Kamil Glik: Drzwi do mojego pokoju są otwarte

Rozmowa z Kamilem Glikiem, kapitanem reprezentacji Polski, obrońcą włoskiego Benevento.


Wrześniowe zgrupowanie kadry z racji pandemii określano mianem „pod specjalnym nadzorem”. Odczuwacie to na co dzień?
Kamil GLIK:
– Was, drodzy dziennikarze, bardzo brakuje! (śmiech). Widać po samym hotelu, że jest pusty. Nie ma kibiców, których zawsze było sporo, czy to wokół hotelu, czy na treningach. Czuje się, że to inne czasy niż jeszcze pół roku temu.

Spośród wszystkich zawodników powołanych do reprezentacji to pan nie grał o punkty najdłużej. Jak forma?
Kamil GLIK:
– Jak wszyscy wiemy, liga francuska zakończyła się z końcem marca. Przez jakiś czas pozostawaliśmy jeszcze w domowym reżimie, ale już w maju byliśmy wolni. Przez miesiąc z hakiem byłem w Polsce, ale od 20 czerwca – gdy zacząłem przygotowania jeszcze w Monaco– pozostaję w treningu. Jednostek treningowych przez ten czas było sporo, ale meczów nic nie zastąpi.

Postawa kadry w pierwszych meczach po tak długiej przerwie to spora niewiadoma?
Kamil GLIK:
– Nie tylko dla nas. Wszystkie reprezentacje są w podobnej sytuacji. Mamy wielu zawodników z ligi włoskiej, która jest w okresie przygotowawczym. To nowa rzeczywistość dla nas, ale i dla trenera, który musiał przemeblować plan przygotowań i wiedzieć, jak mocno niektórzy trenowali, na jakim są etapie. Wiem, że sztab kadry był w kontakcie z moimi trenerami z Włoch.

Jerzy Engel skrytykował nieobecność Roberta Lewandowskiego na wrześniowym zgrupowaniu. Ma pan swoje zdanie?
Kamil GLIK:
– Jak dla mnie, nie było tematu ani przez pół sekundy. Robert też ma prawo do tego, by chwilę odpocząć. Jakie są ustalenia między nim, a trenerem, to absolutnie nie moja sprawa. Pod jego nieobecność chcę pełnić funkcję kapitana jak najlepiej i dbać, by drużyna się czuła dobrze. Do Holandii i Bośni mamy polecieć, by zagrać fajne mecze.


Przeczytaj jeszcze: Miło widzieć w kadrze nowe twarze


Kapitańska opaska niesie za sobą dodatkowe obowiązki?
Kamil GLIK:
– Szczególnych zadań nie ma. Może to trochę nieskromnie zabrzmi, ale jeśli chodzi o funkcję kapitana, to mam chyba największe doświadczenie w całej reprezentacji. Miałem tę przyjemność być kilka lat kapitanem w Serie A, czy w lidze francuskiej. Również w meczach reprezentacji już kilkukrotnie dano mi ten przywilej, obowiązek i wielką przyjemność, dlatego wiem, o co w tym chodzi. Jako starszy zawodnik, bardziej doświadczony, zostawiam otwarte drzwi do mojego pokoju. Powtarzam chłopakom, że zawsze mogą przyjść, o coś zapytać. Po 10 miesiącach przerwy miło było przyjechać, brakowało nam tych zgrupowań. Byliśmy przyzwyczajeni do tego, że najdłuższe pauzy wynosiły po 4-5 miesięcy, ale nastały czasy niespokojne. Mam nadzieję, że w październiku i listopadzie będziemy się spotykać na kadrze zgodnie z planem.

Ligę Narodów traktuje pan jako mecze o stawkę, czy jednak towarzyskie?
Kamil GLIK:
– Mnie ten format podoba się bardziej niż zwykłe mecze towarzyskie. Mamy okazję grać z mocnymi rywalami, jak Holandia. Przed dużym turniejem to niezłe przetarcie, zwłaszcza dla zawodników młodych, dopiero wchodzących do kadry. Nie ma nic lepszego w sporcie niż rywalizacja przeciwko świetnym, najlepszym piłkarzom, bo tylko tak można podnosić swoje umiejętności. Jestem bardzo zadowolony, że możemy grać przeciw tak mocnym reprezentacjom.

Dlaczego zamiast pozostania w Monaco zdecydował się pan na powrót do Serie A i przenosiny do Benevento?
Kamil GLIK:
– Ta decyzja została podjęta o wiele wcześniej niż w tym oknie transferowym. Od początku roku kalendarzowego w mojej głowie był pomysł, by wrócić do Włoch, do Serie A. Bardzo mi tego brakowało. Benevento było pierwsze, które się mną zainteresowało. Rozmawiałem wielokrotnie z trenerem Inazghim, z dyrektorem Foggią, z prezydentem Vigorito. Czułem, jak mocno mnie chcą, a to dla mnie istotne. Chciałem znaleźć się w drużynie, dla której będę ważny, a nie piłkarzem numer 15 czy 16. We wszystkich dotychczasowych klubach, w jakich byłem, pełniłem ważne funkcje, byłem podstawowym zawodnikiem. Chcę dalej czuć się osobą potrzebną danemu klubowi.

Na Euro 2021 będzie pan miał 33 lata. Jak widzi pan przyszłość?
Kamil GLIK:
– Próg czasowy dla zawodników generalnie się trochę zmienił – tym bardziej na mojej pozycji, środkowego obrońcy. Wszyscy wiemy, że tam funkcjonuje się inaczej i trochę dłużej niż na innych pozycjach. Miałem też to szczęście, że dotychczas przez całą karierę omijały mnie kontuzje, nigdy nie byłem operowany. Mogę jeszcze przez kilka lat grać na wysokim poziomie. W momencie, gdy będę zdawał sobie sprawę, że już organizm nie wytrzymuje pewnych obciążeń, to będę pierwszą osobą, która zacznie się zastanawiać nad innymi rozwiązaniami. Dziś jednak w ogóle o tym nie myślę, bo – powtarzam – czuję się bardzo dobrze.


Na zdjęciu: Pod nieobecność Roberta Lewandowskiego, to Kamil Glik wyprowadzi dziś naszą reprezentację na mecz z Holandią.
Fot. Adam Starszynski/PressFocus