Jeden z najlepszych meczów

Rzadko się zdarza, by polski klub w pucharach był tak skuteczny jak Piast. Teraz na gliwickiej drodze stanie rywal znacznie cięższy, ze starym znajomym w ataku.


Oczywiście należy też pogratulować pewnej wygranej Lechowi Poznań, który na wyjeździe pokonał szwedzkie Hammarby 3:0, ale to Piast pokazał mocniejszy charakter. Hartberg postawił gliwiczanom twarde warunki, dwukrotnie doprowadzał do remisu, ale Ślązacy na prowadzenie wyszli o jeden raz więcej.

Szczęśliwy dzień

– To był chyba jeden z lepszych meczów w naszym wykonaniu – cieszył się Martin Konczkowski, jeden z gliwickich bohaterów, który zagrał kapitalne spotkanie, zdobywając ładną bramkę i notując asystę przy decydującym trafieniu. Gospodarze w pewnym sensie mieli utrudnione zadanie, ponieważ na ławce nie mógł zasiąść trener Waldemar Fornalik, który przed meczem uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Drużynę w zastępstwie poprowadził jego brat. – Mecz miał różne fazy, raz my przejmowaliśmy inicjatywę, drugim razem Hartberg, natomiast w końcowym rozrachunku to my przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę. To szczęśliwy dzień dla naszej drużyny – mówił zadowolony Tomasz Fornalik.

Konczkowski dodał także: – Jeśli chodzi o ogólne wrażenia, to na pewno było to interesujące spotkanie, było dużo bramek, więc mogło się podobać. W lidze nasza skuteczność trochę szwankuje, ale w końcu się przełamaliśmy i strzeliliśmy trzy gole. To cieszy, ale szkoda straconych bramek… Pokazaliśmy jednak charakter i do końca dążyliśmy do zwycięstwa, co się udało – przyznał urodzony w Rudzie Śląskiej 27-latek.

Powrót króla

Choć rywal z solidnej ligi austriackiej wzbudzał pewne obawy, Piast wywiązał się ze swojego zadania bardzo dobrze. Hartberg był debiutantem w europejskich pucharach, sam określał siebie mianem outsidera, ale ich trener Markus Schopp mimo porażki nie ukrywał zadowolenia z progresu, jaki ma miejsce w jego klubie. – Część zawodników z naszego zespołu przed kilkoma sezonami grało jeszcze kilka szczebli rozgrywkowych niżej, a teraz po trzech lata udało nam się zadebiutować w eliminacjach Ligi Europy. Uważam, że się rozwijamy, a kierunek, który obraliśmy jest słuszny – mówił Schopp.


Czytaj jeszcze: Piast sprostał oczekiwaniom i gra dalej

Następny przeciwnik będzie jednak dla Piasta półką zdecydowanie wyższą – to zaprawiona w bojach duńska Kopenhaga. Gliwiczanie faworytem w tym pojedynku zdecydowanie nie będą, a zadba o to piłkarz, który przy Okrzei przeżywał parę lat temu kapitalne momenty – Kamil Wilczek. 32-latek z Wodzisławia Śląskiego w barwach Piasta zdobył w 2015 roku koronę króla strzelców, a następnie – po nieudanej przygodzie we Włoszech – zapracował na swój pomnik w duńskim Broendby. Później jednak… ten pomnik zburzył, gdy po kilkumiesięcznym pobycie w Turcji przeszedł właśnie do Kopenhagi – największego rywala Broendby. Wilczek gra tam od 1,5 miesiąca, a polskim klubom już w pucharach strzelał – w zeszłym roku, jeszcze w barwach Broendby, trafił do siatki wyeliminowanej Lechii Gdańsk. Oby tym razem nie powtórzył tego przeciwko Piastowi…

Zwycięzca tego meczu zmierzy się z tryumfatorem starcia Rijeka (Chorwacja) – Kołos Kowaliwka (Ukraina).

Fot. Rafał Rusek/PressFocus