zrobić swoje i potwierdzić swoją klasę w tych dwóch najbliższych eliminacyjnych grach z teoretycznie słabszymi piłkarsko rywalami.

Po ostatnich spotkaniach olbrzymia fala krytyki dotknęła selekcjonera Jerzego Brzęczka. Słusznie?
Henryk KASPERCZAK: – Można powiedzieć, że ta krytyka jest od pierwszego momentu, od chwili gdy został nominowany trenerem reprezentacji. Wybór został dokonany na czas eliminacji Euro i należy zaczekać do końca, a wtedy rozliczać za wszystko. W tych wrześniowych meczach zespół wypadł słabo, jak na swoje możliwości. Wierzę jednak, że dwa kolejne zwycięstwa znacznie poprawią atmosferę wokół reprezentacji, bo przecież z Izraelem w czerwcu zagrali jedno ze swoich najlepszych spotkań w ostatnim czasie.

Jak teraz będzie dobrze i będzie dobra gra oraz zwycięstwa, to pozytywna atmosfera wokół kadry wróci. Jak nie, to znowu wróci krytyka. Trzeba jednak powiedzieć, że inni też, jak choćby Niemcy, mają swoje problemy. Z ostatecznymi ocenami trzeba się wstrzymać i zaczekać do końca eliminacji.

Co w tej chwili słychać u Henryka Kasperczaka. Wróci pan na ławkę trenerską?
Henryk KASPERCZAK: – Na razie mam okazję do spotkań, choćby takich, jakie niedawno miało miejsce na warszawskiej AWF, gdzie było obecnych sześciu absolwentów-selekcjonerów tej uczelni. To było naprawdę fajne spotkanie i było o czym podyskutować, bo przecież problemów w naszej piłce nie brakuje.

Na jakie przede wszystkim by pan wskazał?
Henryk KASPERCZAK: – Wiadomo, że PZPN patrzy przede wszystkim na pierwszy zespół, który jest wizytówką związku, ale trzeba powiedzieć, że leży szkolenie młodzieży. Sukcesy takich reprezentacji, jak Anglia, Niemcy, Włochy są oparte na zawodnikach swoich, krajowych, a spójrzmy co jest u nas.

Sprowadza się zagranicznych średniaków, a nawet nie średniaków. To nie jest dobra droga. Przypomnę czasy, kiedy sam jeszcze grałem, a reprezentacja była oparta wyłącznie na zawodnikach grających w naszej lidze. Teraz ktoś się trochę wyróżni i już wyjeżdża. Nie ma tego co było za Górskiego, Śledziewskiego czy wcześniej Koncewicza, gdzie ta praca szkoleniowa, także z najmłodszymi, była odpowiednio poustawiana.

W tym sezonie wprowadzono przepis gry w ekstraklasie młodzieżowcem. Jak pan to ocenia?
Henryk KASPERCZAK: – Ja się z tego śmieję! Nie rozumiem takiego wymuszania na klubach, żeby musiał grać jeden młodzieżowiec. Taki przepis niczego nie zmienia. Ja bym chciał, żeby w naszych zespołach grało nawet i sześciu młodych piłkarzy, ale nie ze względu na jakieś przepisy, ale na ich umiejętności. W tym kierunku powinno to iść, a nie, żeby coś na kimś wymuszać. Tak jednak jest, kiedy do federacji nie dopuszcza się zawodowców.

Nie rozumiem też, jak można dopuszczać do takiej sytuacji, jaka ma miejsce w Wiśle Kraków, gdzie nagle okazuje się, że klub ma 40 milionów zadłużenia. Wcześniej nikt nie był w stanie tego sprawdzić, skontrolować? Albo robimy zawodową piłkę, albo nie.

To jednak wszystko szerszy temat, bo za tymi wszystkimi zmianami powinny iść też zmiany strukturalne, które związek powinien podejmować w oparciu z rządem, jak ulgi podatkowe czy inne rozwiązania, które pomogłyby uzdrowić nasz futbol.

 

Henryk Kasperczak

Trener Henryk Kasperczak to jedna z najbardziej szanowanych osób w polskiej piłce. Fot. Lukasz Laskowski/PressFocus

Data urodzenia: 10 lipca 1946 r.
Miejsce urodzenia: Zabrze
Pozycja na boisku: pomocnik
Kariera piłkarska: Stal Zabrze, Stal Mielec, Legia II Warszawa, Stal Mielec, FC Metz.
Kariera trenerska: FC Metz, AS Saint-Etienne, RC Strasbourg, Racing Club de France, Montpellier, Lille, Wybrzeże Kości Słoniowej, Tunezja, Bastia, Al Wasl Club, Maroko, Shenyng Sealion, Mali, Wisła Kraków, Senegal, Górnik Zabrze, Wisła Kraków, Kawala, Mali, Tunezja.
Sukcesy jako piłkarz: 3 miejsce na mistrzostwach świata w 1974 r. Wicemistrzostwo olimpijskie w 1976 r. Mistrzostwo Polski ze Stalą Mielec w 1973 i 1976 r. Piłkarz Roku „Sportu” w 1976 roku.
Mecz/gole w reprezentacji: 61/5.
Sukcesy jako trener: wicemistrzostwo Afryki z Tunezją w 1996 r. III miejsce w Pucharze Narodów Afryki z WKS w 1994 r. Czwarte miejsce w PNA z Mali w 2002 roku. Awans do finałów MŚ z Tunezją w 1998 r. Mistrzostwo Polski z Wisłą Kraków w 2003, 2004 i 2005 r. Puchar Polski z Wisłą w 2002 i 2003 r. 1/8 finału Pucharu UEFA w 2003 roku z Wisłą. Puchar Francji z FC Metz w 1984 r. Trener Roku we Francji w 1990 r. Trener Roku w Polsce w 2002 r.

Na zdjęciu: – Należy zaczekać do końca eliminacji i wtedy oceniać selekcjonera Brzęczka – mówi Henryk Kasperczak.