Podążył śladem idola

Mariusz Czerkawski zaczynał od występów w Skandynawii, a teraz kierunek ten obrał Piotr Ciepielewski, młokos z dwoma tytułami mistrza Polski.


Syn był nadzwyczaj ruchliwy i mama Kinga stwierdziła, że zajęcia sportowe będą dla niego najlepszym rozwiązaniem. Treningi piłkarskie wśród najmłodszych to niemal standard i droga skróty, stąd mama wybrała dla syna znacznie trudniejsze zadanie, bo zajęcia na lodzie.

Wracał poobijany

Piotrek początkowo był zachwycony, ale z czasem zaczął kręcić nosem, bo z zajęć często wracał poobijany. Kilka razy się zastanawiał, czy nie zrezygnować z tej zabawy, ale po chwili refleksji za każdym razem wracał. Dzisiaj niespełna 19-letni hokeista jest już dwukrotnym mistrzem Polski w barwach GKS-u Katowice. Teraz przed nim sezon przełomowy, bo sposobi się do występów w fińskim Kiekko-Espoo U-20. Piotr Ciepielewski, bo o nim mowa, zawodnik rodem z Sosnowca, od zawsze kojarzony z młodzieżowymi drużynami Naprzodu Janów, został rzucony na głęboką wodę. Teraz wszystko od niego zależy, czy zdoła się utrzymać na powierzchni.

Mariusz Czerkawski, mający za sobą bogatą karierę w NHL, to niedościgniony wzór chyba całej hokejowej młodzieży, zaczynał od Skandynawii, ale w sąsiedniej Szwecji. – Chciałbym pójść jego śladem, jednak to strasznie długa droga i nie wiem, gdzie mnie zaprowadzi. Na razie jestem skupiony na tym co mam robić w najbliższym czasie, bo nie należę do ludzi, którzy wybiegają w zbyt daleką przyszłość. Na początek czekają mnie występy w drużynie młodzieżowej i tylko tym zaprzątnięta jest moja głowa. Po sezonie będę wiedział, w jakim miejscu jestem – mówi na początku rozmowy Piotr.

Przenosiny do Janowa

Ciepielewski od zawsze był kojarzony z Naprzodem. Rywalizować zaczął od drużyny żaków; może stąd w jego biogramie widnieje klub z Katowic-Janowa, zaś po Zagłębiu nie ma śladu.

– To prawda, że niemal wszyscy uważają, że jestem wychowankiem Naprzodu i mieszkam w Janowie – uśmiecha się Piotr. – Urodziłem się i zaczynałem w Sosnowcu, ale jako 11-latek przeniosłem się do Janowa. Powód? Dla wielu wydaje się błahy – nie bardzo przypadły mi do gustu zajęcia prowadzone przez ówczesnego trenera tej grupy. Trafiłem do Naprzodu i wcale tego nie żałuję.

– W Janowie pracowałem z wieloma różnymi szkoleniowcami: Tomaszem Marznicą, Jakubem Radwanem, Adrianem Parzyszkiem, a w ostatnim czasie z Łukaszem Sokołem. Grałem we wszystkich drużynach dziecięcych, a następnie młodzieżowych. Starałem się wywiązywać ze swoich obowiązków sportowych i po jakimś czasie zostałem zauważony.

Kolosalna różnica

Piotr jako napastnik odgrywał w Naprzodzie jedną z wiodących ról i trudno, by nie wpadł w oko trenerów ekstraligowych. Latem 2020 roku został zaproszony przez Piotra Sarnika na treningi w GKS-ie Katowice.

– Spędziłem z drużyną kilka tygodni – wspomina. – To była niezła szkoła i wówczas przekonałem się, jaka jest różnica między naszymi dwoma ligami. Gdy GieKSę objął Jacek Płachta, zostałem zaproszony po raz kolejny i miałem okazję rozegrać kilka meczów sparingowych. Pod koniec letnich przygotowań trener i dyrektor sportowy sekcji zaproponowali mi pozostanie w tej ekipie. Uradowałem się, bo czekał mnie kolejny etap wtajemniczenia.

– Trenowałem z GKS-em, ale często wracałem do rywalizacji z Naprzodem w Młodzieżowej Hokej Lidze (I liga – przyp. red.). Dwa tytuły mistrzowskie z GKS-em brzmią dumnie i zostały zapisane w moim CV. Doskonale zdaję sobie jednak sprawę, że mój wkład w złote medale był niewielki. W pierwszym sezonie wystąpiłem 8 razy, zaś w drugim 25, czyli mam 33 występy oraz 2 gole (w ostatnim sezonie MHL nasz rozmówca uzbierał 25 meczów, 28 puntów, 17 goli i 11 asyst – przyp. red.), lecz był to dla mnie niezwykle owocny czas. Wiele się nauczyłem, nabrałem niezbędnego doświadczenia i przekonałem się, jak ważny jest trening w grupie z silniejszymi i lepszymi zawodnikami. Trudno porównać grę w ekstralidze z występami w I lidze, bo różnica jest kolosalna.

Pora na decyzje

Tegoroczny maturzysta (Liceum Ogólnokształcące im. Kamila Baczyńskiego w Sosnowcu) nie przepada za zmianami, ale tym razem zdał sobie sprawę, że przyszła na nie pora. Menedżer Nick Dilisi nawiązał współpracę z młodym hokeistą. Zaprosił go na try-outy, czyli turnieje pokazowe w Bostonie, po których można znaleźć klub juniorski.

– Ten Boston za bardzo nie był mi po drodze, bo leży daleko, a koszty wyprawy duże – wyjaśnia Piotr Ciepielewski. – Zapytałem więc menedżera, czy nie znalazłby mi klubu w Europie i tak padło na Kiekko-Espoo (w żeńskiej drużynie już od kilku sezonów z powodzeniem występuje Julia Zielińska – przyp. red.). Pojechałem do Finlandii pod koniec kwietnia i po dwóch tygodniach treningów otrzymałem zaproszenie na całe letnie przygotowania oraz grę w młodzieżowej drużynie.


Czytaj także:


– To było olbrzymie wyróżnienie, bo przecież konkurencja jest ogromna, a klub ten ma jeszcze drugi zespół. Trenowaliśmy na lodzie oraz w siłowni, zaś zajęcia cechowała duża intensywność. Tamtejsi szkoleniowcy sporą uwagę przywiązują do tego, by zawodnik przez cały czas był mocno zaangażowany. O żadnej taryfie ulgowej nie może być mowy, bo wszystko jest zauważalne. Juniorski fiński hokej jest bardziej fizyczny, ale przede wszystkim oparty na szybkości. Miałem okazję wystąpić meczach kontrolnych i w debiucie z Jokkerttitem zdobyłem gola oraz miałem asystę, a mój zespół wygrał 5:1.

Sposobi się do wyjazdu

Za Piotrem i jego kolegami pierwsze zgrupowanie kadry młodzieżowej i stąd jego obecność w kraju. Już jednak sposobi się do wyjazdu do Finlandii, gdzie będzie pisał kolejny rozdział hokejowej przygody. Najbliższy sezon ma być dla niego przełomem i otwarciem kolejnych możliwości.

– Dopiero w Kiekko-Espoo przekonałem się, że na wyjazd do zagranicznego klubu mogłem się zdecydować znacznie wcześniej. Może teraz byłbym w innym miejscu swojej przygody z hokejem… Koszty utrzymania są oczywiście w gestii rodziców. Jednak za sprzęt oraz grę w drużynie płacić nie muszę (podobno w innych klubach jest to praktykowane – przyp. red.). Jestem mocno zdeterminowany, skupiam się tylko na występach i zobaczę, co z tego wyniknie. Wszystko jest w mojej głowie, rękach i nogach – mocno akcentuje nasz rozmówca.

Mama Kinga jest dumna z syna, tata Marcin go wspiera, bo wiedzą, że ich latorośl spełnia swoje marzenia. W domu rodzinnym Piotrek pojawi się przy okazji kolejnego zgrupowania kadry młodzieżowej przygotowującej się do grudniowych mistrzostw świata. – Jeżeli trenerzy mnie na nie powołają – zastrzega z uśmiechem na zakończenie rozmowy.


Na zdjęciu: Tego lata Piotr Ciepielewski koszulkę GKS-u Katowice zmienił na trykot Kiekko-Espoo i jest mocno zdeterminowany.

Fot. GKS Katowice