Historia lubi się powtarzać

Tomasz Petraszek kolejny raz dał Rakowowi zwycięstwo w Białymstoku.


Kibice zgromadzeni na stadionie w Białymstoku oglądali prawdopodobnie jedną z najlepszych pod względem piłkarskim połów w rudzie wiosennej ekstraklasy. Tak Jagiellonia, jak i Raków w ofensywie stanęli na wysokości zadania. Obie strony stworzyły sobie bardzo wiele sytuacji strzeleckich. Problemem była skuteczność oraz postawa bramkarzy. To przez nie do przerwy kibice obejrzeli ledwie dwa gole.

Pierwszego zdobyli gospodarze. Już na początku spotkania do siatki Vladana Kovaczevicia trafił Jesus Imaz. Bramka hiszpańskiego napastnika mogła przyprawić kibiców częstochowian o deja vu. Bardzo podobne trafienie Raków stracił kilka miesięcy temu w starciu ze Slavią Praga. Wówczas błąd w bramce wicemistrza Polski popełnił Kacper Trelowski. Pretensje do Kovaczevicia za tego gola także można mieć. Bośniak mógł zachować się lepiej, choć trzeba przyznać, że Imaz, podobnie jak wówczas Tomasz Holesz próbował dośrodkować. To jednak znalazło drogę do bramki.

Trzeba oddać Kovaczeviciowi, że wyciągnął z tej bramki wnioski. Później bronił bez zarzutu. Podobnie było w przypadku jego vis a vis, Zlatana Alomerovicia. Bramkarz Jagiellonii odbijał uderzenia Rakowa, niektóre fenomenalnie. Tak było z sytuacją, która miał Władysław Koczergin. Ukrainiec nie mógł mieć do siebie pretensji – zrobił wszystko, jak należało, jednak Alomerović pokazał wręcz nadludzki refleks, dzięki któremu uchronił gospodarzy od straty gola.

Nawet ta fenomenalna interwencja nie pozwoliła mu zachować czyste konto. Ivan Lopez doskonale odnalazł Jeana Carlosa Silvę. Wahadłowy Rakowa wykorzystał zagranie z rzutu rożnego, przyjął piłkę i huknął jak z armaty nie do obrony dla Alomerovicia. Pierwsza odsłona rywalizacji w Białymstoku rozbudziła apetyty na jeszcze lepszą drugą połowę. W niej nie było już tak dynamicznie i ofensywnie. Mimo to Raków zaczął szaleć. Częstochowianie mogli wyjść na prowadzenie za sprawą najpierw Lopeza, a następnie Carlosa i Stratosa Svarnasa. W pierwszej sytuacji zabrakło precyzji. W drugiej i trzeciej – świetnie znów zachowywał się Alomerović.

Nie był jednak w stanie powstrzymać uderzenia głową Tomasza Petraszka. Czech wykorzystał zagranie Patryka Kuna i zapakował piłkę do siatki Jagiellonii. Blisko 31-letni stoper także miał deja vu. W końcu to Petraszek zdobył gola na wagę pierwszego zwycięstwa Rakowa w ekstraklasie po wieloletniej przerwie. I tak – także zdobył go w końcówce meczu z Jagiellonią, również głową, a nawet z dość podobnego miejsca na murawie. Jego trafienie zadecydowało o zwycięstwie częstochowian. Jagiellonia jeszcze próbowała wyrównać, jednak lider skutecznie się wybronił.

Jagiellonia Białystok – Raków Częstochowa 1:2 (1:1)

1:0 – Imaz, 3 min (asysta Matysik), 1:1 – Carlos, 39 min (asysta Lopez), 1:2 – Petraszek, 75 min (asysta Kun)

JAGIELLONIA: Alomerović – Stojinović, Puerto, Matysik (67. Olszewski) – Lewicki, Romanczuk (82. Sacek), Nene, Prikryl (67. Kupisz) – Imaz, Camara (54. Wdowik), Bida (54. Gual). Trener: Maciej STOLARCZYK.

RAKÓW: Kovaczević – Rundić (46. Tudor), Petraszek, Svarnas – Kun, Lederman (79. Berggren), Papanikolaou, Carlos (73. Wdowiak) – Koczergin (84. Nowak), Gutkovskis (84. Musiolik), Lopez. Trener: Marek PAPSZUN.

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Żółte kartki: Romanczuk (29. faul) – Kun (43. faul), Berggren (85. faul)


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus