Hokej. Kołyska dla Leona!

Leon ma zaledwie 9 tygodni. Trochę się pospieszył się na świat. Może chciał zobaczyć tatę w akcji w play offie, a nawet świętującego kolejny triumf? Mateusz Bryk, dumny tata Leona i zarazem obrońca tyskiego GKS-u, podczas trzeciego meczu z „Szarotkami” wreszcie miał powody do radości. Potężnym uderzeniem doprowadził do remisu 2:2. W dogrywce obrońcy tytułu mistrzowskiego po golu Aleksa Szczechury odnieśli zwycięstwo i w półfinałowej rywalizacji prowadzą 2-1.

– Długo musiał czekać Leoś na tę kołyskę, bo nie chciało wpaść do bramki – śmiał się po meczu Bryk. – Ale cieszę się, że trafiłem do bramki w tak ważnym momencie. Kołyskę dla syna wykonałem i pewnie kiedyś mu pokażę filmik, zaś krążek, który po moim strzale wpadł do bramki osobiście mu wręczę jak będzie starszy.

Po raz drugi o wygranej w rywalizacji tych drużyn zadecydowała dogrywka. Dziś przed nami kolejne starcie obu drużyn. – Wszystko wydaje się być pod naszą kontrolą, a drobne błędy sprawiają, że tracimy gole i musimy gonić wynik – tłumaczy tyski obrońca. – To są niezwykle stresujące momenty, bo o wygranej decyduje loteryjny „złoty” gol. Chciałoby się takich sytuacji uniknąć, ale w dogrywkach, na razie, jesteśmy na remis.

Zarówno GKS Tychy, jak i Podhale, dobrze się prezentują fizycznie i w dodatkowym czasie podejmują twardą grę i walkę. – Pod tym względem trochę narzekaliśmy podczas sezonu zasadniczego, ale chyba paliwa wystarczy do końca play offu – deklaruje Bryk. – Jego formuła jest dość dziwna, dla mnie nie do końca zrozumiała. Sporo mamy przerw, pewnie ku uciesze nieco starszych zawodników, pozwalających na regenerację sił. My sobie utrudniamy życie, zaś Cracovia prostą drogą zmierza do celu i już uzbierało jej się trochę „urlopu”. My, jak na razie, utrzymujemy – mówiąc oczywiście pół żartem, pół serio – regularny rytm meczowy.

John Murray w ostatnim meczu nie miał dobrego dnia i przepuścił do siatki krążki w najmniej oczekiwanych momentach. – Nie wiem czy do końca można obarczać go winą za te gole – ripostuje napastnik GKS-u, Jarosław Rzeszutko. – Tyle razy w tym sezonie nas ratował z opresji, że nie sposób go obwiniać za puszczone gole. Na pewno nam pomoże w kolejnych odsłonach.

Klucz do finału leży w Nowym Targu, bo jeżeli „złamiemy” rywali na ich lodowisku, to już u siebie nie wypuścimy tej szansy – twierdzą zgodnie tyszanie.

 

Na zdjęciu: Mateusz Bryk po strzeleniu gola mógł wreszcie wykonać kołyskę dedykowaną swojemu synowi Leonowi.