Sukcesy drużynowe są najcenniejsze

– Po srebrnych medalach w Lotto Superlidze i Pucharze Europy poprzeczkę zawiesiliśmy sobie wyżej – mówi Jakub Dyjas.

Rozmowa z Jakubem Dyjasem, liderem kadry pingpongistów

Jakie cele pan sobie wyznaczył na ten sezon?

Jakub DYJAS: – Szczegółowo jeszcze o tym nie myślałem, a zwyczaj mam taki, że konkretne cele zapisuję na kartce lub w telefonie i co jakiś czas do nich zaglądam. Lubię sobie „przypominać” to, co założyłem na dany czas. Oczywiście w sezonie olimpijskim głównym zadaniem będzie awans na igrzyska. Chciałbym też z moim klubem, Dekorglassem Działdowo – po 3-letniej przerwie – sięgnąć po mistrzostwo Polski.

Dwie opcje

Debiutował pan w igrzyskach mając 20 lat w Rio de Janeiro, w Tokio pana zabrakło, a co z Paryżem?

Jakub DYJAS: – Opcje są dwie – awans z rankingu lub z zawodów kwalifikacyjnych – kontynentalnych, ewentualnie światowych. Nie dopuszczam myśli, że nie wystąpię we Francji. Jeśli będę więcej jeździł po turniejach rankingowych, a przede wszystkim grał zdecydowanie lepiej niż ostatnio, to mam szansę na duży awans na liście światowej. Obecny system premiuje zawodników regularnie walczących na międzynarodowej arenie, chociaż jeszcze raz podkreślę, iż rezultaty też muszą być solidne, bo sam udział to zbyt mało.

W rankingu ITTF plasuje się pan dopiero pod koniec drugiej setki. Co miało wpływ na tak duży spadek? W 2016 roku był na 36. miejscu…

Jakub DYJAS: – Niewiele rywalizowałem poza granicami Polski, a jeśli już gdzieś pojechałem, to szybko odpadałem. To sprawiło, że w tym momencie mam zaliczone tylko punkty z dwóch turniejów, bo inne zostały „skasowane”. Chodzi o to, że bierze się pod uwagę zawody rozgrywane na rok do igrzysk 2024. Mam więc taką białą kartę, którą muszę zapełnić sukcesami. Nie skupiam się na tym, które miejsce zajmę w danym miejscu. Koncentruję się na poprawie poziomu gry, abym wrócił do tego sprzed kilku miesięcy, kiedy zwyciężałem ważne pojedynki w Lidze Mistrzów. Wtedy znów podskoczę w rankingach. Słyszałem, że do Paryża pojedzie znacznie więcej tenisistów stołowych na podstawie listy federacji ITTF, w porównaniu do Tokio.

Może się wiele zmienić

Kiedy notuje się obniżkę o sto kilkadziesiąt lokat musi pojawić się frustracja…

Jakub DYJAS: – Zdaję sobie sprawę, iż kiepskie wyniki sprawiły, że daleko mi do najwyższej, 36. pozycji w karierze. Ale też obserwuję, jak niektórzy „skaczą” po kilkadziesiąt oczek w górę lub w dół na przestrzeni tygodni. Jeden-dwa porządnie zagrane turnieje mogą wiele zmienić na korzyść.

Dużo rozmawiamy o rankingu, bowiem we współczesnym tenisie stołowym ma ważne znacznie. Na przykład może sprawić, że pingpongista nie „załapie się” do imprezy rangi WTT Star Contender.

Jakub DYJAS: – Hierarchia jest taka, że kolejno są zawody Champions, Star Contender, potem Contender i Feeder. W tych pierwszych występuje głównie elita, zaś w Star faktycznie brakuje miejsca dla zawodników z dalszych pozycji i muszę uważać, bo mógłbym nie znaleźć się wśród graczy dopuszczonych do eliminacji. W kalendarzu na ten rok pozostała tylko jedna impreza Star Contender, w październiku w Chinach.

Miał pan rywalizować w WTT Feeder w Ołomuńcu, ale ostatecznie pana tam zabrakło. Dlaczego?

Jakub DYJAS: – Pierwotnie był inny plan na letnie przygotowania, ale się zmieniał, bo rozważaliśmy zarówno moją dłuższą przerwę od treningów, jak i tygodniowy wyjazd do Saarbruecken. Już kilka razy z Dekorglassem byliśmy w tym niemieckim ośrodku i za każdym razem po powrocie grałem lepiej niż wcześniej. Teraz okazało się, że część zawodników bierze udział w zawodach World Table Tennis, inni są na urlopach i nie ma takiej obsady, która sprawiłaby, że trening tam był wartością dodaną. Zrezygnowałem więc z wyjazdu do Czech.

Było ciężko

Wracając do występów z pierwszej połowy roku, MŚ w RPA, Igrzysk Europejskich w Krakowie oraz turniejów WTT w Singapurze i Słowenii. Bilans gier nie jest zły 3-4, ale ogólny dorobek nie zachwyca.

Jakub DYJAS: – Niestety, nie zachwyca. W mistrzostwach globu trafiłem na znakomitego, leworęcznego Chińczyka Lin Gaoyuana i ciężko było nawiązać z nim równą walkę. W późniejszych turniejach czułem, że forma uciekła, znów przegrywałem, chociaż z takimi rywalami, jak Włoch Niagol Stoyanov i Słoweniec Deni Kożul, powinienem wygrywać.

Co w pierwszej kolejności musi pan poprawić w swojej grze?

Jakub DYJAS: – Przede wszystkim muszę poukładać w głowie pewne rzeczy, by wychodząc do stołu mieć pewność, że mogę skupić się tylko na grze. A już podczas meczów istotną sprawą jest wybór dobrych decyzji. Na treningach staram się poprawiać to wszystko, co czuję, że nie funkcjonuje najlepiej w mojej grze, co sprawia też, że gubię punkty.

W trudnych momentach sportowej kariery oparciem jest rodzina?

Jakub DYJAS: – Z pewnością. Marta, moja żona, grała w reprezentacji tenisistek stołowych, więc tym bardziej rozumie moją sytuację. Oparciem i wielkim szczęściem są nasze dzieci, 3-letni Mikołaj i roczna Mia.

Gorzej w obronie

Jakie są dziś pingpongowe atuty Jakuba Dyjasa?

Jakub DYJAS: – Moją mocną stroną jest m.in. serwis. Wielu rywali wie, jak podaję, ale repertuar mam na tyle bogaty, że potrafię zmieniać ten element. Chodzi o to, aby przejmować inicjatywę, a najlepiej kończyć akcję po trzeciej piłce. Świetnie czuję się w ataku, gorzej w obronie, ale i nad tym pracuję.

Kibice pamiętają zwycięstwa w Lidze Mistrzów nad Japończykiem Tomokazu Harimoto i Szwedem Trulsem Moregardem. To absolutna światowa czołówka.

Jakub DYJAS: – Grałem wtedy zdecydowanie lepiej niż obecnie, stąd takie wyniki. Po dobrych przygotowaniach wiedziałem, że mam w sobie dużą pewność, a to przekładało się na kolejne zwycięstwa i mnie uskrzydlało.

Dekorglass znów został wysoko rozstawiony w Lidze Mistrzów, a jednym z rywali w grupie będzie francuski Hennebont GV.

Jakub DYJAS: – Po srebrnych medalach w Lotto Superlidze i Pucharze Europy poprzeczkę zawiesiliśmy sobie wyżej. Mam w pamięci finały obydwu rozgrywek, za każdym razem była szansa na złoto. Po prostu dwa mecze nam nie wyszły, superligowy w Poznaniu i rewanż Pucharze Europy we Francji. Teraz zaczynamy od… rewanżu z Hennebont GV, tyle że w Champions League. Skład tego zespołu bardzo się zmienił, ale wierzymy, iż teraz my odejdziemy od stołu jako zwycięzcy.

System sprawdza się

Dwa złote medale indywidualnych mistrzostw Polski w Płocku były formą „powetowania strat”?

Jakub DYJAS: – Bardzo się cieszę z wygranych w singlu oraz w deblu z Patrykiem Lewandowskim. Nigdy wcześniej w seniorskich MP nie wywalczyłem dwóch złotych krążków w jednym turnieju. Bardziej jednak doceniam sukcesy drużynowe, gdyż trzeba na nie pracować tygodniami. Jedne zawody to coś innego. Zresztą jest sporo tak zwanych zawodników turniejowych.

W Lidze Mistrzów, wzorem innych dyscyplin, wprowadzono Final Four. To dobry pomysł?

Jakub DYJAS: – Grając w Liebherr Ochsenhausen brałem udział w turniejach finałowych Pucharu Niemiec, także z czterema drużynami. Taki system się sprawdza. Jest rewelacyjny zarówno dla pingpongistów, jak i dla kibiców.

A jak będzie na wrześniowych drużynowych mistrzostwach Europy Malmoe?

Jakub DYJAS: – W grupie mamy Niemców, którzy wygrali trzy ostatnie edycje czempionatu. Są faworytami, ale grając dobrze jako zespół, mamy szansę ich pokonać. Patrząc jednak realnie, większe szanse na triumf będą z Finami. Miejsce w dwójce, premiowane awansem do 1/8 finału, jest w naszym zasięgu, a potem wszystko się może wydarzyć.

AH


Na zdjęciu: Jakub Dyjas liczy awans w rankingu światowym i występ w turnieju olimpijskim w Paryżu.

Fot. PZTS