Hokej. Opozycja rośnie w siłę

Ostatnie decyzje związkowej centrali, dotyczące ligi open z dowolną ilością obcokrajowców, wywołały nie tylko lawinę komentarzy, ale również uaktywniły środowisko. Okazją do wymiany poglądów była debata w Krakowie pod hasłem „Polski hokej – prawda i rzeczywistość” zorganizowana przez Nowotarski Klub Olimpijczyka przy udziale władz samorządowych woj. małopolskiego. Czesław Borowicz, szef NKO i główny organizator tegoż spotkania, nie kryje zadowolenia, bo w czasie dyskusji światło dzienne ujrzały fakty, które wstydliwie były skrywane lub też funkcjonowały w drugim obiegu.

Przerażające fakty

Siedem klubów ligowych było za wprowadzeniem ligi otwartej dla obcokrajowców i ten fakt budził powszechne zdziwienie. Gdy wyraziliśmy w tej kwestii swoje wątpliwości, jeden z trenerów wyjawił, że nasi hokeiści mają wygórowane żądania i może wreszcie obniżą swoje finansowe aspiracje. Czy obcokrajowcy są tańsi i lepsi? Co do tego mamy wątpliwości, patrząc na kończący się sezon. Bo przykładów jak przeciętnie się prezentowali mamy aż nadto. Z gry obcokrajowców na pewno nie byli zadowoleni w JKH GKS-ie Jastrzębie, Podhalu Nowy Targ czy też w Tauronie GKS-ie Katowice.

– Tymi decyzjami kluby pokazały tylko, jak dbają o interesy reprezentacji wszystkich szczebli. Otwarta liga to nic innego jak wyciąganie kasy z klubów. Obcokrajowcy oficjalnie zarabiają powiedzmy 3 tysiące, a resztę otrzymują pod stołem. To przecież zwykła korupcja – uświadomił nam Andrzej Zabawa, który przez 14 lat był kierownikiem reprezentacji seniorów, a środowisko zna od podszewki.

– Niestety, nie szanujemy się wzajemnie. Z własnego doświadczenia wiem, że gdy przychodził play off wówczas cały ciężar gry spoczywał na nas, zaś obcokrajowcy migali się jak mogli. I nie inaczej jest teraz – dodaje poirytowany były reprezentant kraju, dziś dyrektor sportowy JKH GKS-u Jastrzębie, Leszek Laszkiewicz.

Partykularne interesy

Gdyby było właściwe szkolenie wówczas na pewno byłby wyższy poziom i nie zaprzątano by sobie głowy zawodnikami ze wschodu czy też z południa. Wątek reprezentacyjny podjął również wieloletni kapitan reprezentacji Marcin Kolusz, który reprezentował Stowarzyszenie Zawodników Hokeja na Lodzie założone przed kilkoma miesiącami w Nowym Targu.

– Mnie pozostało jeszcze kilka lat grania i wcale się nie kieruję własnym interesem. Zastanawiam się na przyszłością rodzimego hokeja. Szkolenie młodzieży mocno kuleje, delikatnie sprawę ujmując, i w niedługim czasie nie będzie kto miał wystąpić zarówno w reprezentacji, jak i w klubach – stwierdził Kolusz.

Od kilku sezonów w mistrzostwach Polski juniorów młodszych oraz juniorów dwa kluby łączą się i tworzą jedną drużynę. Nawet „Szarotki” w poprzednim sezonie musiały wejść w komitywę z Unią Oświęcim, by wystartować w MP juniorów, zaś w tym roku Jastrzębie z Zagłębiem w juniorach młodszych. A Borowicz szybko przypomniał, że w 1973 r. mieliśmy I ligę składającą z 10 zespołów, dwie II ligi, północną i południową po 8 drużyn, oraz dwie grupy w Centralnej Lidze Juniorów, również po 8 zespołów.

– Gdyby każdy klub przeznaczył 0,5 mln zł na szkolenie młodzieży wówczas nie byłoby problemów z zespołami w niższych kategoriach wiekowych – słusznie zauważył były wieloletni wiceprezes JKG GKS-u, Andrzej Frysztacki. I dodał, że najzamożniejsze kluby w naszym kraju dysponują budżetami 6-7 mln zł. I wydatek na szkolenie dzieciaków nie jest jakimś horrendalnym.

Związkowa niemoc

Maciej Jachymiak, członek Komisji Rewizyjnej oraz prowadzący ubiegłoroczny zjazd sprawozdawczy wyborczy PZHL, dał się poznać jako człowiek realnie oceniający sytuację organizacyjno-finansową związku.

– Związek utracił płynność finansową i każdy grosz wpadający na związkowe konto natychmiast jest „kasowany” przez komornika. Dlatego też wszystkie akcje sportowe są finansowane przez Śląski OZHL lub też przez PKOl. Władze nie prowadzą działalności statutowej i nie przedstawiają żadnych sprawozdań. Audytorzy co rusz się zmieniają, bo nie mogą sobie poradzić z bałaganem w dokumentach związkowych. Komisja Rewizyjna wnioskowała, by doszło do nadzwyczajnego zjazdu sprawozdawczo-wyborczego, to wówczas usłyszeliśmy, że statut nie przewiduje odwołania władz. Statut można zmienić tylko na zjeździe PZHL. Po ostatnim napisałem sprawozdanie i chciałem przesłać do ministerstwa sportu. Okazało się, że zostało ono wycofane i złożone inne, napisane przez członków zarządu związku. Polska Hokej Liga jest własnością związku i jest już poza wszelką kontrolą! Komisja Rewizyjna chciała sprawdzić stan finansów spółki, ale okazało się to niemożliwe- stwierdził Jachymiak.

Borowicz natychmiast zripostował: pewnie mają coś do ukrycia. A w podsumowaniu stwierdził, że ta władze powinny odejść. Czy może dojść wcześniejszych wyborów? Nie sądzimy. Jednak grupa oponentów niezadowolona z władzy jest coraz większa, ale do zmiany trzeba chyba poczekać do połowy przyszłego roku.