Jerzy Engel: Ta drużyna pojedzie po medal

Łukasz ŻUREK: Jako były szef kadry jest pan odporny na przedmundialową gorączkę. Łatwiej dostrzec słabsze punkty reprezentacyjnej machiny i ewentualne powody do niepokoju…
Jerzy ENGEL: – Jedyne, co niepokoi, to zdrowie zawodników. Kuba Błaszczykowski stanowi wielką niewiadomą, bo w tym roku w piłkę nie gra. Nie wiadomo też, w jakiej dyspozycji będzie Arek Milik. Do tego dochodzi Kamil Grosicki, który wybiega na boisko nieregularnie. Selekcjoner ma ból głowy, bo chodzi przecież o zawodników absolutnie kluczowych.

Fot. Jacek Prądzyński/PressFocus

Wszyscy trzej byli filarami zespołu podczas finałów Euro 2016. Szukamy słowa najbardziej pasującego do drogi, jaką drużyna narodowa przemierzyła od tamtego turnieju aż do dzisiaj. Progres, regres, stagnacja?
Jerzy ENGEL: – Progres. Od tamtego momentu konsekwentnie idziemy w górę. Widać to po rankingu FIFA, w którym plasujemy się na szóstej pozycji. Widać to również po awansie do mundialu z pierwszego miejsca w grupie. Cały czas utrzymujemy się na bardzo wysokim poziomie.

Wierzymy, że potwierdzi to konfrontacja z Nigerią. Jakie pytania stawia pan sobie przed tym meczem i jakie odpowiedzi chciałby pan uzyskać?
Jerzy ENGEL: – Przede wszystkim jestem ciekaw, na jaki system gry zdecyduje się trener Adam Nawałka. Zagra tym, co sprawiało nam do tej pory tyle satysfakcji, czyli systemem 4-4-2? Czy może jednak sięgnie po wariant z trzema środkowymi obrońcami? Dotychczasowe próby nie wypadły obiecująco.

Wszystko wskazuje na to, że testować będziemy grę trójką defensorów. Pytanie, czy to na pewno czas na eksperymenty?
Jerzy ENGEL: – Widzi pan, powinno być tak, że selekcjoner do swojego systemu dobiera odpowiednich wykonawców, bo ma nieograniczone możliwości selekcji. Tyle że w praktyce bywa inaczej. Jak się już ma wybraną grupę 30 zawodników godnych zaufania, to czasem jest tak, że trzeba system dopasować do wykonawców. Mecz z Nigerią da nam odpowiedź, czy ustawienie z trzema obrońcami to jest to, czego warto próbować.

A propos wykonawców – powołanie do kadry Tarasa Romanczuka to bardziej efekt wysokiej formy tego zawodnika czy wyraz desperacji wobec problemów z obsadą środka pola?
Jerzy ENGEL: – Myślę, że aż tak wielkich problemów ze środkiem pola nie mamy. Taras jest jednym z kilku zawodników, którzy wyróżniają się w polskiej lidze na pozycji defensywnego pomocnika. Pamiętajmy jednak, że mówimy o lidze, która na tle tych najsilniejszych w Europie wypada blado. Nie wiemy, jak ten piłkarz poradzi sobie na poziomie reprezentacyjnym. Dobrze się jednak stało, że będziemy mieli możliwość ocenić jego walory wśród tych, którzy od dłuższego już czasu radzą sobie świetnie na poziomie nie tylko europejskim, ale i światowym.

Wiele kontrowersji zrodziła reprezentacyjna nominacja dla Sławomira Peszki, o którym mówi się ostatnio najwięcej w kontekstach alkoholowych. Wierzy pan w teorię, że stoi za tym Robert Lewandowski – prywatnie przyjaciel „Peszkina”?
Jerzy ENGEL: – Nie sądzę. Za Peszką przemawia w głównej mierze fakt, że mamy w tej chwili problemy z obsadą skrzydeł. I niewykluczone, że trzeba będzie mocno szukać odpowiedniego rozwiązania do samego końca przygotowań. Poza tym mówimy o jednym z tych zawodników, którzy posiadają gen szybkości. Na poziomie reprezentacyjnym to atut bezcenny. Ma to również Przemysław Frankowski, który właśnie dołączył do kadry. Rywalizacja między tymi dwoma piłkarzami zapowiada się bardzo interesująco.

Pana wybrańcy – „Los Engeles” – 16 lat temu jechali na mundial jako debiutanci, z klubów i klubików. Dzisiejsi kadrowicze w większości mają za sobą start w imprezie rangi mistrzowskiej, a wielu z nich zasmakowało klimatu Ligi Mistrzów. Możemy wierzyć, że znajdą w sobie głód sukcesu?
Jerzy ENGEL: – Oczywiście, że tak. Dlaczego? Dlatego, że oni jeszcze z reprezentacją niczego nie wygrali. Mają natomiast świadomość wartości tego zespołu. Przecież od półfinału mistrzostw Europy dzielił nas jeden rzut karny. Ci zawodnicy polecą do Rosji walczyć o medale i wiedzą, że w są w stanie spełnić oczekiwania. Możemy otwarcie powiedzieć, że mamy drużynę narodową gotową do realizacji najwyższych celów.

Chciałby pan usłyszeć od Adama Nawałki, że jedzie po mistrzostwo świata?
Jerzy ENGEL: – Trenerzy boją się takich deklaracji. Są tacy, którzy wolą nic przed sobą nie nakreślać, skupiają się na najbliższym meczu i czekają na to, co przyniesie życie. Tych, którzy definiują cele, jest mniej. Całkiem niedawno rozmawiałem z Tomkiem Kłosem. Zapytał mnie, czy gdybyśmy jutro wylatywali na mistrzostwa świata, to jeszcze raz zadeklarowałbym, że lecimy po tytuł. Odparłem, że tak. Ucieszył się i powiedział, że inaczej nie wsiadłby ze mną do samolotu…