Hokej na lodzie. Koronawirus demoluje…

Działacze Polskiego Związku Hokeja na Lodzie najpierw cieszyli się z sukcesu dyplomatycznego – organizację dwóch turniejów seniorskich rangi mistrzowskiej oraz juniorek powierzono naszemu krajowi.

Mistrzostwa świata Dywizji 1B juniorek na „Jantorze” mamy już za sobą, ale już turniej seniorek tej samej dywizji, planowany na 28 marca – 3 kwietnia, został odwołany.

Pod wielkim znakiem zapytania staje też organizacja innych imprez, w tym mistrzostw świata seniorów Dywizji 1B, które mają się odbyć w Katowicach na przełomie kwietnia i maja, a także na pozostałych szczeblach. Władze Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF) niebawem będą musiały podjąć stosowne decyzje. To wielkie zamieszanie zrodziła epidemia koronawirusa…

Dobra wola

To złe wiadomości, również dla polskich działaczy, bowiem poczyniono już wiele kroków związanych z organizacją tych imprez. M.in. pozyskano do współpracy miasto Katowice oraz Urząd Marszałkowski; obie te instytucje wsparły finansowo działania organizatorów.

Ponadto działacze PZHL nigdy nie ukrywali, że liczą na zastrzyk gotówki z IIHF, z czego kilka tysięcy franków szwajcarskich mogliby przeznaczyć na spłatę zadłużenia związku.

Odwołanie MŚ kobiet w Katowicach nastąpiło bardzo szybko. To zrozumiałe, ponieważ miały pojawić się ekipy z Włoch, Chin oraz Korei Płd,, czyli z krajów mocno dotkniętych koronawirusem. Co nie zmienia faktu, że pewne koszty zostały już poniesione. Dlatego Mirosław Minkina, prezes PZHL, liczy na rekompensatę ze strony światowej federacji.

Zawodniczki kadry narodowej bez wątpienia są zawiedzione. Od długiego już czasu przygotowywały się do turnieju MŚ, nie ukrywano też wysokich aspiracji. Na razie ewentualny awans hokeistek o szczebel wyżej trzeba odłożyć na później…

– Doskonale rozumiemy powagę sytuacji i decyzję działaczy światowej federacji. Jesteśmy gotowi do aneksowania zawartych z PZHL umów i pewnie znajdziemy jakieś rozwiązanie. Katowice są przychylne hokejowi i nadal otwarte na współpracę przy kolejnych przedsięwzięciach – zadeklarował wiceprezydent miasta, Waldemar Bojarun.

Bez awansu?

Po wywalczonym w Kazachstanie awansie kadry męskiej do finałowego turnieju kwalifikacji olimpijskich w Bratysławie apetyty na kolejny sukces wzrosły. Zapomniano już o zamieszaniu związanym z wyjazdem Risto Dufy.

Zamiast niego trener Tomasz Valtonen miał do pomocy w Nur-Sułtanie Tomasza Demkowicza, na co dzień sprawującego dyrektora sportowego PZHL.

W perspektywie MŚ nic w tej kwestii nic się zmieniło; Demkowicz nadal wspiera Valtonena. Jak – hipotetycznie – mają wyglądać ostatnie dni kadrowiczów przed turniejem? Spotkają się na 2 tygodnie przed MŚ i rozegrają mecze kontrolne w Wielkiej Brytanii.

Tuż przed turniejem w Katowicach miało dojść do spotkania z Rumunią, ale stanęło ono pod znakiem zapytania. Czy te plany zostaną zrealizowane, dowiemy się po stosownych decyzjach IIHF.

Jeżeli nie dojdzie do imprezy w stolicy woj. śląskiego (z udziałem Serbii, Litwy, Estonii, Japonii i Ukrainy), wówczas biało-czerwoni znów nie awansują na zaplecze elity. Tym razem jednak nie zadecydują względy sportowe…

Nerwowe oczekiwanie

W kontekście groźby odwołania wszystkich imprez międzynarodowych padają pytania o toczące się w Polsce rozgrywki ligowe – już niebawem mają się odbyć pierwsze spotkania półfinałowe.

– Nie zamierzamy ich odwoływać, chyba że przyjdzie odgórna decyzja – podkreśla prezes Minkina. – Jednak scenariuszy jest kilka. Na przykład: mecze mogłyby się odbywać przy udziale kibiców, ale zgodnie z zaleceniami Głównego Inspektoratu Sanitarnego ich liczbę należałoby ograniczyć do 999. Ewentualnie można byłoby grać bez udziału publiczności.

Pary półfinałowe: GKS Tychy – GKS Katowice oraz Re-Plast Unia Oświęcim – JKH GKS Jastrzębie są atrakcyjne i na pewno zgromadziłyby komplety publiczności. Można przyjąć, że najbardziej poszkodowani byliby fani w Oświęcimiu i Tychach. Doszły nas informacje, że karnety oraz bilety w obu miastach rozeszły się błyskawicznie…

 

Na zdjęciu: Występy biało-czerwonych w mistrzostwach świata Dywizji 1B w katowickim „Spodku” nie są jeszcze pewne. Wszystko przez koronawirus.