Jest jak Iwan Groźny

Przed laty Ivanauskas był jednym z najlepszych zawodników za wschodnią granicą. Niewiele brakowało, żeby niespełna jako 22-latek pojechał na Euro 1988, gdzie ZSRR, prowadzone przez legendarnego Walerego Łobanowskiego, wywalczyło wicemistrzostwo kontynentu. Nie chciał się jednak przenieść ze swojego ukochanego Żalgirisu Wilno do Dynama Kijów. Został więc w domu. Po rozpadzie sowieckiego imperium wyjechał za granicę, gdzie zrobił błyskotliwą karierę w takich klubach, jak Austria Wiedeń czy Hamburger SV. Na stadionie w Hamburgu do dzisiaj powiewa litewska flaga, to na część właśnie Ivanauskasa. To też kibice w tym portowym mieście nadali mu ksywkę: „Iwan Groźny”, od XVI-wiecznego rosyjskiego cara, który słynął z okrucieństwa i krewkiego charakteru.

– Byłem walczakiem, napastnikiem który walczył od pierwszej do ostatniej minuty. Chciałem zawsze wygrać, zostawiałem serce dla drużyny. Kibice HSV to czuli. Do tego jeszcze jedna rzecz, już w Austrii miałem kłopoty z sędziami, często się z nimi kłóciłem. W Hamburgu było podobnie. Byłem agresywny, nie byłem łatwym piłkarzem. Stąd pojawiło się to przezwisko – tłumaczył niedawno „Sportowi” Ivanauskas.

W sobotę w Zabrzu iskrzyło już w pierwszej połowie. Choćby wtedy, kiedy Giannis Mystakidis zaatakował przy linii bocznej Patrika Mraza. Trener Zagłębia miał ogromne pretensje do sędziego Frankowskiego, że ten nie ukarał greckiego skrzydłowego kartką. Potem do furii doprowadziła go sytuacja z 80 minuty, kiedy to arbiter, po interwencji VAR, nie uznał bramki Tomasza Nawotki. Po czerwonej kartce dla Vamary Sanogo, już w doliczonym czasie, do szatni przedwcześnie powędrował też trener Ivanauskas.

Na konferencji prasowej, na pytanie czy w swojej karierze był już wyrzucony z ławki trenerskiej, odparł. – W Polsce pierwszy raz. W karierze trenerskiej zdarzało się to już wcześniej – odpowiedział litewski szkoleniowiec, który jutro musi się stawić na posiedzeniu Komisji Ligi.
Wszystko wskazuje na to, że Zagłębie w najbliższym meczu z ławki poprowadzi Michal Farkasz, a trener Ivanauskas będzie oglądał mecze z trybun. Tak będzie w sobotę z Koroną, a następnie z Cracovią 9 marca. Wszystko okaże się jednak w środę.

 

Na zdjęciu: Valdas Ivanauskas (z prawej) słynie z krewkiego charakteru. W środę musi się stawić na posiedzeniu Komisji Ligi.