Jastrzębski Węgiel musiał się wysilić

Jastrzębianie, choć w dwóch pierwszych setach musieli się pomęczyć, wygrali znów za trzy punkty i są blisko pierwszego miejsca w grupie Ligi Mistrzów.


Jastrzębianie wyszli na parkiet dokładnie w takim samym składzie, w jakim rozpoczynali niedzielne spotkanie Plus Ligi z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Wracający do zdrowia Benjamin Toniutti znów rozgrzewał się z zespołem, ale podstawowym rozgrywającym JW był Eemi Tervaportti. Co ciekawe zespół z Francji, który w tym sezonie w krajowych rozgrywkach spisuje się słabiej, aniżeli w ubiegłym sezonie, bo w tabeli zajmuje dopiero siódme miejsce, swoje spotkanie ligowe rozgrywał dwa dni wcześniej, aniżeli jastrzębianie. Był zatem bardziej wypoczęty – grał trzy, a nie pięć setów – choć wiadomo, że do Polski musiał jeszcze z południa Francji dotrzeć.

Za szybko uwierzyli

Początek spotkania był wyrównany, ale w pewnym momencie jastrzębianie wrzucili wyższy bieg i kiedy zrobiło się 20:15 dla JW, to wydawało się, że pierwszą odsłonę gospodarze mają w kieszeni. Wtedy jednak, z zupełnie niezrozumiałych względów, „pomarańczowi” zaczęli popełniać proste błędy. Może zbyt wcześnie uwierzyli, że set jest wygrany? Rywal nieco wzmocnił i faworyt miał problemy. Montpellier odrobiło straty, bo bardzo źle zareagował blok jastrzębski i Theo Faure, z sytuacyjnej piłki, zdobył punkt na po 23. Zresztą to właśnie z atakującym rywala „pomarańczowi” mieli w pierwszym secie największe problemy. 23-latek był bardzo skuteczny, bo skończył 7 z 8 piłek. Dwie ostatnie akcje tej partii należały jednak do jastrzębian. Po skutecznym ataku Boyera, w polu zagrywki – zadaniowo – pojawił się Rafał Szymura. I zaserwował tak, że rywale nie poradzili sobie w przyjęciu. Warto jeszcze dodać, że w końcówce pierwszej odsłony pojawił się na parkiecie, po raz pierwszy od dłuższego czasu, Ben Toniutti.

Z dalekiej podróży

Mistrzowie Francji na pewno nie przyjechali do Jastrzębia-Zdroju po to, by łatwo przegrać, choć w tej edycji Ligi Mistrzów nie odnieśli jeszcze zwycięstwa. W drugim secie, podobnie, jak w pierwszej odsłonie, starali się cały czas wywierać presję na gospodarzach. Gdy Faure zaserwował dwa asy, a na dodatek miejscowi przegrali przepychankę na siatce, zrobiło się 19:15 dla przyjezdnych. Trener Mendez wykorzystał w tym okresie obie przerwy na żądanie. Niewiele to jednak pomogło, bo jego podopieczni chwilę później dotknęli siatki i strata urosła do pięciu punktów. Jastrzębianie podjęli próbę uratowania seta i po skutecznym ataku Hadravy różnica zmalała ona do „oczka” (21:22). Chwilę później był już remis, ale to Francuzi mieli dwie piłki setowe. Gospodarze się jednak wybronili. Dawid Dryja posłał dwie trudne zagrywki na stronę francuską, a w drugim przypadku – w kontrze – Hadrava zaatakował ze skrzydła i skończył seta. Gospodarze wrócili w tej partii z bardzo dalekiej podróży, a znamienne po dwóch setach było to, że w obu drużynach słabo funkcjonował blok. Jastrzębianie zdobyli w ten sposób dwa punkty. Goście? Żadnego.

Trener był wdzięczny

W jastrzębskim zespole zdobywane punkty w ataku rozkładały się równomiernie na Trevora Clevenota, Tomasza Fornala i Stephene’a Boyera. W ten sposób grę poukładał sobie Eemi Tervaportti, a wszechstronność zespołu w ataku widoczna była w trzeciej odsłonie. „Pomarańczowi” wreszcie odskoczyli rywalowi na cztery punkty. Spora w tym zasługa Boyera, który skończył dwie ważne kontry, a także Clevenota. Za dwa ataki z drugiej linii. Gospodarze byli na najlepszej drodze, by zamknąć to spotkanie w trzech setach. Kiedy Boyer skończył kolejną kontrę ze skrzydła, na 23:18, nic już nie mogło złego się w tym meczu „pomarańczowym” przydarzyć.

To była najbardziej jednostronna partia w tym spotkaniu, a najważniejsze dla wicemistrzów Polski jest to, że wygrali czwarty z rzędu meczu w LM i bardzo poważnie przybliżyli się do tego, by zająć pierwsze miejsce w grupie. Które pozwala awansować do ćwierćfinału bezpośrednio, bez konieczności grania w play off. Wdzięczny swoim podopiecznym był również trener Mendez, Argentyńczyk przecież, bo mecz skończył się na tyle wcześnie, że szkoleniowiec JW mógł bez problemu zasiąść przed telewizorem i oglądać półfinał mundialu.

Jastrzębski Węgiel – Montpellier HSC VB 3:0 (25:23, 27:25, 25:20)

JASTRZĘBIE: Tervaportti, Fornal (11), Dryja (4), Boyer (10), Clevenot (11), Macyra (5), Popiwczak (libero) oraz Hadrava (3), Toniutti, Szymura (1). Trener Marcelo MENDEZ.

MONTPELLIER: Veloso (1), Ferreira (10), Le Goff (6), Faure (19), Dukić (14), Demyanenko (2), Closter (libero) oraz Vol, Lecat, Halagahu. Trener Olivier LECAT.

Sędziowali Andrij Kowalczuk (Ukraina) i Vlastimil KOVARZ (Czechy).

Przebieg meczu

  • I set: 10:9, 15:12, 20:15, 25:23.
  • II set: 10:8, 14:15, 16:20, 24:25, 25:27.
  • III set: 8:10, 15:14, 20:16, 25:20.

Bohater – Eemi TERVAPORTTI.


Na zdjęciu: To nie była, szczególnie w dwóch pierwszych setach, łatwa przeprawa, ale Jastrzębski Węgiel odniósł czwarte zwycięstwo w LM. W czwartym spotkaniu.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus