Wiedza (nie)tajemna

W koszulce Ruchu Chorzów Jan Woś zagrał tylko jeden mecz przeciwko Widzewowi.


Latem 2000 roku 26-letni wówczas Jan Woś zmienił barwy klubowe, przenosząc się z Odry Wodzisław Śląski do chorzowskiego Ruchu. Sezon 2000/2001 jeszcze się nie rozpoczął , a wychowanka Czantorii Nierodzim dopadł straszliwy pech. – W okresie przygotowawczym Ruch pojechał do Stanów Zjednoczonych, by rozegrać tam kilka meczów kontrolnych – wspomina Jan Woś, który teraz jest w klubie z Cichej prawą ręką trenera Jarosława Skrobacza. Już w trakcie pierwszego treningu zerwałem więzadło krzyżowe przednie i rundę jesienną miałem z głowy. Operację zrobiono mi niemal natychmiast w Chicago. Koledzy wkrótce wrócili do Polski, a ja leżałem w szpitalu jeszcze dwa tygodnie, dopóki nie zdjęto mi szwów.

Debiut z… Widzewem

Jan Woś nie jest jasnowidzem, ale w rundzie jesiennej nie pojawił się na boisku. Pierwszy mecz ligowy w barwach Ruchu zagrał 10 marca 2001 roku. No właśnie, z kim? – Takich rzeczy się nie zapomina – przekonuje 49-letni obecnie szkoleniowiec. – Naszym przeciwnikiem był Widzew Łódź, z którym graliśmy na jego boisku. Wyszedłem na boisko w podstawowej jedenastce. Trener Bogusław Pietrzak darzył mnie ogromnym zaufaniem, wyznaczając mnie nawet do egzekwowania rzutów karnych. Czy miałem obawy przed pierwszym meczem? Żadnych, bo już w okresie przygotowawczym grałem w sparingach, w pierwszym z nich strzeliłem nawet bramkę. Z Widzewem zszedłem z boiska w II połowie, zastąpił mnie Rafał Kwieciński (dokładnie w 73 minucie spotkania – przyp. BN). Przegraliśmy w Łodzi 0:1, jedynego gola strzelił wtedy Daniel Bogusz.

Ponieważ z trenerem Wosiem kumplujemy się od dawien dawna, od czasu do czasu sprawdzam jego pamięć, bo jest ona nieprawdopodobna. Przy okazji pierwszego jego meczu w barwach „Niebieskich” zapytałem, jaki piłkarz grał w tym meczu, z którym zetknął się w Odrze Wodzisław. Bezbłędnie wskazał na Sławomira Palucha. Z kolei na pytanie, którzy uczestnicy tego spotkania grali później w Odrze, bezbłędnie wymienił Roberta Górskiego i Krzysztofa Bizackiego. Mając pod ręką taką kopalnię wiedzy, poważnie zastanawiam się, czy z Janem Wosiem nie zawiązać spółki autorskiej i nie przelać na papier jego wspomnień, z moim skromnym udziałem.


Czytaj także:


Z kronikarskiego obowiązku dodam, że wspomniany mecz był jedynym, jaki Jan Woś zagrał przeciwko Widzewowi. W sezonie 2001/2002 ekstraklasa (wówczas I liga) była podzielona na dwie grupy, Widzew walczył w grupie A, w której zajął 8. miejsce, natomiast „Niebiescy” trafili do grupy B, zajmując w niej 4. miejsce. Tym sposobem Ruch trafił do grupy mistrzowskiej, a łodzianie do grupy spadkowej.

Sezon 2002/2003 Jan Woś rozpoczął w Ruchu, ale z Widzewem (8 kolejka) ponownie nie zagrał, ponieważ pauzował za żółte kartki, natomiast w listopadzie 2002 roku został sprzedany do Groclinu/Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski.

Dwumecz o życie

Najbardziej dramatyczne mecze z Widzewem, w których brał udział Jan Woś, odbyły w sezonie 2004/2005. Odra Wodzisław w Idea Ekstraklasie zajęła przedostatnie, 13. miejsce, natomiast Widzew jako czwarta drużyna w II lidze walczył w barażach o awans do elity. – Nigdy wcześniej, ani później nie grałem w barażach, meczach o tak dużym ciężarze gatunkowym – stwierdził Jan Woś.

– Pierwszy mecz barażowy graliśmy w Łodzi. Działacze Odry zrobili wszystko, byśmy byli optymalnie przygotowani do tych pojedynków, dlatego kilka dni przed spotkaniem wyjechaliśmy na mini zgrupowanie do Kleszczowa. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Michał Stasiak strzelił dla nas głową pierwszego gola. Wprawdzie Rafał Pawlak szybko wyrównał, ale w końcówce dwie bramki dla nas strzelił „Zgani”, czyli Mariusz Zganiacz i wypracowaliśmy sobie dwubramkową zaliczkę. Nie wracaliśmy jednak do Wodzisławia, tylko do Wisły, by w spokoju przygotowywać się do rewanżu. Przegraliśmy w nim 0:1 (bramkę strzelił Nigeryjczyk Frank Egharevba – przyp. BN) i drżeliśmy o wynik, bo Widzew miał jeszcze dwie „setki”, które gdyby wykorzystał, Odra znacznie wcześniej opuściłaby ekstraklasę i już więcej do niej nie wróciła.

Stary znajomy

Co wiemy o Widzewie przed niedzielnym spotkaniem? Znamy dobrze trenera Daniela Myśliwca, z którym walczyliśmy w drugiej i pierwszej lidze. Wygraliśmy z „jego” Stalą Rzeszów trzy mecze, jeden zremisowaliśmy. W Widzewie widać teraz powtarzalność, łodzianie grają podobnie, jak Stal. Podobnie zachowują się w obronie, podobnie budują akcje. Na stadionie Widzewa będą nasi kibice, bo oba kluby mają sztamę, ale nie będzie ich na tyle, by dopingiem przytłoczyć sympatyków naszego przeciwnika.


Na zdjęciu: Drugi trener Ruchu Jan Woś zapewnia, że Widzew został rozpracowany przez sztab „Niebieskich”.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus