Jastrzębski Węgiel. Emocje nie chcą opaść

 

Wielkie emocje, związane z gigantycznym triumfem Jastrzębskiego Węgla, który w środę – w meczu Ligi Mistrzów – pokonał Zenit Kazań, jakoś nie chcą opaść. Niemniej jednak „pomarańczowi” muszą się zreflektować i przystąpić do zadań, które wyznacza im terminarz Plus Ligi.

W niedzielę podopieczni Slobodana Kovaca zagrają w Zawierciu. I nikt nie spodziewa się tego, że będzie krótko, łatwo i przyjemnie. Kalendarz pędzi i wszystko dzieje się bardzo szybko. Dlatego do najbliższego spotkania pewni już grania w fazie play off CEV Champions League muszą podejść nad wyraz skoncentrowani.

Na różne sposoby

Jastrzębianie zajmują obecnie czwartą lokatę w ligowej tabeli. I, nie ma najmniejszych wątpliwości, jutro jej nie poprawią. Nawet gdyby pokonali Aluron Virtu CMC w trzech setach. Dlatego, ponieważ plasująca się obecnie na trzecim miejscu Skra Bełchatów ma nad jastrzębskim zespołem pięć punktów przewagi. Dlatego, aby zająć wyższe miejsce przed fazą play off, jastrzębianie będą musieli sporo popracować.

A najbliższy mecz, i zwycięstwo w nim, najlepiej za trzy punkty, jest jednym z niezbędnych elementów, aby ekipa z Jastrzębia-Zdroju rozpoczęła marsz w górę tabeli. Ciężko jednak jest się przestawić na ligową rzeczywistość. Ale Lukas Kampa, rozgrywający jastrzębskiego zespołu, znalazł na to wszystko ciekawy sposób.

– W przyszłą środę, w Maaseiku, zagramy ostatni mecz w Lidze Mistrzów. Jesteśmy już pewni awansu z pierwszego miejsca w grupie. Dzięki naszej postawie w poprzednich meczach na międzynarodowej arenie szanse mogą dostać zmiennicy. Dlatego, aby mogli się zaprezentować na europejskim poziomie – podkreślił pierwszy rozgrywający reprezentacji Niemiec.

Słowa te można traktować na różne sposoby. Ale podstawowy ich wydźwięk wskazuje na to, że podczas niedzielnego spotkania w Zawierciu trener Kovac nie będzie kalkulował i do boju wyśle to, co ma najlepszego. Warto, w tym miejscu przypomnieć, że znów niedysponowany jest Julien Lyneel.

Francuski przyjmujący, praktycznie od początku sezonu, narzeka na problemy z łydką. Co jest niezwykle zajmujące, z medycznego punktu widzenia wynika, że zawodnikowi… nic nie jest. Tymczasem obecna przerwa w grze siatkarza, który jest bardzo ważną częścią zespołu, może potrwać nawet miesiąc. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bo w kapitalnej dyspozycji znajduje się Tomasz Fornal, który wyrasta na lidera zespołu.

Faworyt jest jeden

Niewiele gorzej, mimo fali niesłusznej krytyki, która na niego spada, radzi sobie Christian Fromm. A jeżeli Niemcowi, rzeczywiście, nie idzie, to Dominik Depowski – we wspomnianym meczu z Zenitem – dał dowód na to, że nie znalazł się w Jastrzębskim Węglu przez przypadek.

Głębia składu zespołu, który poprzedni sezon zakończył z brązowym medalem mistrzostw Polski, jest imponująca. Na taki komfort nie może, z kolei, pozwolić sobie były zresztą opiekun „pomarańczowych”, a obecnie trener zespołu z Zawiercia, Mark Lebedew. Australijczyk przeżywa dosyć trudne chwile.

Jego obecna drużyna, ostatnio, prezentuje się poniżej oczekiwań. Domowa porażka z GKS-em Katowice, do zera, mówi wszystko. Po odejściu Michala Masnego, znanego zresztą w Jastrzębiu-Zdroju doskonale, Aluron się pogubił. I nie pomaga tej drużynie nawet głośny doping wspaniałych kibiców.

W Turcji, gdzie drużyna poległa po złotym secie i nie awansowała do kolejnej rundy Pucharu Challenge, wyszły wszystkie przywary, na jakie zawiercianie cierpią. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że ekipa potrzebuje odbudowy. A starcie przeciwko zespołowi, który chwilę wcześniej ograł Zenit Kazań, jest ku temu najlepszą okazją.

Faworyt niedzielnej konfrontacji wydaje się jeden. Ale Plus Liga zaskoczyła nas już w tym sezonie tyle razy, że jastrzębscy kibice, którzy – tradycyjnie do Zawiercia się wybierają – nie mogą spać spokojnie.

 

Na zdjęciu: Rywalizacja niedzielna, w której Zawiercie zmierzy się z Jastrzębskim Węglem, ma jednego faworyta.