Jakby nie patrzeć, był to rozczarowujący remis

Kluczowym momentem meczu Śląska z „Białą gwiazdą” (1:1) był obroniony przez Matusza Putnockiego rzut karny.


Podział punktów w piątkowym meczu we Wrocławiu nie zadowolił żadnego zespołu. Gospodarze liczyli na komplet punktów, wszak wygrali dwa poprzednie pojedynki ligowe z „Białą gwiazdą”. W rundzie jesiennej pokonali Wisłę w Krakowie 3:1 (dwa gole strzelił Robert Pich, jednego Waldemar Sobota), natomiast poprzedni mecz we Wrocławiu zakończył się zwycięstwem Śląska 2:1, zaś na listę strzelców bramek wpisali się Wojciech Golla i Krzysztof Mączyński.

Wisła przyjechała do stolicy Dolnego Śląska bez kilku ważnych zawodników. Młodzieżowiec Dawid Szot pauzował z powodu nadmiaru żółtych kartek, zaś z problemami zdrowotnymi zmagali się Vullnet Basha, Jakub Błaszczykowski, Souleymane Kone i Nikola Kuvejlić. Mimo to goście mieli więcej z gry, stworzyli groźniejsze sytuacje pod bramką przeciwnika. O ich optycznej przewadze świadczy chociażby liczba strzałów: 23:7 (celnych 5:2, niecelnych 8:1, zablokowanych 10:4).

Nic dziwnego, że po końcowym gwizdku arbitra trener wiślaków Peter Hyballa był rozczarowany. – Znowu byliśmy lepsi, mieliśmy więcej podań, więcej strzałów niż rywal – powiedział. – Po golu na 0:1 szybko odpowiedzieliśmy i doprowadziliśmy do remisu. W II połowie byliśmy nadal lepsi, mieliśmy więcej sytuacji i dlatego jestem rozczarowany remisem. Naszym problemem jest nadal to, że nie jesteśmy efektywni.

Szkoleniowiec Śląska Vitezslav Laviczka stwierdził: – Dwa punkty w trzech meczach to nie jest coś, z czego jesteśmy zadowoleni. Powiedziałem jednak chłopakom, że z takim przeciwnikiem jak Wisła i z racji tego, że graliśmy w osłabieniu, to doceniamy jeden punkt. Więcej niż ten punkt cenię charakter i zaangażowanie poszczególnych zawodników w każdej boiskowej sytuacji. To jest dla mnie sygnał, że to droga, którą chcemy iść.


Czytaj jeszcze: „Fuszerka” Browna Forbesa kosztowała Wisłę 2 punkty

Kluczową sytuacją była ta z rzutem karnym. Matusz Putnocky popisał się świetną interwencją. Marcel Zylla podjął złą decyzję i zobaczył czerwoną kartkę. Powinien się zachować mądrzej w sytuacji, kiedy miał już jedną żółtą na koncie.

Niekwestionowanym bohaterem meczu był bramkarz Śląska, Matusz Putnocky. – Chcieliśmy wygrać, ale duży wpływ na losy spotkania miała czerwona kartka. W osłabieniu musieliśmy grać z kontrataku i właściwie tylko to mogliśmy grać. Chcieliśmy zwycięstwa i trzech punktów, ale trudno to osiągnąć grając jednego mniej w końcówce. Poprzedniego karnego obroniłem w meczu z Cracovią, strzelał go wtedy Sergiu Hanca.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus