Kamil Biliński: Budujące zwycięstwo

Rozmowa z Kamilem Bilińskim, napastnikiem Podbeskidzia.


Przed meczem w Widzewem Łódź otrzymał pan nagrodę dla piłkarza października w I lidze, a następnie strzelił pan trzy gole. Czy również chce pan wygra plebiscyt na piłkarza listopada?
Kamil BILIŃSKI: – To bardzo miłe, kiedy piłkarz zostaje doceniony. Ale to nie tylko moja zasługa. Ta nagroda, to wynik pracy całego zespołu. Dzięki drużynie zostałem wyróżniony. Mam swoją robotę do wykonania. Jestem odpowiedzialny za kreowanie sytuacji w ofensywie. W poprzednim miesiącu udało się fajnie ten wynik podkręcić, z czego bardzo się cieszę. Listopad, czyli kolejny miesiąc, też zaczął się bardzo fajnie. Oby tak dalej. Oby Podbeskidzie nadal tak funkcjonowało. Chciałbym, aby nadal ktoś z naszego zespołu mógł takie statuetki odbierać.

Nagrodę 10 000 złotych na cele charytatywne postanowił pan przekazać pani Karolinie Pękali, 34-letniej bielszczance, która walczy w nowotworem.
Kamil BILIŃSKI: – Nie znam pani Karoliny osobiście. Ale mój syn trenuje w tej samej szkółce piłkarskiej, co syn pani Karoliny. Zresztą pani Karolina jest w podobnym wieku, jak ja i zmaga się z bardzo poważnym problemem. Na pewno potrzebuje wsparcia i cieszę się, że tę nagrodę otrzymał zespół dla pani Karoliny.

12 bramek w rundzie jesiennej, to imponujący wynik. Jest pan liderem klasyfikacji strzelców I ligi.
Kamil BILIŃSKI: – Podchodzę do tego spokojnie. Nie zadowalam się tym wynikiem. Dla mnie najważniejsze jest dobro zespołu. I najważniejsze jest to, aby zespół cały czas szedł do przodu. Mam nadzieję, że wysokie zwycięstwo z Widzewem bardzo mocno nas zbuduje.

Taki mecz i taki rezultat nastąpił chyba w idealnym momencie. Nie tylko na zakończenie rundy, ale też przed trzema meczami rundy wiosennej, a wszystkie z nich rozegracie u siebie.
Kamil BILIŃSKI: – Po porażce w Gdyni byliśmy bardzo źli. Wracaliśmy z dalekiego wyjazdu w wisielczych humorach. Następnie cały tydzień był nie taki, jaki powinien być. Zdawaliśmy sobie bowiem sprawę z tego, że zawaliliśmy spotkanie z Arką. Nie powinniśmy tego meczu przegrać. Minimum powinniśmy wywieźć z Gdyni jeden punkt. Bardzo nam to doskwierało i w spotkaniu z Widzewem bardzo chcieliśmy się odgryźć.

Ale chyba nikt nie spodziewał się tego, że odgryziecie się właśnie w taki, efektowny sposób…
Kamil BILIŃSKI: – Wygraliśmy 4:0. Być może ten wynik nie do końca odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Ale czasami – po prostu – są takie mecze. Kiedy wychodzi, to wychodzi absolutnie wszystko. Bardzo cieszę się głównie z tego, że zagraliśmy z Widzewem na zero z tyłu. Bardzo długo o tym rozmawialiśmy. Przypominaliśmy, że musimy wrócić do serii, kiedy nie traciliśmy bramek. Warto ponadto podkreślić, że zespół z Łodzi zbyt wielu sytuacji nie stworzył. Niczego nie umniejszając naszemu rywalowi, ale byliśmy, po prostu, lepszą drużyną. Indywidualnie cieszę się z osiągnięć, ale nie jest tak, że się nimi zachłysnę. Ja muszę pracować i cały zespół musi pracować na tyle dobrze, abyśmy byli jeszcze lepsi.


Na zdjęciu: Kamil Biliński (na pierwszym planie) się nie zatrzymuje. W tym sezonie strzelił już 12 bramek na zapleczu ekstraklasy.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus