Iwo Mandrysz: Zadowolenie i lekki niedosyt

Rozmowa z Iwo Mandryszem, byłym spikerem Rakowa Częstochowa, znawcą historii klubu.


Jakie uczucie dominowało u pana po zakończonym sezonie w wykonaniu Rakowa – zadowolenie, rozczarowanie czy niedosyt?

Iwo MANDRYSZ: – Zadowolenie i jednocześnie lekki niedosyt. O rozczarowaniu nie ma mowy. W poprzednim sezonie Raków osiągnął świetne wyniki – wicemistrzostwo i Puchar Polski. Gdyby przed zakończonymi dopiero rozgrywkami ktoś powiedział, że powtórzymy te osiągnięcia, to każdy brałby to w ciemno. Nie oznacza to jednak, że nie było okazji, aby wywalczyć pierwsze miejsce. To się nie udało. W mojej opinii tytuł mistrzowski nie został przegrany teraz po remisie z Cracovią i porażce z Zagłębiem Lubin. Decydujące punkty, których zabrakło tak naprawdę Raków stracił jesienią, w październiku i listopadzie. Częstochowianie nie strzelili gola w trzech meczach, następnie przyszły trzy porażki. Tych punktów zabrakło w ostatecznym rozrachunku.

Zbiegło się to w czasie z plotkami dotyczącymi przyszłości Marka Papszuna. To zamieszanie miało wpływ na brak mistrzostwa?

Iwo MANDRYSZ: – Nie łączyłbym tych dwóch faktów. Bardziej zajmowało to media niż samych zawodników. Myślę, że to nie miało wpływu na grę, chociaż słyszę głosy, że słabsza końcówka Pogoni była spowodowana ogłoszeniem przez Kostę Runjaicia odejścia z klubu. Wydaje mi się, że to na piłkarzy nie ma wpływu.

Czy w zespole Rakowa był lepszy zawodnik niż Ivan Lopez?

Iwo MANDRYSZ: – Na pewno nie. Lopez zdobył 20 bramek, a mógł jeszcze więcej. Od jego gry bardzo dużo zależało w Rakowie, natomiast Ivi nie strzeliłby tylu goli, gdyby nie miał wsparcia innych zawodników. Lopez pracuje na całej długości i szerokości boiska tak jak pozostali, jednak ma zmysł, który się rzadko zdarza do zdobywania bramek. Wykorzystuje go nie tylko, gdy jest pod samą bramką, ale również potrafi zaskoczyć z dystansu. Jest jednak kilku zawodników niedocenianych, którzy wykonują wiele pracy. Mówi się o Tomaszu Petraszku, Patryku Kunie czy Franie Tudorze, że robią dużo, ale na przykład Zoran Arsenić, Vladislavs Gutkovskis, Mateusz Wdowiak odwalili kawał dobrej roboty. Między innymi dzięki nim Raków osiągnął takie wyniki. Wielu ma zastrzeżenia do Gutkovskisa, że mało strzela. Zdobywa on za to ważne gole. Dodatkowo pracuje też na długości całego boiska.

Jaki wpływ na utratę szans na mistrzostwo miała sytuacja zdrowotna zespołu, szczególnie obrony?

Iwo MANDRYSZ: – Problemy zaczęły się w Zabrzu, gdy Raków stracił Bogdana Racovitana. Przyszedł on do klubu zimą, między innymi po to, aby Tudor nie musiał grać jako stoper, a mógł wrócić na swoją nominalną pozycję. W momencie kontuzji Racovitana koncepcja upadła. Tudor z konieczności znów musiał grać w defensywie. Robił na niej bardzo wiele dobrego dla Rakowa, ale na wahadle mógłby zrobić zdecydowanie więcej. Arsenicia i Milana Rundicia także eliminowały urazy. Na szczęście Tomasz Petraszek w drugiej części sezonu grał bez kontuzji.

Czy niedosyt związany z drugim miejsce w tabeli wyzwoli w Rakowie dodatkowe pokłady siły, ale i funduszy, by w kolejnym sezonie znów zawalczyć o tytuł?

Iwo MANDRYSZ: – Myślę, że obecną kadrę już było stać na zdobycie mistrzostwa. Mówiliśmy o kontuzjach w zespole – dodajmy jeszcze Marcina Cebulę. Gdyby w drugiej części sezonu był gotowy do gry, to nie wiadomo jakby potoczył się ten sezon. Co do kolejnych rozgrywek – nie wiemy, jakie będą ruchy kadrowe, szczególnie że inne drużyny dysponują dużymi budżetami. Trzeba jednak pamiętać o jednym – to nie pieniądze wybiegają na boisko.


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus