Ile i za co. Triumf bez bohaterów

Łukasz FABIAŃSKI – 6
Pierwszą interwencję miał bardzo niepewną. Nie złapał strzału Elmasa i Bednarek musiał ratować przed, pewnie skuteczną, dobitką. Później zyskał nieco spokoju, łapiąc trzy dośrodkowania z rzędu. Następnie był bezrobotny, ale w 75 minucie spotkania fantastyczne, jedną ręką obronił strzał Nestorovskiego. W końcówce był świetnie ustawiony przy próbie Trajkovskiego.

Tomasz KĘDZIORA – 5
Na początku był niemile zaskoczony sporą aktywnością lewego obrońcy i lewoskrzydłowego rywali. Później spróbował pograć z Frankowskim, ale nic z tego, poza rzutem wolnym, nie wynikło. Kiedy „Franek” opuścił boisko Kędziora skupił się na defensywie i ze swoich zadań wywiązał się nieźle. W ofensywie jednak nie pomagał już zupełnie.

Kamil GLIK – 7
Niepotrzebnie zdzielił rywala rękoma i już przed przerwą zarobił żółtą kartkę. Grał bez ryzyka, stosował proste rozwiązania, czyli w momentach zagrożenia, po prostu, „walił” po autach. I tak trzeba było. W sytuacji na 1:0 koniecznie chciał wpisać się na listę strzelców, ale futbolówki nie sięgnął. Dobrze jednak, że w tamtym zamieszaniu go nie zabrakło. Zna doskonale, z Serie A, Gorana Pandewa i dwa razy przeczytał jego zamiary, dzięki czemu uniemożliwił Macedończykom stworzenie klarownych sytuacji. Do końca, wraz z Bednarkiem, wybił wszystko, co było do wybicia.

Jan BEDNAREK – 6
Wziął sobie za punkt honoru, aby być naszą naczelną miotłą w polu karnym i wybijał piłki nawet w sytuacjach, kiedy nie było to konieczne. Przed przerwą dwa razy dał się ograć w sposób dziecinny, na szczęście daleko od naszego pola karnego. W drugim przypadku faulował na kartkę, ale później był już bezbłędny, choć pozwolił Nestorovskiemu na oddanie groźnego strzału. Kiedy jednak piłka pojawiała się w naszym polu karnym i robiło się nerwowo, to właśnie obrońca Southamptonu najczęściej zażegnywał niebezpieczeństwo.

Bartosz BERESZYŃSKI – 4
Kiedy po raz pierwszy włączył się do akcji ofensywnej, stracił piłkę, a Macedończycy poszli z kontrą. Bywało, że brakowało go też po stosownej stronie defensywy, na której nie gra na co dzień. Dwa razy za bardzo się zagalopował i nie zdążył wrócić. Efektownym zagraniem piętką tego nie nadrobił.

Grzegorz KRYCHOWIAK – 5
Najjaśniejsza postać w naszej drużynie przed przerwą. Widać, że dobrze mu zrobiła regularna gra w Lokomotiwie Moskwa. Przerwał kilka akcji Macedończyków, choć kiedy wziął się za rozgrywanie i próbował długim podaniem uruchomić Frankowskiego, to podał piłkę do… stewarda, który znajdował się za linią końcową. Po przerwie było gorzej. Dwie głupie straty nie zadziałały na jego korzyść, ale chwilę później ofiarnie zatrzymał akcję rywala na linii pola karnego.

Mateusz KLICH – 5 (90 min.)
To ponad nim poszybował Nestorovski, kiedy uderzył głową i pomylił się nieznacznie. W ofensywie częściej nieobecny. Kiedy próbował rozegrać piłkę z Grosickim blisko bramki rywala zupełnie się pogubił. Błysnął, w końcu, w 63 minucie, kiedy to zaczął ładną akcję, a następnie idealnie wyłożył piłkę Piątkowi. Schodząc z boiska, pod koniec meczu, był bardzo zmęczony. Ale głównie bieganiem, które zbyt często było bezproduktywne.

Zwycięzców się nie sądzi

Przemysław FRANKOWSKI – 2 (45 min.)
Gdyby w 11 minucie zachował się lepiej, po odbiorze Krychowiaka, to mielibyśmy sytuację bramkową. Później sporo czasu spędził na ściganiu się z Alioskim, ale za często pomagał sobie rękoma i faulował rywala. Nie dał trenerowi argumentów do tego, aby wrócić na murawę po przerwie.

Piotr ZIELIŃSKI – 3
Jeżeli ktoś przegapił hymny, to po raz pierwszy zobaczył go ok. 20 minuty, kiedy… pił wodę, a niedługo potem zaliczył banalną stratę. Szczytem wszystkiego była jednak sytuacja, w której biernie czekał na piłkę, a rywale łatwo mu ją odebrali na naszej połowie. To on dośrodkował z rzutu rożnego, po którym zdobyliśmy bramkę, ale zasługi przy zwycięskim golu nie ma żadnej. W lidze włoskiej błyszczy, ale z kolegami w reprezentacji Polski na boisku porozumieć się nie potrafi. Na zliczenie jego dobrych zagrań starczyły wczoraj palce jednej ręki.

Kamil GROSICKI – 4 (70 min.)
Pierwsze jego dośrodkowanie, z rzutu wolnego, po którym coś mogliśmy zdziałać, było koszmarne. Kolejne dwa, z rzutów rożnych, tylko trochę lepsze. W pierwszej połowie ani raz nie włączył swojego turbo. Również dlatego, że koledzy nie potrafili mu ułatwić zadania. Jeden udany drybling na 45 minut to zdecydowanie za mało. Po przerwie nieco się uaktywnił, oddał nawet strzał, który jednak został zablokowany. To za mało, jak na możliwości „Grosika”.

Robert LEWANDOWSKI – 6
Tym razem miał jeszcze trudniejsze zadanie, bo był poniewierany nie przez dwóch, ale trzech środkowych obrońców rywala. Widząc nieporadność kolegów starał się być wszędzie, ale jeżeli tak dalej pójdzie, to niebawem zabierze się za wyrzucanie autów. Był gdzie być powinien, kiedy objęliśmy prowadzenie i choć nie dotknął piłki, to miał spory udział w tym, że rywale… zgłupieli. Nie miał okazji, aby wykazać się, jako napastnik, ale swoje zrobił.

Krzysztof PIĄTEK – 5 (45 min.)

Wystarczyło, że drugi raz dotknął piłki i objęliśmy prowadzenie, a obraz gry uległ znacznej zmianie. Później mógł dać nam tak potrzebny spokój, ale w niemal idealnej sytuacji posłał piłkę nad poprzeczką. To była najlepsza okazja na gola w tym spotkaniu.

Maciej RYBUS – 1 (20 min.)
Dostał dwadzieścia minut, teoretycznie na skrzydle, ale to byłoby na tyle. Jeżeli wszedł tylko dlatego, aby pomóc Bereszyńskiemu, to niech tak zostanie.

Jacek GÓRALSKI (1 min.) – niesklas.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ