Jastrzębski Węgiel. Jeden mecz w środę

Starcie z Arcadą Galati zadecyduje, czy Jastrzębski Węgiel awansuje do fazy grupowej CEV Champions League.


Telenowela pt. „Droga Jastrzębskiego Węgla do Ligi Mistrzów” przejdzie do historii klubu. Wczoraj jastrzębianie odlecieli z Warszawy do Bukaresztu, skąd pojechali autokarem do Gałacza. O awansie do CEV Champions League zadecyduje tylko jedno spotkanie, bo dzień wcześniej węgierski klub, Fino Kaposvar, z uwagi na zakażenie koronawirusem zrezygnował z udziału w turnieju kwalifikacyjnym.

Jastrzębianie podróżując nad Dunaj nie byli pewni, jak to się wszystko skończy, bo nieznane były też wyniki testów przeprowadzonych w rumuńskim zespole. Przypomnijmy, że według pierwotnego założenia o awansie miały zdecydować trzy turnieje. Później ich liczbę ograniczono do dwóch, a następnie – po zakażeniach w jastrzębskim obozie – do jednego. To nie koniec, bo później COVID-19 pojawił się zarówno w drużynie węgierskiej, jak i rumuńskiej. Odwołano więc rywalizację w Gałaczu, która planowana była na końcówkę października. Termin 10-12 listopada był ostatnim, w jakim europejska centrala nakazała wyłonić uczestnika fazy grupowej.

Czekali na wyniki testów

Ostatecznie i już (raczej) nieodwołalnie o wszystkim zadecyduje jedno spotkanie pomiędzy Arcadą Galati, a Jastrzębskim Węglem. Pierwotnie mecz ten miał zostać rozegrany w czwartek, na zakończenie turnieju, bo wcześniej Rumuni mieli zmierzyć się z Kaposvar we wtorek, a następnego dnia węgierski zespół miał zagrać z Jastrzębskim Węglem. Wczoraj wieczorem gospodarze czekali jeszcze na wyniki pięciu testów na obecność koronawirusa w swoim zespole. Z nieoficjalnych informacji wynika, że oczekujący na rezultaty badań siatkarze czuli się dobrze i nic już nie powinno stanąć na przeszkodzie do rozegrania spotkania. Które ma odbyć się w środę o godz. 18.00.

Zdecydowanym faworytem do awansu są oczywiście „pomarańczowi”. – Założenie jest jedno. Jedziemy tam tylko po to, aby awansować do fazy grupowej – powiedział po sobotnim ligowym starciu z Radomiem, wygranym przez JA 3:1, Jurij Gładyr, środkowy „pomarańczowych”.

Cieszy się z konkurencji

Podobnego zdania jest Lukas Kampa, rozgrywający JW. W poprzednich latach był absolutnym suwerenem na swojej pozycji w Jastrzębskim Węglu. Teraz musi walczyć z Eemim Tervaportim o wyjściowy skład, bo fiński rozgrywający dobrze wkomponował się w zespół. – Już kilka razy podkreślałem, że bardzo się cieszę, że Eemi jest w naszym zespole, bo w każdej chwili może wejść na boisko, zagrać i pomóc drużynie. Jestem po operacji, a dla Jastrzębskiego Węgla zawsze było ważne, aby mieć dobrych rozgrywających – podkreśla niemiecki siatkarz, który po ostatnim spotkaniu był zadowolony z postawy swojego zespołu. – Najważniejsze, że wygrywamy, wszyscy są zdrowi i możemy dalej rywalizować. Jestem przekonany, że w Rumunii, bez względu na to, czy zagram ja, czy zagra Eemi, wszystko pójdzie po naszej myśli. Chcemy wygrać i wrócić do domu, bo przecież chcemy zagrać w Lidze Mistrzów, więc nie mamy wyboru – powiedział 34-latek, który przyznał, że o najbliższym rywalu wie niewiele. – Nigdy nie widziałem w akcji zespołu, z którym się zmierzymy. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że najważniejsze będzie to, co my zaprezentujemy. Jeżeli zagrywamy mocno, to gra układa się po naszej myśli. I taki właśnie przyświeca nam cel – powiedział Kampa.


Na zdjęciu: Lukas Kampa jest zadowolony z tego, że ma rywala do gry na pozycji rozgrywającego w wyjściowej szóstce Jastrzębskiego Węgla.

Piotr Matusewicz/PressFocus