Jarosław Krzyżanowski: Cieszy mnie praca z młodzieżą

Rozmowa z Jarosławem Krzyżanowskim, trenerem rezerw Zagłębia Lubin.

Był pan zadowolony z postawy swoich zawodników, swojej drużyny, w ostatnim spotkaniu ligowym z Pniówkiem Pawłowice?

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – Nie do końca. To był drugi nasz mecz, gdzie mam wrażenie, że posiadaliśmy inicjatywę, tworzyliśmy sytuacje, ale nie potrafiliśmy wygrać. Bliźniacza była sytuacja w meczu z Gwarkiem Tarnowskie Góry, w którym prowadziliśmy 1:0 i dostaliśmy drugą żółtą kartkę po… faulu na moim zawodniku! W meczu z Pniówkiem tego faulu nie było, mój zawodnik przewrócił się, ale szybciutko wstał pokazując, że nic się nie stało. Sędzia jednak nie czekał na jego wyjaśnienia, uznał jego upadek za próbę wymuszenia rzutu karnego i ukarał go żółtą kartką. Wiadomo, że druga żółta kartka, czyli w konsekwencji czerwona, zmienia oblicze meczu. Strzelając bramkę na 1:1 dostaliśmy większego poweru i byliśmy w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, czyli wygrać ten mecz. Dlatego mam po nim ogromny niedosyt, bo w drugim meczu z rzędu musimy bronić się w dziesięciu, po takich samych sytuacjach.

Ten niedosyt jest tym większy, że lepiej operowaliście piłką od przeciwnika, graliście bardziej kombinacyjnie, wygrywaliście większość pojedynków jeden na jeden?

Jarosław Krzyżanowski. Fot. zaglebie.com

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – Przyznam się panu, że wszystkie mecze, które do tej pory graliśmy w III lidze, tak właśnie wyglądały. Niestety, oddajemy przeciwnikom punkty. Mówię oddajemy w tym sensie, że mam pretensje do swoich zawodników. Mają inicjatywę, tworzą sytuacje do zdobycia bramek, lecz ich nie wykorzystują. Potem dochodzi do sytuacji, że musimy sobie radzić w dziesięciu. Pniówek grał w liczebnej przewadze, ale na boisku nie było widać tego, by nas stłamsił. Tym bardziej czuję niedosyt po ostatnim meczu, bo wiem, że z minuty na minutę to my podkręcalibyśmy tempo. Nasza młodzież grałaby jeszcze szybciej, bardziej zdecydowanie i bylibyśmy w stanie rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść.

Jaki cel wam wyznaczono przed startem obecnych rozgrywek? Ma pan tylko ogrywać młodych zawodników i przygotowywać ich do gry w pierwszym zespole, czy wzorem Lecha Poznań i Śląska Wrocław próbować awansowa do II ligi?

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – W naszym klubie obowiązuje filozofia, żeby dostarczać zawodników do pierwszego zespołu. To jest cel nadrzędny. Ale my mamy także swój wewnętrzny cel – chcemy grać o pierwsze miejsce. Uważam, że ci chłopcy mają ogromny potencjał i wszelkie możliwości ku temu, by grać o najwyższe cele. Wrócę do tego, o czym mówiłem wcześniej – w każdym wcześniejszym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała, czy Gwarkiem Tarnowskie Góry, scenariusz był podobny. Tak naprawdę najtrudniejszy mecz był w Zielonej Górze, który wygraliśmy 4:2, ale do przerwy przegrywaliśmy 0:2. Z Gwarkiem dominowaliśmy zdecydowanie, do przerwy powinniśmy prowadzić 3:0, 4:0 i tak naprawdę zamknąć ten mecz. Ale czerwona kartka w 44 minucie, po drugiej żółtej (z boiska „wyleciał” Dawid Pakulski – przyp. BN) sprawiła, że tego spotkania nie wygraliśmy.

Czyli nie ma w klubie „blokady”, że nie możecie wejść do II ligi?

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – Oczywiście, że nie. Oglądam tych chłopców na co dzień, widzę, jak ciężko pracują i zasługują na to, by grać o najwyższe cele. My taki cel sami sobie postawiliśmy. To nie jest świadome wywieranie presji, bo to jest zespół specyficzny. Czasami „schodzi” do nas bowiem kilku chłopców z pierwszego zespołu, ale są to tylko młodzi chłopcy. W kadrze mamy piętnastu, można nawet powiedzieć, że szesnastu młodzieżowców, bo Koki Hinokio też jest młodzieżowcem, ale jest obcokrajowcem, dlatego nie jest liczony. Popatrzyłem na Pniówek, tam było tylko dwóch w podstawowym składzie, a czterech w całej kadrze. My odwracamy te proporcje, ale okej, każda gra w takim składzie, w jakim uważa. My gramy młodzieżą i dobrze to wygląda, jedyny mankament – co wszyscy podkreślają – na to, co gramy, mamy za mało punktów.

Kiedy naprawdę skończył pan karierę piłkarską? Niektóre źródła podają, min. transfermarkt, że w 2009 roku po odejściu z Wisły Płock. Potem był pan trenerem w Victorii Świebodzice i AKS-ie Strzegom. W tych klubach udzielał się pan jeszcze jako piłkarz?

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – W obu tych klubach byłem grającym trenerem, zawiesiłem buty na kołku w 2017 roku, gdy podjąłem pracę w Zagłębiu Lubin. Przekroczyłem wprawdzie wtedy już czterdziestkę, ale powiedziałem sobie, że dopóki będę dawał radę, to będę grał. Ten etap już jednak zamknąłem, cieszę się, że mogę w Lubinie pracować z bardzo zdolną młodzieżą.

W Zagłębiu Lubin najpierw pracował pan z drużyną U-17, potem był pan asystentem trenera Adama Buczka w rezerwach.

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – Adam został dyrektorem i ja po nim przejąłem zespół rezerw. To był chyba naturalny ruch, że prezes i dyrektor powierzyli mi tę funkcję. Jestem z tego powodu bardzo dumny.

Do kiedy ma pan ważny kontrakt w Lubinie?

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – Jak będziemy dobrze grali i będę dobrze pracował, to nadal będę trenerem Zagłębia.

Czyli następny krok to trener pierwszego zespołu Zagłębia?

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – Zagłębie ma już bardzo dobrego trenera.

Nie miałem na myśli tego, że zmieni pan Dariusza Żurawia, ale pytam o najbliższą przyszłość.

Jarosław KRZYŻANOWSKI: – Myślę, że każdy trener, który pracuje w akademii, czy z drugim zespołem, myśli o pracy na najwyższym szczeblu. Na dzień dzisiejszy jednak praca, którą wykonuję, bardzo mnie satysfakcjonuje.


Na zdjęciu: Trener Jarosław Krzyżanowski (drugi od prawej) jest dumny, że w Lubinie pracuje z uzdolnioną młodzieżą.

Fot. zaglebie.com