Historyczny wieczór „Pasów”

Cracovia w kwadrans załatwiła ekipę z Łazienkowskiej i pierwszy raz w dziejach zagra w finale Pucharu Polski!

Ten sezon jeszcze może zakończyć się dla „Pasów” pięknie. Był moment, gdy wydawało się, że mogą powalczyć nawet o mistrzowski tytuł, a już z pewnością sięgnąć po medal. Wskutek serii porażek, perspektywa osiągnięcia ekstraklasowego sukcesu została rozmyta, ale Cracovia i tak pisze klubową historię.

Najważniejszy mecz

W ostatnich kilkunastu dniach złapała wiatr w żagle, odniosła dwie ligowe wygrane, a wczorajszego wieczoru awansowała do finału Pucharu Polski. Po raz pierwszy w swej historii – i w swym pucharowym starcie nr 48!

W półfinale zameldowała się po 13 latach (eliminując wcześniej Jagiellonię, Bytovię, Raków i Tychy), a za 16 dni rozegra jeden z najważniejszych meczów w swych dziejach – a najważniejszy, odkąd klub przejął prof. Janusz Filipiak. To tak na poprawę humoru – bo przecież nad „Pasami” wisi miecz dużej kary ze strony Komisji Dyscyplinarnej PZPN za korupcyjne grzechy sprzed lat, dwucyfrowej liczby odjętych punktów na starcie ekstraklasowego sezonu 2020/21 nie wyłączając.

Podopieczni Michała Probierza załatwili Legię w kwadrans i za sprawą Polaków, co przy Kałuży nie jest przecież normą. Michał Helik najpierw asystował przy bramce Mateusza Wdowiaka, a następnie sam dobił strzał Davida Jablonsky’ego.

Trzeba przyznać, że ani w jednej, ani drugiej sytuacji nie pomógł gościom Wojciech Muzyk, który po wskoczył do bramki po odejściu Radosława Majeckiego do Monaco. Można zastanawiać się, czy nie lepiej, by bronił dużo bardziej doświadczony Radosław Cierzniak, ale faktem też jest, że Muzykowi nie pomagali partnerzy z defensywy.

Zimna krew Wdowiaka

Osłabieni warszawianie w I połowie oddali co prawda więcej strzałów, ale nie stworzyli jakiejś klarownej okazji na choćby kontaktową bramkę. Złapali zadyszkę. Nie wygrali przecież już wcześniejszych trzech meczów w lidze (remisy z Piastem i Jagiellonią, porażka w Poznaniu).

Nie było już czego bronić, dlatego II połowę ekipa ze stolicy rozpoczęła ofensywniej, bo Maciej Rosołek zmienił Domagoja Antolicia. Naciskała. Wydawało się, że gol jest blisko, ale nie tyle, że nie padł, co Lukas Hroszszo, na którego konsekwentnie w meczach PP stawia Probierz, nawet nie musiał się wykazywać jakimiś wielkimi paradami. Gdy w 82 minucie Mateusz Wdowiak z zimną krwią wykończył szybką kontrę, wygrana „Pasów” została przesądzona.

Koronacja po rewanżu?

Nie można nie wspomnieć, że Aleksandar Vuković wczoraj nie mógł skorzystać z Domagoja Antolicia, Igora Lewczuka, Arvydasa Novikovasa, Jose Kantego, Wiliama Remy’ego czy Marko Veszovicia. Trudno, by w połączeniu z brakiem Majeckiego absencje te nie odbiły się na zespole z Łazienkowskiej. To była najwyższa porażka za kadencji Vukovicia. Po sobotnim rewanżu z „Pasami” – już na ligowym gruncie – Legioniści mogą być jednak w dużo lepszych humorach. Jeśli wygrają, przypieczętują odzyskanie mistrzowskiego tytułu. Ale puchar odzyskają najwcześniej za rok.

Cracovia – Legia Warszawa 3:0 (2:0)

1:0 – Wdowiak, 5 min. 2:0 – Helik, 14 min, 3:0 – Wdowiak, 82 min

CRACOVIA: Hroszszo – Rapa, Helik, Jablonsky, Pestka – Loshaj (72. Thiago), van Ammersfort – Hanca, van Ammersfort, Fiolić (66. Dimun), Wdowiak (89. Siplak) – Rafael Lopes. Trener Michał PROBIERZ.

LEGIA: Muzyk – Karbownik, Wieteska, Jędrzejczyk, Rocha (81. Stolarski) – Slisz, Martins (46. Rosołek) – Cholewiak, Gwilia, Luquinhas – Pekhart (57. Wszołek). Trener Aleksandar VUKOVIĆ.
Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Żółte kartki: Fiolić, Wdowiak, van Ammersfort, Thiago, Hanca – Karbownik, Slisz.

Wojciech Chałupczak